Mogę zostać
zapamiętany z bojaźnią, strachem lub nienawiścią. Nie dbam o to, jeśli tylko
pozostanę w pamięci.
- generał Agamemnon, Nowe pamiętniki
Dowodząc małą grupą butleriańskich łowców mistrz miecza
Ellus czuł się bardziej jak padlinożerca, niż jak drapieżnik. Omnius i jego
siły robotów zostały bezapelacyjnie pokonane, a ich dezaktywowane pozostałości
nie stanowiły żadnego zagrożenia; także zbuntowane cymeki zostały zmiecione,
pozostawiając tylko martwe formy kroczące i opuszczone placówki.
Ale
należało zakończyć sprzątanie.
W
skutych lodem ruinach bastionu ostatniego z cymeków na Hessrze, ekipa
dochodzeniowa odkryła bazę danych utworzoną przez niesławną tytankę Junonę.
Zawierała ona dane o lokalizacji wielu tajnych baz cymeków. Manford wydał
rozkaz, aby każda z nich została unicestwiona zanim będzie mogła wpaść w łapy
skorumpowanych ludzi, takich jak Josef Venport. Metodycznie, Ellus i jego
ludzie zmierzali w miejsca, których koordynaty zapisane były w bazie na
Hessrze, a kiedy je opuszczali, bazy maszyn były już tylko dymiącymi
zgliszczami. Ta misja miała potrwać sześć miesięcy lub nawet dłużej, i przez
cały ten czas grupa nie miała kontaktu z kwaterą główną Butlerian, poza
wysyłaniem tam sporadycznych raportów o dokonanych postępach.
W
czasach morderczego fizycznego treningu na Ginazie, Ellus i Anari Idaho –
towarzysze broni, rywale, a czasami kochankowie – ulegli fascynacji legendami
osnuwającymi wspaniały Dźihad Sereny Butler. Przejęci opowieściami o tamtych
bohaterskich czasach, zarówno on, jak i Anari żałowali, że nie dane im było
stawić czoło armiom walczących robotów lub straszliwym formom bojowym cymeków,
lecz urodzili się o wiek zbyt późno. Tym, co pozostało dla nich, były operacje
sprzątania pozostałości… ale i to była praca, którą ktoś musiał wykonać.
Jego
statek zwiadowczy osiągnął lokalizację wskazaną przez kolejny zestaw ko
ordynatów – usianą kraterami, pozbawioną atmosfery skałę, która ledwo spełniała
kryteria definicji planety. Robotom atmosfera nie była potrzebna, a mózgi
cymeków, chronione w pojemnikach, mogły przeżyć w dowolnych warunkach. Gdyby
ten system nie został odnotowany w tajnych zapisach cymeków, nikt by się nawet
nie potrudził, aby tu zajrzeć.
„Zróbcie
dokładny skan i miejcie oczy otwarte,” powiedział Ellus do swoich
butleriańskich towarzyszy. „Szukajcie sztucznych konstrukcji. Gdzieś tu muszą
być.”
Ellus
spędził długie lata na Ginazie ucząc się walki z wykorzytaniem miecza
pulsacyjnego z uruchomionymi w tym celu mekami. I on, i Anari, robili szybkie
postępy, unicestwiając wielu maszynowych przeciwników i czując się jak
gladiatorzy walczący na starożytnej arenie. Tyle, że to wszystko było tylko na
pokaz. Myślących maszyn już od dawna nie było.
Mistrz
miecza oddawał się czasami marzeniom o odnalezieniu funkcjonującej bazy pełnej
złowrogich i w pełni sprawnych maszyn – przeciwników godnych posiadanych przez
niego umiejętności walki. Byłoby to jak odkrycie rojowiska małych, czarnych
żuków po odwróceniu omszałego kamienia. Były to jednak jego ściśle prywatne
myśli, i nigdy nie ośmieliłby się nimi z kimkolwiek dzielić. Nawet z Anari.
Ellus
czuł się zmotywowany, lecz także spokojnie pewny siebie. Z każdym krokiem
Butlerianie zbliżali się do ostatecznego celu unicestwienia wszelkich
pozostałości po myślących maszynach, choć ani na krok bliżej do zapomnienia o
ich demonicznej obecności. Co będą robić, gdy już uporają się z tym zadaniem?
Gdy nie będzie już nawet pozostałości po myślących maszynach, ruch straci sens
swojego istnienia. Gdy nie będzie już
wroga, czy stworzymy sobie nowego? Zwolennicy Manforda nie mogą po prostu
szwędać się i niszczyć wszystkiego, co zawierało elektronikę, albo kółka zębate
– to byłoby zwyczajnie głupie. Poza tym musiałoby doprowadzić do zniszczenia
także ich własnych statków kosmicznych.
Jednostka
przesuwała się nad bezludnym krajobrazem, w którym padające promienie słońca
kreśliły ostre wzory szczelin i kanionów. Członkowie zespołu Ellusa – sześciu
Butlerian i dwóch innych mistrzów miecza – wypatrywali przez bulaje i skanowali
powierzchnię planetki. Nagle wybuchnął zgiełk głosów. „Tam, sir! Po lewej
stronie tamtego krateru.”
„”Na
Boga i świętą Serenę, wygląda na to, że stoczono już tutaj bitwę,” powiedział
Alon, jeden z dwóch pozostałych mistrzów miecza współpracujących z zespołem.
Ellus
dostrzegł zarys metalowych kopuł i budynków mieszkalnych – bez wątpienia
posterunek lub baza. Kilka kopuł było zmiażdżonych, a skalne otoczenie usiane
było bliznami i kraterami otoczonymi gwiaździstymi pióropuszami odłamków. Był
to oczywisty skutek niedawnych eksplozji, a nie pradawnych kolizji z
meteorytami. Zniszczone formy kroczące cymeków leżały w bezładzie, ich krabie
odnóża zmiażdżone i pogięte. Statki bojowe robotów spoczywały na dnie kraterów
powstałych w wyniku ich zderzenia z powierzchnią asteroidu.
„To
się musiało wydarzyć podczas wojny domowej pomiędzy cymekami a Omniusem,”
powiedział Ellus. „To była tajna baza cymeków, i tu dopadły ich roboty bojowe.”
Wpatrywał się w rozciągający się poniżej obraz. „Wygląda na to, że się nawzajem
załatwili.”
„Miejmy
nadzieję, że zostało tam coś dla nas do zniszczenia,” powiedział chichocząc
mistrz miecza Alon. „W przeciwnym razie cała ta długa podróż okaże się
daremna.”
„Jeśli
coś tam zostało, pozbędziemy się tego.” Ellus zwrócił się do pilota. „Znajdź
jakieś miejsce do lądowania, z którego łatwo będzie dostać się do środka.”
Okazało
się, że zasadnicze budynki centrum laboratoryjnego są nietknięte. Statek zdołał
zadokować do śluzy wejściowej. Panująca wewnątrz atmosfera była przerażająco
zimna, ale zaskakująco nadawała się do oddychania. Zasilanie działało i
funkcjonowały systemy podtrzymania życia. „Niech wszyscy wejdą do środka i
pomogą w przeprowadzeniu zadania,” zakomunikował Ellus. W końcu każdy chciał
mieć swoją szansę.
„Tu
musieli przeprowadzać doświadczenia na ludziach,” powiedział Kelian, trzeci
mistrz miecza, „w przeciwnym razie nie zawracaliby sobie głowy ogrzewaniem i
powietrzem.”
„Jeśli
znajdziemy wewnątrz jakąś dokumentację, może dowiemy się, co cymeki tu
wyrabiały i co stało się podczas bitwy,” dodał jeden z Butlerian. Ellus nie
zadawał sobie trudu, aby zapamiętać ich imiona.
Podniesionym
i oficjalnym głosem zakomunikował, „Nie do nas należy szukanie takich
informacji. My mamy się tylko pozbyć tego miejsca, bo jest dla nas nieodmiennie
niebezpieczne.” Wstrząsnął się na samą myśl, co mogłoby się stać, gdyby ktoś
ambitny, taki jak Josef Venport, znalazł to miejsce i starał się odtworzyć
sprzeczne z naturą dzieła cymeków.”
Gdy
cały zespół znalazł się w budynku, Butlerianie zaczęli przeczesywać kolejne
pomieszczenia, plądrując i niszcząc wszystko. Żadne bezpośrednie rozkazy nie
były potrzebne.
Mistrz
miecza Alon odkrył dzienniki badań zachowane w kopiach baz danych, lecz
Butlerianie zniszczyli maszyny i nośniki nie zawracając sobie głowy ich
odczytywaniem. Próbki, zamrożone fragmenty tkanek, wypreparowane mózgi, obwody żelowe
i zbiorniki opalizującego niebieskiego elektrofluidu wypełniały półki i
schowki.
Całkowite
zniszczenie zajmie kilka godzin. Ellus mógł zbombardować cały posterunek
wykorzystując w tym celu swój statek myśliwski, ale był przekonany, że zadanie
trzeba wykonać tak, aby zarówno on, jak i jego towarzysze mogli uzyskać trochę
emocjonalnej satysfakcji, którą mogli się później podzielić ze zwierzchnikami.
W swoich raportach dla Manforda Ellus opisywał wszystko możliwie jak
najdokładniej, tak aby przywódca Butlerian miał choćby przedsmak osobistego
uczestnictwa w wykonywanym dziele.
W
czasie, gdy huragan zniszczenia postępował powoli, Ellus i dwa pozostali
mistrzowie miecza ruszyli ku centrum kompleksu – komory niczym z koszmarnego
snu, wypełnionej błyszczącą, zakazaną maszynerią i technologią komputerową. Niczym
kunsztowny malarz, mróz nakreślił skomplikowane wzory na wewnętrznym okienku
grubych wrót, prowadzących do zamkniętej komory. Ellus zbliżył twarz do szyby,
zastanawiając się, nad jakimi jeszcze przerażającymi rzeczami mogły tu pracować
cymeki. Przez zamarzniętą taflę zajrzał do wnętrza pancernego pomieszczenia.
Jaki cel miały myślące maszyny, aby odkryć tę sekretną bazę cymeków i zniszczyć
ją?
Wewnątrz
dostrzegł dwie stojące postaci: szczupłe sylwetki mężczyzny i kobiety. Oboje
nie mieli na sobie ani opasek krępujących, ani krępujących swobodę ruchów
łańcuchów. Oboje byli skamieniali, pokryci cienką warstewką lodu.
Ellus
przywołał do siebie Alona i Keliana, jednocześnie badając system sterowania i
starając się znaleźć sposób na odblokowanie drzwi. Uzbrojeni jedynie w pałki,
tarany i łomy trzej mistrzowie miecza nie daliby rady siłą przedrzeć się przez
masywne wrota. Na szczęście, mimo że o technologii wiedział niewiele, system
sterowania okazał się intuicyjny, a być może nawet celowo zbyt prosty, jak
gdyby jakiś mały demon nadal egzystował w komputerowych obwodach i chciał im
sprawić psikusa. Po upływie zaledwie kilku chwil, drzwi komory rozsunęły się z
sykiem, a z wnętrza buchnęło nasycone chemiczną wonią powietrze. Ellus
wstrzymał oddech obawiając się, że może to być jakiś trujący gaz, lecz zapach
szybko się ulotnił.
Przyćmione
światła awaryjne zapaliły się bez wstępnego mrugania i oświetliły
zakonserwowane postaci mężczyzny i kobiety. Oboje mieli po około dwadzieścia
lat, byli szczupli i pięknie zbudowani, mieli ciemne włosy, delikatne rysy
twarzy, a na ich rzęsach i wargach osiadł szron. Oboje byli nadzy.
Ellus
poczuł obrzydzenie niczym nagły ciężar w żołądku. „Biedacy. Musieli być
przedmiotem eksperymentów.”
Kelian
zauważył, „Manford życzyłby sobie, abyśmy wyprawili im porządny pogrzeb.”
„Umysł
ludzki jest świętością,” zaintonował Alon.
W
rażącej sprzeczności z oceną ich śmierci, zarówno młody mężczyzna, jak i
kobieta jednocześnie otworzyli oczy. Przez chwilę ich otoczone szarymi
tęczówkami powieki wyrażały zagubienie, potem zogniskowały się. Oboje zadrżeli,
wstrząsnęli ramionami i wzięli długi oddech, jaki bierze osoba, która zbyt
długo pozostawała pod wodą. Z okrzykiem zaskoczenia na ustach Ellus ruszył, aby
złapać młodą kobietę, zanim ta upadnie, lecz ona odrzuciła pomoc wykazując
zaskakującą siłę i bez trudu wyprostowała się.
Młody
mężczyzna wystąpił krok naprzód, potrząsnął głową jakby otrząsając się ze snu.
„To było długie oczekiwanie. Upłynęły dziesięciolecia… czy stulecia?”
„Uwolniliśmy
was. Jesteście bezpieczni,” powiedział Ellus. „Kim jesteście?”
Odpowiedziała
mu młoda kobieta, „Ja nazywam się Hyla, a to mój brat bliźniak – Andros.”
„Czy
jesteśmy teraz wolni?” zapytał mężczyzna.
Mistrzowie
miecza wyprowadzili ich z chłodni. „Tak, jesteście wolni – ocaliliśmy was,”
powiedział Ellus.
Kelian
dodał, „Nie ma już Omniusa i myślących maszyn. Wszystkie cymeki zostały
zniszczone, aż do ostatniego. Zwyciężyliśmy! Jesteście bezpieczni – wasz długi
koszmar w końcu się skończył.”
Bliźnięta
spojrzały po sobie. Ich twarze zwracały się ku poszczególnym mistrzom miecza. Z
innych pomieszczeń kompleksu dobiegały odgłosy destrukcji, towarzyszące
postępom pracy Butlerian dewastujących maszyny i komputery.
„Na
szczęście znaleźliśmy was w samą porę,” powiedział Ellus. „Wkrótce zakończymy
niszczenie tej bazy.”
Oczy
Androsa zwęziły się a twarz przybrała zacięty wyraz. „Nie powinni tego robić.”
„Podróżujemy
do każdej znanej bazy maszyn i zmiatamy z powierzchni ziemi wszelkie
pozostałości po rządach strachu cymeków,” powiedział mistrz miecza Alon. „To
nasza misja. Gdy zgnieciemy już wszystko, te mroczne wspomnienia przestaną nas
prześladować.”
Przez
oblicze młodego człowieka przemknął wyraz wściekłości. Jego blada skóra zaczęła
się mienić metalicznym blaskiem, jakby spod spodu wypływała płynna rtęć. Andros
wyprostował dłoń, która nabrała twardości stali, i płynnym ciosem karate,
wykonanym jakby całkowicie bez wysiłku, ściął głowę mistrza miecza.
Zanim
jeszcze z kikuta szyi Alona wytrysnęła fontanna krwi, do akcji ruszyła młoda
kobieta. Hayla wyprowadziła cios pięścią w klatkę piersiową Keliana, miażdżąc
mostek i przebijając się poprzez kręgosłup na drugą stronę.
Mistrz
miecza Ellus miał akurat tyle czasu, aby wyciągnąć miecz i zadać cios, który
Hayla sparowała pancernym przedramieniem. Rozległ się metaliczny dźwięk i
nieoczekiwana wibracja miecza niemal nie zwichnęła mu ręki w stawie barkowym.
Walczył z najbardziej wyszukanymi mekami bojowymi na Ginazie; jego sensei
stawał do pojedynku z nim działając na najbardziej wymagających i najszybszych
ustawieniach dostępnych w pamięci maszyny. Lecz nikt nie przygotował go na
spotkanie z tymi bliźniętami.
Młoda
kobieta chwyciła miecz Ellusa obiema rękami i złamała ostrze na pół, następnie
wymierzyła silny cios w podstawę jego czaski, łamiąc kręgosłup i pozbawiając go
władzy nad własnym ciałem. Ostatni mistrz miecza padł na podłogę – nadal
przytomny, nadal świadomy.
W
chwili, kiedy Ellus padał, do pomieszczenia weszło troje zgrzanych Butlerian.
Ze złowrogim uśmiechem na twarzy, Andros ruszył ku nim i zaczął rozdzierać ich
ciała na kawałki, wyrywając kończynę za kończyną.
Hyla
stanęła nad sparaliżowanym Ellusem, przyglądając mu się. Jej twarz była młoda,
piękna i nieludzka. Mistrz miecza słyszał krzyki, gdy jej brat rozprawiał się z
trójką Butlerian. Potem młodzieniec ruszył w plątaninę korytarzy, aby wytropić
pozostałych. W starciu z nim nikt z nich nie miał najmniejszych szans.
Hyla
pochyliła się niżej nad Ellusem i powiedziała, „Jesteśmy dziećmi Agamemnona.
Wraz z bratem czuwaliśmy tu od dziesięcioleci nie mając nic do roboty poza
marzeniem, zadawaniem pytań i czekaniem. Teraz, zanim cię zabiję, powiesz mi
dokładnie, co się zdarzyło w minionych latach. Musimy to wiedzieć.”
Mistrz
miecza zacisnął usta.
W
sąsiednim module rozbrzmiał kolejny koncert przerażonych wrzasków, odbijając
się echem od zakrzywionych, metalowych ścian.
„Opowiadaj.” Hyla pochyliła się jeszcze
niżej, wyciągnęła palec wskazujący, i zaczęła bawić się poszturchując jego oko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz