Od czasu do czasu otrzymuję pytania o to, jak zabrać się za nagrywanie i kiedy ja mam czas się tym zajmować :)
Odpowiedź na drugą część pytania jest w miarę prosta - mam przywilej samodzielnego regulowania sobie czasu i ilości pracy, więc decyzja o tym, aby usiąść przed mikrofonem nie jest walką z obiektywnymi przeciwnościami (np. 8-godzinnym czasem pracy i koniecznością dojazdów), a tylko kwestią wyboru. Mógłbym ten czas spędzić oglądając telewizję, albo wychodząc na długi spacer. Wybieram mikrofon (choć, uczciwie mówiąc, za owe długie spacery także muszę się zabrać). Oczywiście nie każdy ma taki luksus. Ale - żeby z tej wypowiedzi coś wynikało dla ew. "nagrywaczy" - z pewnością do mikrofonu należy siadać wtedy, gdy wasze czytanie nie będzie przeszkadzało innym domownikom, ani oni nie będą przeszkadzać w nagraniu. W praktyce, najlepiej jest zapewnić sobie izolację (więc, albo "Kevin sam w domu", albo ustronny i zaciszny kącik, do którego nie dobiegają rozmowy domowników, dźwięk z telewizora i ujadanie psa).
Pierwsza część pytania jest bardziej złożona. Jak się za to zabrać? Po pierwsze - zadajcie sobie pytanie, czy lubicie czytać na głos i czy inni lubią słuchać jak czytacie? Ja, jako dziecko sporo czytałem na głos rodzicom (a także oni sobie nawzajem, co było dla mnie przykładem), potem przez parę lat pracowałem przy mikrofonie, więc na to pytanie mogłem odpowiedzieć, że: ja lubię i mnie (zasadniczo) też lubią. Po drugie - czytanie do mikrofonu różni się od czytania na głos np. dzieciom. Różnicę stanowi sam mikrofon. Do mikrofonu mówi się (i czyta) ciszej i spokojniej niż do żywego człowieka. Można by to było porównać do czytania komuś do ucha. Im spokojniej, z luźną przeponą i nie ściśniętym gardłem, będziecie w stanie czytać, tym bliżej mikrofonu będą mogły się znaleźć Wasze usta, a to spowoduje wydobycie bardzo pożądanych niskich tonów. Tu ostrzeżenie - początki są trudne. I niemal nikt nie lubi swojego głosu odtwarzanego z głośnika - zawsze wydaje nam się, że własny głos brzmi dziwnie.
Często dostaję pytania o sprzęt do nagrywania. W żadnym razie to, czym się chcę podzielić, nie stanowi żadnej "prawdy objawionej", i z pewnością jest wiele różnych rozwiązań, ale moje zdanie jest takie: jeśli człowiek dobrze i poprawnie czytający, o miłym głosie, dobrej intonacji i dykcji, a nawet z talentami aktorskimi (których niestety mi całkowicie brak) nagra się korzystając z byle jakiego, taniego mikrofonu przy słuchawkach do komputera, to zwykle wszystkie zalety natychmiast ulegają przyćmieniu przez to, że dźwięk jest płaski, pozbawiony niskich tonów i głębi, czytający brzmi jakby mówił przez nos. Jakość nagrania (szum, nadmiar tonów wysokich, pykanie, mlaskanie i wszystko to co się nagrywa mając tyci mikrofon niemal wepchnięty do gardła) dominują nad dobrą dykcją i intonacją. Jeśli więc coś ma z tego być, warto zainwestować w trochę porządniejszy mikrofon. Poradnictwa technicznego nie będę uprawiał, bo się na tym niedostatecznie znam, ale są dostępne mikrofony pojemnościowe (studyjne) z membranami o dużej wielkości, wyposażone w wejście USB. Podłącza się je bezpośrednio pod komputer i "studio" gotowe. No, może "prawie gotowe" - warto zadbać jeszcze o dwie rzeczy: o osłonę mikrofonu (gąbkę lub tzw. plujkę), która wyeliminuje głoski wybuchowe (np. "p", "b") powodujące nieprzyjemne strzelanie w nagraniu i zapobiegnie nagrywaniu dźwięku dmuchania w mikrofon; oraz o takie wytłumienie otoczenia, żeby do mikrofonu nie wracało echo odbite od ścian (wystarczy ustawić się z mikrofonem przodem do zasłon, które nie odbijają fal dźwiękowych). Warto poczytać, popytać i zainwestować trochę w porządny mikrofon. Naprawdę!
Do nagrywania i montażu dźwięku na komputerze jest wiele programów (komercyjnych i darmowych). Nie jest potrzebny najbardziej rozbudowany program do wielościeżkowej edycji nagrań muzycznych. Ja i tak pracuję na ścieżkach mono, i w najbardziej skomplikowanych momentach montażu "Amerykańskich bogów" Gaimana używałem raptem trzech ścieżek. W 98% przypadków cała edycja odbywa się na jednej ścieżce monofonicznej, i polega na zaznaczeniu fragmentu do wycięcia i jego usunięcia. Ja pracuję na darmowym Audacity, ale - jak powiedziałem powyżej - wybór jest ogromny.
Jeśli ktoś się zastanawia, czy w ogóle montować, odpowiadam - TAK. Lepiej jest nagrać dwa czy trzy razy fragment, w którym znalazł się błąd, a potem zmontować na czysto, niż machnąć ręką i zostawić nagranie z błędem.
A jaki będzie efekt. Nie dowiesz się, zanim nie spróbujesz :)
Odpowiedź na drugą część pytania jest w miarę prosta - mam przywilej samodzielnego regulowania sobie czasu i ilości pracy, więc decyzja o tym, aby usiąść przed mikrofonem nie jest walką z obiektywnymi przeciwnościami (np. 8-godzinnym czasem pracy i koniecznością dojazdów), a tylko kwestią wyboru. Mógłbym ten czas spędzić oglądając telewizję, albo wychodząc na długi spacer. Wybieram mikrofon (choć, uczciwie mówiąc, za owe długie spacery także muszę się zabrać). Oczywiście nie każdy ma taki luksus. Ale - żeby z tej wypowiedzi coś wynikało dla ew. "nagrywaczy" - z pewnością do mikrofonu należy siadać wtedy, gdy wasze czytanie nie będzie przeszkadzało innym domownikom, ani oni nie będą przeszkadzać w nagraniu. W praktyce, najlepiej jest zapewnić sobie izolację (więc, albo "Kevin sam w domu", albo ustronny i zaciszny kącik, do którego nie dobiegają rozmowy domowników, dźwięk z telewizora i ujadanie psa).
Pierwsza część pytania jest bardziej złożona. Jak się za to zabrać? Po pierwsze - zadajcie sobie pytanie, czy lubicie czytać na głos i czy inni lubią słuchać jak czytacie? Ja, jako dziecko sporo czytałem na głos rodzicom (a także oni sobie nawzajem, co było dla mnie przykładem), potem przez parę lat pracowałem przy mikrofonie, więc na to pytanie mogłem odpowiedzieć, że: ja lubię i mnie (zasadniczo) też lubią. Po drugie - czytanie do mikrofonu różni się od czytania na głos np. dzieciom. Różnicę stanowi sam mikrofon. Do mikrofonu mówi się (i czyta) ciszej i spokojniej niż do żywego człowieka. Można by to było porównać do czytania komuś do ucha. Im spokojniej, z luźną przeponą i nie ściśniętym gardłem, będziecie w stanie czytać, tym bliżej mikrofonu będą mogły się znaleźć Wasze usta, a to spowoduje wydobycie bardzo pożądanych niskich tonów. Tu ostrzeżenie - początki są trudne. I niemal nikt nie lubi swojego głosu odtwarzanego z głośnika - zawsze wydaje nam się, że własny głos brzmi dziwnie.
Często dostaję pytania o sprzęt do nagrywania. W żadnym razie to, czym się chcę podzielić, nie stanowi żadnej "prawdy objawionej", i z pewnością jest wiele różnych rozwiązań, ale moje zdanie jest takie: jeśli człowiek dobrze i poprawnie czytający, o miłym głosie, dobrej intonacji i dykcji, a nawet z talentami aktorskimi (których niestety mi całkowicie brak) nagra się korzystając z byle jakiego, taniego mikrofonu przy słuchawkach do komputera, to zwykle wszystkie zalety natychmiast ulegają przyćmieniu przez to, że dźwięk jest płaski, pozbawiony niskich tonów i głębi, czytający brzmi jakby mówił przez nos. Jakość nagrania (szum, nadmiar tonów wysokich, pykanie, mlaskanie i wszystko to co się nagrywa mając tyci mikrofon niemal wepchnięty do gardła) dominują nad dobrą dykcją i intonacją. Jeśli więc coś ma z tego być, warto zainwestować w trochę porządniejszy mikrofon. Poradnictwa technicznego nie będę uprawiał, bo się na tym niedostatecznie znam, ale są dostępne mikrofony pojemnościowe (studyjne) z membranami o dużej wielkości, wyposażone w wejście USB. Podłącza się je bezpośrednio pod komputer i "studio" gotowe. No, może "prawie gotowe" - warto zadbać jeszcze o dwie rzeczy: o osłonę mikrofonu (gąbkę lub tzw. plujkę), która wyeliminuje głoski wybuchowe (np. "p", "b") powodujące nieprzyjemne strzelanie w nagraniu i zapobiegnie nagrywaniu dźwięku dmuchania w mikrofon; oraz o takie wytłumienie otoczenia, żeby do mikrofonu nie wracało echo odbite od ścian (wystarczy ustawić się z mikrofonem przodem do zasłon, które nie odbijają fal dźwiękowych). Warto poczytać, popytać i zainwestować trochę w porządny mikrofon. Naprawdę!
Do nagrywania i montażu dźwięku na komputerze jest wiele programów (komercyjnych i darmowych). Nie jest potrzebny najbardziej rozbudowany program do wielościeżkowej edycji nagrań muzycznych. Ja i tak pracuję na ścieżkach mono, i w najbardziej skomplikowanych momentach montażu "Amerykańskich bogów" Gaimana używałem raptem trzech ścieżek. W 98% przypadków cała edycja odbywa się na jednej ścieżce monofonicznej, i polega na zaznaczeniu fragmentu do wycięcia i jego usunięcia. Ja pracuję na darmowym Audacity, ale - jak powiedziałem powyżej - wybór jest ogromny.
Jeśli ktoś się zastanawia, czy w ogóle montować, odpowiadam - TAK. Lepiej jest nagrać dwa czy trzy razy fragment, w którym znalazł się błąd, a potem zmontować na czysto, niż machnąć ręką i zostawić nagranie z błędem.
A jaki będzie efekt. Nie dowiesz się, zanim nie spróbujesz :)