Jestem w trakcie nagrywania Atlasa zbuntowanego. (Pisałem o tym poprzednio)
W skądinąd idiotycznym filmie "Skarb narodów" jest taki drobny moment, w którym kobieta słucha wypowiedzi mężczyzny i stwierdza "nikt już nie mówi w ten sposób". Czytając narrację Ayn Rand nasuwa mi się właśnie to zdanie - nikt już nie mówi w ten sposób.
Język jest krystalicznie przejrzysty i prosty. A jednak zdania mienią się rewelacyjnymi perełkami opisów - czasami są to dwa - trzy słowa, które malują cały, plastyczny obraz.
Ale język ten nie służy samemu sobie. Zdecydowanie nie chodzi o fajerwerki i upajanie się własną elokwencją. Drogocenne kamienie języka służą opisowi świata strasznego. Świata, w którym dojmującym uczuciem jest rezygnacja, pogodzenie z absurdem, poczucie zniewolenia w sieci jakiś mętnych interesów wspieranych przez równie mętne media.
Po ponad 50 latach od powstania "Atlas" zaczyna się ziszczać. Chciałoby się powiedzieć: "Kim jest John Galt?"
W skądinąd idiotycznym filmie "Skarb narodów" jest taki drobny moment, w którym kobieta słucha wypowiedzi mężczyzny i stwierdza "nikt już nie mówi w ten sposób". Czytając narrację Ayn Rand nasuwa mi się właśnie to zdanie - nikt już nie mówi w ten sposób.
Język jest krystalicznie przejrzysty i prosty. A jednak zdania mienią się rewelacyjnymi perełkami opisów - czasami są to dwa - trzy słowa, które malują cały, plastyczny obraz.
Ale język ten nie służy samemu sobie. Zdecydowanie nie chodzi o fajerwerki i upajanie się własną elokwencją. Drogocenne kamienie języka służą opisowi świata strasznego. Świata, w którym dojmującym uczuciem jest rezygnacja, pogodzenie z absurdem, poczucie zniewolenia w sieci jakiś mętnych interesów wspieranych przez równie mętne media.
Po ponad 50 latach od powstania "Atlas" zaczyna się ziszczać. Chciałoby się powiedzieć: "Kim jest John Galt?"