Wróciłem z Torunia. Myślałem, że jeszcze dziś (niedziela) pokręcę się po Coperniconie i StarForce, ale przypadł mi w udziale nocleg w towarzystwie bezdechu sennego i gotów byłem już w środku nocy zrywać się jechać do domu, gdzie F16 wydają znacznie cichsze dźwięki... Dotrwałem do rana i postanowiłem pokonać dzielący mnie dystans do domu, zanim dopadnie mnie zmęczenie i rozmaślę się gdzieś moją "czerwoną strzałą" na pobliskim drzewie.
Ale to nieważny drobiazg.
Ważniejsze, że było to moje pierwsze spotkanie z konwentowym przeżywaniem zainteresowań. I to w dwóch odsłonach: Copernicon to bogaty program, wymagający chwili czasu, aby zaplanować kiedy, na co i gdzie chcę iść. Nie ma tłumów przewalających się między stoiskami. Tu są dyskutanci o zwyczajach godowych Muminków, a tam gracze w "moja kostka ma więcej ścian, więc wygrywam". Jeśli akurat - z zupełnie niepojętych powodów - nie interesuje Cię seks Muminków, a co gorsza, uważasz, że kostka ma sześć ścian, i ani dudu więcej, to wszystko wydaje się być zlotem lunatyków. Nawet, kiedy ich podsłuchujesz, okazuje się że mówią do siebie polskimi słowami, ale treść pozostaje doskonale ciemna.
Z drugiej strony fani Star Wars tworzą wokół siebie atmosferę czystego szaleństwa, do którego każdy jest zaproszony. I okazuje się bez znaczenia, czy jesteś 40+ i "Twoje" Gwiezdne Wojny skończyły się na "Powrocie Jedi", czy jesteś pięciolatkiem i wszystko to jest dla Ciebie jednym wielkim balem maskowym. Tylko tu możliwe są spotkania, takie jak to:
gdzie ojciec Lei jest, tak na oko, około czterokrotnie młodszy od swojej córki. Ech, te zakrzywienia czasoprzestrzeni...
Osobną sprawą było wręczenie nagród im. Jerzego Żuławskiego, na które zostałem zaproszony w roli lektora. Całe szczęście, że Was tam nie było, bo zamiast mruczeć sobie do mikrofonu, musiałem drzeć się, aby dosięgnąć głosem do ostatnich rzędów sporej sali. Co prawda skarg nie było, ale zadowolony z siebie nie jestem. Na szczęście nie ja byłem tam najważniejszy. Jeśli nie wiecie już z innych źródeł, główną nagrodę otrzymał Paweł Majka za "Pokój światów". Książka ta dostępna jest w formie audiobooka, a narratorem jest Leszek Filipowicz.
Złote wyróżnienie, czyli nagrodę II otrzymał Paweł Paliński, za "Polaroidy z zagłady". Książka ta nie ma chyba wersji audio. Natomiast w mojej, subiektywnej ocenie czytelnika, jest książką najbardziej interesującą spośród wyróżnionych.
Srebrne wyróżnienie, czyli nagrodę III otrzymał Michał Cholewa za powieść "Forta". Z pewnością gratka dla miłośników "military s-f". Ta powieść doczekała się niestety formy audio. Lektorem jest Maciej Więckowski (dlaczego "niestety" można przekonać się
tu).
Po zmroku, kiedy (nieświadom późniejszych horrorów) kierowałem swoje kroki ku hotelowi, natknąłem się jeszcze na grupę ludzi pozytywnie zakręconych, których w nieudolny sposób uwieczniłem: