Weronika

niedziela, 22 lutego 2015

Uśmierciłem dziś drugiego króla. Dwóch w tydzień!

Jest taki stary dowcip, wymagający odrobiny wiedzy historycznej: Przed 1-maja Kowalski dostaje polecenie od sekretarza POP w zakładzie, że na pochodzie na nieść tablicę z Pierwszym Sekretarzem Czernienką. Rozżalony Kowalski, wiedząc ja ciężko jest się mordować z wielką tablicą na kiju, próbuje protestować: - Ale panie sekretarzu, dwa lata temu targałem Breżniewa, w zeszłym roku Andropowa.... - No właśnie - odpowiedział sekretarz - macie, Kowalski, dobrą rękę!

To może ja szybko poczytam jakąś biografię Putina?

wtorek, 17 lutego 2015

Pozbywam się "historycznego" zestawu nagraniowego!

Hear ye! Hear ye! Hear ye!
Jeśli ktoś chciałby pójść w moje ślady, albo zawsze marzył o tym, aby nagrywać muzę graną własnoręcznie, własnonożnie i własnoustnie, to jest OKAZJA!
Właśnie wystawiłem na Allego zestaw nagraniowy, na którym w warunkach domowych nagrałem całą kupę odsłuchiwanych przez Was książek. Mikser, mikrofon i interfejs USB. Do pełnego szczęścia brakuje tylko statywu, plujki i kabla do połączenia miksera z interfejsem (który dołożę, jeśli osiągnięta cena będzie satysfakcjonująca), i można hulać.

Nie będę się tu rozpisywał jaki to super ekstra jest ten sprzęt, bo: - po pierwsze primo, każdy może sobie posprawdzać specyfikacje i opinie w sieci; - po drugie primo ;) , jest to sprzęt z najniższej półki jaką można nazwać profesjonalną (no, może półprofesjonalną); a po trzecie primo :D , jeśli przesłuchaliście coś z moich książek między Fundacją a Nawałnicą mieczy, to sami wiecie, jak to brzmiało (pamiętając o otoczeniu, czyli nagrywaniu w niewytłumionym pokoju).

Cena minimalna to 250 zł za cały zestaw - to jest mniej więcej połowa ceny nowego kompletu złożonego z tych elementów. Nie pogniewam się wcale, jeśli cena ta zostanie przekroczona ;)

Zapraszam TUTAJ

niedziela, 15 lutego 2015

Roger Zelazny - Rycerz cieni [Audiobook PL]

Drodzy,
Chyłkiem, cichcem skończyłem nagranie przedostatniej już książki o Amberze. Trzeba przyznać, że cykl trzyma poziom, i za każdym razem, kiedy czytelnikowi wydaje się, że już rozgryzł, już odgadł zamysł autora, już wie - kto, kogo i dlaczego, autor w ostatnim rozdziale wykonuje woltę, i czytelnik tkwi z palcem w nosie w samym środku Ardeńskiego lasu, z głupim wyrazem twarzy i lekko opadłą szczęką.
Od chwili, kiedy zakończyłem czytanie Diun Franka Herberta, ten cykl sprawia mi stanowczo największą frajdę.
Spakowany plik jest tam, gdzie być powinien (informacja obok ->), a także idzie sobie powolutku na chomika.
Coś czuję, że nie mam wymówki, i muszę sprawdzić, co tam nowego w Westeros...

Wędrujący plakat Weroniki - 3200 km od pępka świata

Może tempo pojawiania się zdjęć nie jest imponujące, ale za to miejsca TAK! Weronika dotarła do skały Gibraltaru.
Pamiętajcie, nie chodzi jednak o bicie rekordów odległości czy egzotyki. Chodzi o fajne zdjęcie w Waszym miejscu.
Ja w dalszym ciągu czekam na Wasze fotki: m a g r z e @ o 2 . p l

niedziela, 8 lutego 2015

Kevin J. Anderson - Uczeń ciemnej strony [Audiobook PL]

Szanowni,
Drugi tom cyklu "Akademia Jedi" jest już na http://pliki.poczytajmimako.pl
W ostatnich rozdziałach słychać odrobinę uderzenia wiatru, ale wolałem tę niewielką niedogodność, niż odłożenie nagrań do następnego tygodnia.
Spakowane nagranie idzie właśnie także na chomika.
Ponieważ dziś udaję się w podróż sentymentalną do Wielkiego Miasta, na spotkanie z koleżankami i kolegami z podstawówki, nie będę się już dziś zajmował tworzeniem torrentu.
Trzymajcie za mnie kciuki, żeby się okazało, że jako jedyny "nic się nie zmieniłem" :D

czwartek, 5 lutego 2015

Uczeń ciemnej strony - w robocie

Najpierw było spore przyspieszenie, ale potem działalność na chleb zarabiająca kazała przystopować i zająć się robotą. Mam jedna nadzieję w ciągu tygodnia się sprężyć.

A piszę to właściwie tylko w jednym celu: aby mieć pretekst to zdalnej odpowiedzi na zdalny zarzut p. Przemysława Brodawki, który pisze: Poza tym w jednym momencie autor sili się na imiona z "profeszynal amerikan inglisz aksent" a z drugiej co chwila słuchać SitH, SitHa itp...

Ekhm. Więc tak: nikt nigdy nie zarzucił mi posiadanie "amerikan inglisz aksent", ani nawet American English Accent, ponieważ takowego nie posiadam. Amerykanie i Brytyjczycy, z którymi miałem okazję rozmawiać, lub którzy mnie słuchali, w ciemno lokowali mnie w Holandii, może Norwegii. Dlaczego tak? Nie wiem. Posługuję się językiem Szekspira z pewną swobodą, a uczyłem się od Brytyjczyków. Z amerykańskim angielskim mam tyle do czynienia, co w filmach i niektórych audiobookach.
A teraz do meritum: wbrew wszelkim pozorom wiem, jak Anglosasi wymawiają "Sith". Proszę jednak zwrócić uwagę, że nie dość, że w języku angielskim nie istnieje deklinacja rzeczowników, to jeszcze twórcy tej nazwy własnej zadecydowali, że będzie to rzeczownik nie posiadający liczby mnogiej. Dlatego nie ma nawet formy "Siths" (lub innej, gdyby miała być formą nieregularną). W przeciwieństwie do języka angielskiego, w polskim istnieje deklinacja rzeczowników. Powoduje to, że dokonując tłumaczenia można podjąć jedną z dwóch decyzji: albo przyjąć za oryginałem, że dane słowo nie będzie odmieniane przez przypadki (tak było do niedawna ze słowem "studio" - siedzę w studio, idę do studio, przyglądam się studio), albo "spolszczyć" je w tym zakresie i zastosować polską odmianę. Wracając więc do nazwy "Sith". Baaardzo upraszczając wymowę (aby nie sięgać tu po znaki fonetyczne) słowo to brzmi "Sif". Gdyby tłumacze zadecydowali o braku odmiany, każdy lektor byłby zobowiązany tak to słowo wymawiać (choć oczywiście ostatnia zgłoska nie byłaby czystym, polskim "f"). We wszystkich tłumaczeniach jednak (ścieżek filmowych, książek, komiksów), zastosowano jednak odmianę: Sith, Sithowie, Sithom, itd. Proszę sobie teraz wyobrazić co najmniej komiczny efekt zastosowania angielskiego "th" (prawie "f") z polskimi końcówkami. Dlatego we wszystkich znanych mi przypadkach (polskiej ścieżki dźwiękowej filmów - i tych z lektorem i tych aktorskich) podjęto słuszną decyzję, aby nie kusić losu "atakiem syfów" i "starciem z syfami", lecz uruchomić to niemal nieme "h" z angielskiego słowa.
To tyle w kwestii czepiania się. Jest zima, spadł śnieg, można czepić się traktora i zrobić sobie kulig. O wiele przyjemniej!

Gdzie to się człowiek nie odnajdzie...

Dostałem wiadomość, że występuję.
TUTAJ

niedziela, 1 lutego 2015

Poetycka współpraca w z Masą Kultury

Jak być może pamiętacie, w zamierzchłych czasach, czyli 2 lutego 2014 roku, zagościłem na łamach podcastu Masa Kultury, w roli tzw. "ciekawego człowieka". Autorzy tego dźwiękowego bloga dziwowali się nade mną wielce, o czym można w dalszym ciągu się nausznie przekonać: http://masakultury.pl/masa-kultury-56-czlowiek-ktory-czyta-ksiazki/
Na tym wybryku moja współpraca z teamem Kowal-Adamus nie zakończyła się, bynajmniej, bo już 1 czerwca zostałem zaszczycony propozycją współuczestniczenia w evencie (czyli "iwencie") zatytułowanym "Podcastowy Dzień Dziecka": http://masakultury.pl/podcastowy-dzien-dziecka-ptasie-radio/
Natomiast od 18 stycznia bieżącego roku, jestem skromnym współpracownikiem Masy Kultury, zapewniającym tchnienie kultury wyższej i możliwość rozkoszowania się strofami poezji. Właściwie, to powinienem napisać "Poezji" (zwróćcie uwagę na to wielkie "P"). Michał Kowal stawia przede mną karkołomne zadania interpretacyjne. Jakie? No, to już musicie wyśledzić sami, słuchając uważnie kolejnych wydań Masy. Gdzieś tam, w środku, napotkacie także na mnie.
Pierwsze (ciekawy jestem, jak długo ze mną wytrzymają) spotkanie znajduje się tutaj: http://masakultury.pl/masa-kultury-76-celebrity-splash-czy-whiplash/