Cichy obserwator
może poznać wiele sekretów, lecz ja wolę być aktywnym uczestnikiem zdarzeń.
- Erazm, sekretne dzienniki laboratoryjne
Aby utrzymywać swoje myśli i wspomnienia w precyzyjnym,
umożliwiającym szybki do nich dostęp porządku, mentat musiał codziennie
poświęcić pewną ilość czasu na medytację i ćwiczenia umysłowe – były to godziny
cichej kontemplacji, których nikt nie ośmielał się przerywać. Jako zwierzchnik
szkoły, Gilbertus Albans chronił prywatność swojego gabinetu – odizolowanego od
reszty szkoły sanktuarium, w którym mógł odgrodzić się od świata i skupić na
doskonaleniu umysłu. Studenci, wykładowcy szkoły i jej pracownicy
administracyjni wiedzieli, że gdy tam przebywa, nie należy mu przeszkadzać.
Nikt
nie domyślał się tego, co naprawdę dzieje się za zamkniętymi drzwiami gabinetu.
Rdzeń
pamięci Erazma tkwił na podwyższeniu, całkowicie skupiony na prowadzonej
rozmowie. Gdy Gilbertus chodził w tę i z powrotem po gabinecie, niezależny
robot przemówił. „Zdajesz sobie sprawę jak bardzo mnie denerwujesz tą ciągłą
wędrówką po pokoju, tym manifestowaniem swojej swobody poruszania się?”
Gilbertus
zajął miejsce z biurkiem i odgarnął kosmyk włosów opadających mu na oczy.
„Przepraszam. Postaram się nie ruszać z miejsca.”
Erazm
zachichotał. „Chyba rozumiesz, że nie jest to rzeczywiste rozwiązanie
problemu.”
„Ale
pozostajesz przy życiu. Musisz zaakceptować pewne poświęcenia i wyrzeczenia w
imię zachowania egzystencji. Uratowałem Cię z Korrina.”
„Jestem
Ci za to wdzięczny, lecz mówisz o wydarzeniach, które miały miejsce
osiemdziesiąt lat temu.”
Gilbertus
lubił potyczki słowne i dyskusje ze swoim starym mentorem. „Czy to przypadkiem
nie Ty powiedziałeś mi, że maszyny obdarzone są nieskończoną cierpliwością?”
„To
prawda, lecz ja nie zostałem stworzony do roli biernego obserwatora. Jest zbyt
wiele doświadczeń, które chciałbym przeprowadzić, zbyt wiele rzeczy, których
chciałbym się nauczyć o niekonsekwencji ludzkich zachowań.”
„Rozumiem
Twoją frustrację, Ojcze, lecz tymczasem będziesz się musiał zadowolić badaniem
materiału, który ja Ci dostarczam – aż do czasu, kiedy znajdę inne rozwiązanie.
Nie mogę zostać tu na zawsze.” Gilbertus był świadom, że liczba postronnych
obserwatorów, którzy mieli podstawy, aby zastanawiać się nad jego doskonałym
stanem zdrowia i niezmienną młodością, sięga poziomu granicznego, choć starał się
zmieniać swoją powierzchowność, aby robić wrażenie starszego. Aby utrzymać w
sekrecie wydłużającą życie terapię, której poddał go Erazm, Gilbertus rozsiewał
plotki o swoim jakoby regularnym spożywaniu dużych dawek melanżu, i o tym, że
to właśnie geriatryczne właściwości przyprawy zapewniały mu młodość i wigor
nieproporcjonalne do rzeczywistego wieku. Choć prowadził ścisły rejestr zakupów
melanżu, nigdy go nawet nie spróbował. Coś, co czyniłoby go jeszcze młodszym
było ostatnią rzeczą, jakiej potrzebował.
Robot
odezwał się znowu. „Jeśli mam pozostać naukowcem, muszę badać interakcje między
ludźmi. Pomimo tej frustrującej izolacji byłem w stanie podłączyć się do sieci
energetycznej i systemów wentylacyjnych szkoły. Dzięki materiałom, jakie miałem
do dyspozycji, stworzyłem rozległą sieć światłowodową, oraz maleńkie patrzydła,
więc mogę obserwować codzienną aktywność Twojej szkoły. To fascynujący materiał
badawczy.”
„Jeśli
Twoje patrzydła zostaną wykryte, Butlerianie spalą szkołę do fundamentów.”
„To
nielogiczne, ale interesujące,” powiedział Erazm. „Zaufam jednak Twojej ocenie,
bo jest zgodna z moimi doświadczeniami dotyczącymi prowokacyjnego i szokująco
nieprzewidywalnego ludzkiego zachowania.”
Gilbertus
podniósł z biurka dokument, który został przekazany do biblioteki szkoły men
tatów. „Dostałem nową pracę historyczną opracowaną przez Bulterian, której
głównym tematem jest niszczenie Twojej reputacji.”
„Jeszcze
jedną?”
„Spójrz
na tytuł, Tyrania demonicznego robota
Erazma.” Uniósł książkę i włókna optyczne wtopione w ściany i sufit
pomieszczenia zagłębiły się pomiędzy jego okładki.
Erazm
znowu zachichotał. „Nie brzmi to zbyt obiektywnie.”
„Myślałem,
że znajdujesz satysfakcję w studiach nad propagandowymi aspektami wydarzeń
historycznych.”
„Zawsze
bawi mnie, jak osoba nie posiadająca naocznej wiedzy o określonych zdarzeniach
może z takim zapałem zniekształcać fakty. Czytając pamiętniki Agamemnona
przekonałem się, w jaki sposób cymek zniekształcał historię. Dość dużo czasu
zajęło mi dostrzeżenie, że ludzie nie cenią, a nawet nie pragną prawdy. Z
drugiej strony, maszyny nie mogłyby poprawnie funkcjonować, gdyby w procesie wyciągania wniosków bazowały na
fałszywych danych.”
Gilbertus
roześmiał się pogodnie. „Zdaje się, że bycie tak potępianym sprawia Ci
przyjemność.”
Robot
zastanowił się nad tym. „Przez wiele stuleci nienawiścią darzyli mnie moi
pracownicy i słudzy. Nawet Serena Butler mną pogardzała, a jednym z moich
ulubionych ludzi. Ty, Gilbertusie, jesteś jedynym, który kiedykolwiek dostrzegł
moją rzeczywistą wartość.”
„A
nawet w dalszym ciągu się od Ciebie uczę,” odpowiedział Gilbertus. W
rzeczywistości, po przeczytaniu opracowań historycznych i skonfrontowaniu ich z
własnymi obserwacjami, wiedział, że robot popełnił większość okropieństw mu
przypisywanych.
W
głosie Erazma zdawało się brzmieć zniecierpliwienie. „Otwórz książkę, chcę
przeczytać, co też Butlerianie o mnie napisali.”
Gilbertus
przewracał stronę za stroną, pozwalając Erazmowi zeskanować i wchłonąć zapisane
na nich słowa. „Och, nie wiedziałem, że Butlerianie uzyskali dostęp do moich
notatek laboratoryjnych. Jeden z tomów został uratowany z Korrina po bitwie?
Cieszę się, że te zapiski przetrwały, choć niepokoi mnie fakt, że autor tego
dzieła – i prawdopodobnie także jego czytelnicy – jest w stanie wyciągać tak
niedorzeczne wnioski z danych będących wynikiem starannie zaplanowanych badań.
Sądzę, że wiem więcej na temat cierpienia odczuwanego przez ludzi, niż sami
ludzie,” powiedział Erazm. Gilbertus oczyma wyobraźni widział, jak wymawiając
te słowa robot potrząsa swą piękną, elastometalową głową, którą niegdyś
posiadał. „Jednakże, gdybyś znalazł wreszcie sposób na zapewnienie mi
wyszukanego ciała, mógłbym kontynuować moją cenną pracę.”
„Wiesz,
że nie byłoby to teraz rozsądne.” Choć kochał niezależnego robota za wszystkie
rozległe możliwości, które mu zapewnił, Gilbertus był przezorny i nie
zaniedbywał żadnego aspektu ochrony swojego mentora. Pomimo przenikliwości jego
umysłu, Erazm nie zdawał sobie w pełni sprawy z niebezpieczeństwa, na jakie
naraziłby się wychodząc z ukrycia. A Gilbertus nie do końca ufał temu, co robot
był w stanie zrobić.
„Szkoda,
że ludzie wprowadzają taki chaos,” powiedział Erazm, symulując długie
westchnienie. „Tysiącletnie rządy maszyn były dość skuteczne i zapewniały dobrą
organizację. Obawiam się, że galaktyka już nigdy nie będzie taka sama.”
Gilbertus
przewrócił ostatnią stronę Tyranii
demonicznego robota Erazma. „Zgadzam się z Tobą, lecz zdaje mi się, że nie
dostrzegasz kluczowego elementu.”
„Kluczowego
elementu?” Erazm wydawał się zachwycony. „Podziel się nim, proszę.”
„Bezcelowe
jest krytykowanie ludzi za ich bunt, kiedy Ty sam byłeś jego katalizatorem. Ty
sam byłeś bezpośrednią przyczyną upadku imperium maszyn.”
W
głosie Erazma zabrzmiała uraza. „A to w jaki sposób? Mogłem nieumyślnie
przyczynić się w jakiś drobny sposób upuszczając dziecko Sereny z wieży -”
„W
każdy sposób,” sprzeciwił się Gilbertus. „Żadna z klęsk maszyn nie wydarzyłaby
się, gdyby nie Twój udział. To Ty
stworzyłeś zagrożenie dla Omniusa podważając lojalność ludzkich niewolników,
wśród których wcześniej nie było śladu zorganizowanego ruchu oporu. To Ty zasugerowałeś, że umiesz skłonić
każdego nadzorcę niewolników do zwrócenia się przeciw maszynom. To Ty posiałeś ziarna rebelii.”
„To
był interesujący eksperyment,” powiedział Erazm.
„I
doprowadził on do zniszczenia imperium Zsynchronizowanych Światów. Bez Ciebie Iblis Ginjo nigdy nie
zorganizowałby komórek ruchu oporu i nigdy nie ośmieliłby się rozważać obalenia
Omniusa. Kiedy zabiłeś syna Sereny Butler zrzucając go z balkonu na oczach
tłumu ludzi, Ty skrzesałeś iskrę,
która wyzwoliła wybuch.”
„Niezwykły
wniosek.” W głosie Erazma można było usłyszeć nutki wahania. Następnie
przyznał, „Patrząc na to z tego punktu widzenia, być może rzeczywiście ponoszę
odpowiedzialność.”
Gilbertus
wstał zza biurka. „Pomyśl o tym, Ojcze, za każdym razem, kiedy poczujesz się samotny,
izolowany i niecierpliwy. Gdybyś zachował większą ostrożność, imperium maszyn
nie upadłoby. A ponieważ jesteś jedynym, co po nim zostało, i ponieważ martwię
się o Ciebie, nie mam zamiaru postępować lekkomyślnie.”
Ponownie
zamknął rdzeń pamięci robota w ukrytym schowku, upewniając się, że wszystkie
zapadki i zamki odpowiednio się zatrzasnęły. Następnie wyszedł, aby uczyć
swoich studentów tego, w jaki sposób wprowadzać porządek w umyśle, na wzór
porządku panującego w umysłach myślących maszyn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz