Można wykreślić
bardzo dokładne mapy planet i kontynentów, ale mapa życia zawsze obejmuje
terytoria niezbadane.
- Abulurd Harkonnen, Pamiętniki z Lankiveil
Do wczesnego popołudnia deszcz ze śniegiem przestał
padać, a niebo pojaśniało, szyderczo przypominając jak miłym miejscem potrafił
być Lankiveil. Otulony ciepłą kurtką z wielorybiego futra, Griffin Harkonnen
obserwował, jak rybacy wyciągają łodzie z hangarów. Wiedział, że zanim
jednostki będą gotowe do wypłynięcia zapadnie już noc, lecz patrzył na ich
wysiłki z podziwem.
Po
sprawdzeniu realizacji budżetu i prognoz przychodów z podatków, zdawał sobie
sprawę, w jakim stopniu sroga zima zaszkodziła gospodarce planety. Kilka doków
wymagało naprawy, a lawina zniszczyła jedną z dróg przez góry. Miał jednak
nadzieję, że pewnego dnia – między innymi dzięki jego wysiłkom – skarb planety
wzbogaci się na tyle, aby jej mieszkańcy mogli pozwolić sobie na coś więcej,
niż tylko przetrwanie trudnych czasów.
Spojrzał
w niebo, rozdarte grzmotem i smugą spalin. To lądujący prom. W regularnych
odstępach czasu dostarczał on z orbity paczki z kosztownymi towarami, formalne
dokumenty, pocztę i wiadomości z Salusy Sekundusa. Nie spodziewał się jeszcze
wyników rządowego egzaminu, który niedawno zdawał, ponieważ koła biurokracji
obracały się nad wyraz powolnie. Lecz wkrótce – gdy dostanie w końcu wyniki
testu, który z pewnością zdał – stanie się w pełni uprawnionym przedstawicielem
swojej planety w Landsraadzie. Wtedy czas niechlubnej reprezentacji przez
pośrednika zostanie zakończony.
Gdy
prom wylądował, Griffin poszedł do budynku portu, aby podpisać dokumenty
otrzymania przesyłki. Niektórzy, zwłaszcza młodsi kapitanowie, domagali się,
aby podpis złożył osobiście Vergyl Harkonnen. Jednak większość kapitanów
statków kosmicznych znało już młodego człowieka z widzenia. Griffin dopilnował,
aby z każdym z nich się kiedyś spotkać, aby nie dopuścić do zignorowania
znajomości, która mogłaby się kiedyś w przyszłości przydać.
Niektóre
ze statków przybywających do odległych planet, takich jak Lankiveil, należały
do floty kosmicznej VenHold, lecz częściej operatorem statków zatrzymujących
się w tym sektorze była firma Celestial Transport. Gdy prom wylądował w małym,
wybrukowanym porcie kosmicznym, ze swoich domów wyłonili się pracownicy
sortowni i firm towarowych, gotowi do rozładunku i dystrybucji pozaświatowych
dóbr.
Griffin
zbliżył się do kapitana promu z wyrazem profesjonalizmu, ale także życzliwości
na twarzy, lecz pozaświatowiec zdawał się rozdrażniony, co zdradzał gest,
którym podał mu kartę manifestu statku. „Żałosna planeta! Tkwimy na orbicie od
wczoraj, ale chmury burzowe były gęste jak tarcza planetarna. Już myślałem, że
w ogóle nie uda mi się tu wylądować.” Mówił to tak, jakby była to wina
Griffina. „Dostawy dla was nie są warte ryzyka rozbicia mojego statku.”
„Nie
mieszkam na tej przeklętej planecie z własnego wyboru,” powiedział Griffin,
pozwalając sobie na obnażenie prawdziwych uczuć. „Cieszymy się, że się Panu
udało, kapitanie. Satelity pogodowe mówią, że sztorm powróci jutro.”
„Och,
do tego czasu dawno już mnie tu nie będzie – i tak mam już opóźnienie, z powodu
całego tego oczekiwania.” Obcesowym gestem kapitan przekazał Griffinowi paczkę
korespondencji dyplomatycznej i listów.
Podczas
gdy załoga i lokalna obsługa rozładowywali towar z ładowni promu, Griffin
sprawdził pozycje na manifeście, a następnie przelał ze skarbca należność za
dostawę. Zaoferował gościnę kapitanowi, ale ten chciał wystartować natychmiast
po opróżnieniu ładowni. Szare chmury zaczęły się zamykać nad ich głowami, po
zaledwie godzinie lepszej pogody.
Gdy
tylko prom wzniósł się w niebo, a Griffin upewnił się, że pojemniki ładunkowe
zostały przetransportowane do magazynów portu kosmicznego, Harkonnen niosąc
otrzymane dokumenty wrócił do zbudowanego z ciemnego drewna domu, który dzielił
z rodziną. W gabinecie, usiadł przy ciepłym kominku i zaczął przeglądać pocztę,
spodziewając się, że czas do końca dnia zajmą mu sprawy biznesowe.
Ze
względu na to, że Lankiveil było światem tak bardzo izolowanym, zawsze z
radością witał wszelkie nowości z Imperium. Miał nadzieję, że znajdzie
holonagranie od siostry, choć właściwie się tego nie spodziewał – rzadko
pozwalano jej pisać. Szybki przejrzał przesyłki i poczuł zawód – nic od
siostry, a także brak dokumentu mianującego go przedstawicielem Lankiveil w
Landsraadzie. Nie znalazł także żadnej wiadomości od wuja Wellera. Nie było
więc żadnych wiadomości o jego podróży z planety na planetę i o nowych umowach
na dostawę wielorybiego futra.
Z
rosnącym niezadowoleniem przekonał się, że paczka listów zawierała wyłącznie
raporty rządowe, kilka pytań ofertowych, oraz oficjalnie wyglądający dokument z
biur firmy Celestial Transport. Do pokoju wszedł ojciec Griffina, aby się
przywitać. Przerzucił korespondencję nie znajdując niczego, co by go
zainteresowało, i wyszedł, aby porozmawiać z kucharzem o dzisiejszej kolacji.
Griffin
metodycznie zapoznawał się z kolejnymi listami. Kiedy w końcu dotarł do listu
od CT i otworzył go, po grzbiecie przebiegł mu zimny dreszcz, jakby mroźny
wiatr poderwał kropelki wody oceanicznej fali i rzucił je wprost na jego nagą
skórę. List rozpoczynał się od trzech słów, od których zawsze zaczynały się
katastrofalne wieści. „Z przykrością informujemy…”
Handlowy
zaginacz przestrzeni z pasażerem Wellerem Harkonnenem na pokładzie, oraz całym
ładunkiem wielorybiego futra z Lankiveil, zaginął w drodze na Parmentiera.
Ryzyko związane z nawigacją doprowadziło do zagubienia wszystkich pasażerów i
towarów gdzieś w głębokiej przestrzeni. Należy ich uznać za niemożliwych do
odnalezienia.
W
dalszej części listu napisano: „Podróże kosmiczne na tak wielkie odległości i
słabo poznanymi szlakami zawsze stanowiły przedsięwzięcie ryzykowne, i wypadki
z nimi związane są nieuchronne. Firma Celestial Transport stara się znaleźć
rozwiązanie dla tego problemu, i docenia Państwa cierpliwość w tym względzie.
Prosimy o przyjęcie najszczerszych wyrazów współczucia.”
Pod
listem widniała kopia podpisu Arjena Gatesa, dyrektora firmy. Griffin wiedział,
że takich jak ten listów do najbliższych krewnych pasażerów zaginionej
jednostki musiało być ponad tysiąc. W załączniku znajdowało się przypomnienie
noty zrzeczenia się praw oraz oświadczenie o wyłączeniu odpowiedzialności,
które Griffin podpisał wraz z resztą dokumentów transportowych.
Weller
zaginął i transport zaginął wraz z nim. Z początku Griffin myślał przede
wszystkim o stracie kochanego wuja, ale gdy ponownie przeczytał list, dotarła
do niego świadomość, jak silny ten wypadek stanowił cios dla skarbu
Harkonnenów. Odszkodowanie będzie minimalne, zgodne z tym, co drobnym drukiem
opisano w dokumentach załadunkowych. Griffin zainwestował znaczną część środków
pozostających w dyspozycji rodziny Harkonnenów w przedsięwzięcie związane z
wielorybimi futrami. Po tym ciosie Ród Harkonnenów będzie się przez długie
dekady podnosił z kolan. Jego staranny plan rozszerzenia wpływów handlowych
rodziny przepadł w otchłaniach próżni niezbadanych rejonów przestrzeni.
Jakby
we śnie, Griffin usłyszał radosne pogwizdywanie ojca w kuchni. Vergyl i kucharz
rodziny doskonale się rozumieli. Młody mężczyzna siedział przez chwilę porażony
wiadomościami i milczący, nie chcąc zepsuć szczęśliwego nastroju, w którym był
ojciec. Z przekazaniem tych wiadomości poczeka do jutra.
Gdyby
te smutne wieści dotarły do Valyi, z pewnością znalazła by sposób, aby obciążyć
za to winą Voriana Atrydę. Jednak Griffin zaczął się zastanawiać, czy nad rodem
Harkonnenów nie ciąży aby jakaś klątwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz