Dobra maszyna to
martwa maszyna
- Manford Torondo, fragment przemówienia na Lampadasie
W Zimii ufundowano wiele pomników wykonanych z wraków
form bojowych cymeków, lecz Cesarz musiał ustanowić przed nimi stałe straże,
aby nie dopuścić do ich niszczenia przez Butlerian. Choć miały za zadanie
upamiętnienie zwycięstwa nad myślącymi maszynami, ruch antytechnologiczny chciał
zmieść takie pozostałości z powierzchni ziemi… wszystkie „pokusy”, jak je
nazwywali.
Choć
Dżihad został wygrany stulecie temu, Roderick Korrino – dostrzegając potrzebę
rozładowywania nadal nagromadzonego gniewu – przekonał brata do organizacji
oficjalnej uroczystości, zaworu bezpieczeństwa, przez który będzie można
spuścić nadmierne ciśnienie społeczne. Co miesiąc wybrani spośród ludzi
szermierze mieli okazję zaatakowania jakiegoś przedstawiciela uciążliwych
maszyn. Salvadorowi bardzo się ten pomysł spodobał, i każdy kolejny „festiwal
zniszczenia” przesłaniał wspaniałością poprzedni.
Teraz,
Roderick w towarzystwie nadąsanej siostry jechał powozem zaprzężonym w dwa
salusańskie ogiery. Najnowszy spektakl miał się odbyć na peryferiach Zimii,
pomiędzy białymi iglicami stolicy a rozległymi wzgórzami, na których szlachta
miała swoje posiadłości, winnice i sady.
Zbliżało
się południe. Gromadzące się tłumy były w nastroju do zabawy. Obywatele
urządzili pikniki szeroko otaczając teren, na którym zgromadzono pozostałości
myślących maszyn, które dziś miały zostać zniszczone: mały statek zwiadowczy
robotów i kapsułę – jedną z tych, za pomocą których Omnius rozprzestrzeniał
epidemię. Żaden z tych obiektów nie pozostał po wojnie właśnie w tym miejscu,
lecz zostały tu przewiezione z magazynów, w których zachowano wiele podobnych
reliktów. Jeśli wzięło się pod uwagę jaki obszar zajmowały Zsynchronizowane
Światy, pozostałości po maszynach nie było trudno odnaleźć. Było ich znacznie
więcej, niż będzie potrzebnych do organizacji tego typu imprez przez wiele
kolejnych lat.
Już
teraz, rozbawione dzieciaki ciskały kamieniami w metalowe obiekty. Celne
pociski odbijały się do pancerzy z głośnym dzwonieniem. Wkrótce przyjdzie pora
na dorosłych, którzy wyrządzą większe szkody.
Siedząc
w powozie Roderick był spokojny i emanował profesjonalizmem. Stanowił wcielenie
godnego reprezentanta Dworu Cesarskiego. Anna natomiast nie wydawała się być w
świątecznym nastroju. Podczas całej drogi z Pałacu, dziewczyna użalała się na
swoją rozłąkę z Hirondo Nefem, i błagała Rodericka o pomoc w jego odnalezieniu
(czego oczywiście nie mógł dla niej zrobić). Była tak delikatna, wychowana pod
kloszem… Tak łatwo było ją zranić. Roderick był rozdarty pomiędzy myślą, że co
jej nie zabije, uczyni ją mocniejszą, a braterską chęcią chronienia jej przed
cierpieniami, także cierpieniami złamanego serca.
„Hirondo
nie żyje!” powiedziała. „Po prostu wiem, że tak jest! Salvador kazał go
zamordować!”
Powóz
zatrzymał się z szarpnięciem. Roderick objął wstrząsaną spazmatycznym płaczem
siostrę ramieniem, starając się ją uspokoić i pocieszyć. „Nasz brat nie
zrobiłby tak. Zapewniam Cię, że po prostu przydzielił mu inne miejsce, gdzie
będzie mógł zacząć wszystko od nowa. Także ty możesz zacząć swoje życie od
nowa. Chcemy Cię tylko chronić.”
W
rzeczywistości Roderick sam nie dopuścił do tego, aby Salvador zabił kucharza
na miejscu. Zainterweniował w samą porę i umieścił młodzieńca w areszcie,
głównie w trosce o jego bezpieczeństwo. Następnie, odciągnąwszy brata na bok, Roderick
poradził mu: „Cesarz nie ma innego wyjścia, i musi mieć krew na rękach, ale nie
wolno Ci nigdy zabijać, jeśli nie musisz.” Na szczęście, Salvador posłuchał go,
tak jak zwykle. Nef został odesłany, przydzielony do jednej z posiadłości poza
miastem, gdzie nie będzie miał nigdy więcej okazji wykorzystania Anny.
Siostra
spojrzała na niego i jej niebieskie oczy wypełniły się łzami. „Nie chcę być
chroniona – Chcę mojego Hirondo!”
Roderick
nie mógł znieść wyrazu bólu malującego się na twarzy siostry. Wydawało się, że
Anna nie pamiętała już, że ledwie kilka miesięcy wcześniej zadurzona była po
uszy w młodym gwardziście. Była w niej taka potrzeba miłości i akceptacji, że
jej emocje przypominały wąż pod wysokim ciśnieniem – nie od powstrzymania i
niemożliwy do opanowania.
„Przykro
mi, że cierpisz, Anno.”
„Czy
wiesz, gdzie jest Hirondo? Kocham go – muszę się z nim zobaczyć.”
„Cesarz
uważa nie jest do odpowiednie towarzystwo dla Ciebie. Hirondo powinien zdawać
sobie z tego sprawę i nie dopuścić do postawienia Cię w takiej sytuacji. Takie
już jest życie. Będziesz musiała znaleźć dla siebie kogoś, kto pochodzi z
Twojej klasy. Jesteśmy Korrinami, i pewne rzeczy nam nie uchodzą.”
Będą
wkrótce musieli z Salvadorem omówić sprawę jej zamążpójścia. Nie powinno być trudno
znaleźć jakiegoś szlachcica, którego pokocha równie mocno. Chyba, że postanowi
trwać w oślim uporze.
Starła
łzy z policzków. „Nie mam więc prawa kochać? Na łożu śmierci, nasz ojciec
powiedział, że chce abyśmy zawarli dobre związki małżeńskie.”
„Masz
prawo kochać, droga siostro, jeśli znajdziesz odpowiedni przedmiot uczucia:
Cesarz Jules nie miał z pewnością na myśli małżeństwa z kucharzem.” Pocałował
ją w czoło. „To co musiał zrobić nie sprawiło Salvadorowi przyjemności.
Wykonywał swój obowiązek. Ty także musisz zrozumieć, jakie obowiązki ciążą na
Tobie. Posłuchaj mnie jak brata – zapomnij o Hirondo.”
„Ale
oni po prostu zabrali go ode mnie! Nie mieliśmy nawet okazji się pożegnać.
Muszę go zobaczyć ostatni raz. Jak mam żyć, jeśli nie wiem, czy nic mu się nie
stało, jeśli nie zobaczę go na własne oczy? Obiecuję, jeśli powiesz mi gdzie on
jest, od tej pory wezmę odpowiedzialność za siebie.”
Roderick
pokręcił odmownie głową, ale Anna nie zaprzestała błagań. „Musimy brać na
siebie odpowiedzialność niezależnie od tego, czy dostajemy to, na co mamy
ochotę, czy nie.” Otworzył drzwiczki powozu. „Chodźmy i spełnijmy naszą
powinność. Ludzie czekają. Oni wszyscy Cię uwielbiają.”
Oboje
Korrinowie przeszli na ozdobione flagami podwyższenie, ustawione tu specjalnie
z tej okazji, i spojrzeli w dół na zgromadzone tłumy. Ciskające kamieniami
dzieci usunięto na bezpieczną odległość od nieruchomych maszyn. Opiekę nad nimi
przejęli gwardziści i opiekunki, dzięki czemu rodzice mogli wziąć udział w
święcie. Tłum ruszył naprzód, zelektryzowany przybyciem cesarskiego rodzeństwa.
Większość cisnących się ludzi niosło pałki, pręty, młoty i łomy.
„Pozwolę
Ci tym razem czynić honory,” powiedział Roderick do siostry. „Uwolnij energię
tych ludzi.” Zanim sama z nich wytryśnie,
niekontrolowana.
Anna,
z zaczerwienionymi od płaczu oczyma, podeszła do krawędzi podwyższenia.
Zgromadzeni zamilkli, wstrzymując oddech, niczym sfora gończych psów
czekających, aż zostaną spuszczone ze smyczy i ruszą w pościg za zającem.
Statek robotów i przenosząca zarazę kapsuła czekały, nienaruszone. Symbole
potwornej tyranii maszyn,… którą pamiętało już niewielu. Lecz ludzie ci
wiedzieli to, czego zostali nauczeni. I wiedzieli czego mają nienawidzić.
Anna
wzniosła rękę i tłum zamarł. Robiła to już wcześniej i znała słowa, lecz
Roderick sprężył się w gotowości zastąpienia jej, gdyby uczucia związane z
utraconym Hirondo wzięły w niej górę. Wzięła głęboki oddech i spojrzała
przelotnie na niego. Napotykając jej spojrzenie skinął zachęcająco głową.
Anna
powiedziała, „Pokonaliśmy myślące maszyny, lecz nigdy nie zapomnimy tego, co
nam wyrządziły.” Zgromadzeni zamruczeli i zasyczeli, zaciskając dłonie mocniej
na prymitywnej, lecz niszczącej broni. „Niech ten dzień będzie dla nas i dla
naszych dzieci pamiątką naszego zwycięstwa nad maszynami, które nas niewoliły.”
Opuściła rękę w geście przywodzącym na myśl cios siekierą. Tłum ruszył naprzód.
Gdy
na kapsułę i statek robotów spadły ciosy prętów, pałek i młotów rozległ się
ogłuszający huk. Płyty poszycia wygięły się. Panele sterowania poszły w
drzazgi, plazowe okna rozpadły się na tysiące kawałków. Ludzie śmiali się i
wiwatowali, niektórzy wywrzaskiwali swój gniew w bezsłownych okrzykach,
miażdżąc symbolicznego wroga rodem z sennych koszmarów.
Gorączka
destrukcji trwała przez pół godziny. W tym czasie ludzie nasycili się, a
pozostałości maszyn zostały zamienione w bezkształtne, nierozpoznawalne
odłamki.
Gdy
po policzkach Anny Korrino popłynęły łzy, ludzie sądzili, że płacze ze
szczęścia myśląc o zwycięstwie rodzaju ludzkiego, ale Roderick wiedział lepiej.
***
Pomimo wszelkich starań dołożonych przez obu braci, aby
ukryć Hirondo przed księżniczką, zakochany chłopak znalazł sposób, aby
przemycić do niej wiadomość. Udało mu się potajemnie przesłać wiadomość o
miejscu swojego pobytu do Lady Orenny, która sprzyjała kochankom. Dla innych
mogła być zimna i pozbawiona miłości, lecz Cesarzowa Dziewica miała do Anny
szczególną słabość, więc zaaranżowała jej wymknięcie się na ostatnie,
pożegnalne spotkanie.
W
ten sposób Anna i Hirondo przeżyli nieoczekiwane i wspaniałe zjednoczenie w
pokojach dla służby posiadłości, do której zesłany został młodzieniec. W duszy
wiedziała, że ich przeznaczeniem było być razem.
Anna
głęboko się zakochała w tym mężczyźnie i nie mogła sobie wyobrazić spędzenia
reszty życia bez niego, pomimo jego niskiego statusu. Teraz, gdy znów byli
razem, oboje szeptali o ocieczce na Harmonthepa, Chusuk, albo jakiś inny,
odległy świat. „Nie ma znaczenia dokąd, jeśli tylko będziemy razem,”
wyszeptała, tuląc się do niego na łóżku.
Hirondo
miał oliwkowej barwy skórę i kształtną budowę, oraz brązowe oczy, w których
zawsze zdawał się czaić smutek. Dotknęła jego nagiej piersi chcąc znów się z
nim kochać, ale on wydawał się być zatroskany. „Pragnę ucieczki z Tobą bardziej
niż czegokolwiek na świecie, Anno, ale to się nam nie uda. Nie mam pieniędzy,
nie mam sposobów, nie mam kontaktów.”
„Ja
mam to wszystko, kochany. Jakoś damy radę. Ja się tym zajmę.” Nie miała żadnych
wątpliwości; kochali się i nic nie mogło stanąć im na drodze. „Musimy to
zrobić.”
Potrząsnął
głową. „Twoja rodzina wyśledzi nas. To się nie może udać. Są zbyt potężni. To
spotkanie musi być naszym pożegnaniem… ale nigdy Cię nie zapomnę.”
Popatrzyła
na niego wilkiem, niezadowolona z pesymizmu, któremu uległ i zastanawiając się,
dlaczego wszyscy sprzysięgli się przeciwko jej szczęściu. Nagle skrępowana
własną nagością podniosła się z łóżka i
zaczęła ubierać. W jej głowie zaświtała myśl, że może popełniła błąd. Tak strasznie
tęskniła za Hirondo, a teraz zdawało się, że jej kochankowi brak siły woli.
Bardzo dobrze, sama wszystko zorganizuje, nie czekając na jego zgodę czy
współpracę, i udowodni Hirondo, że wszystko da się zorganizować.
Nagle,
bez ostrzeżenia, drzwi do pomieszczeń służby stanęły otworem i wbiegli przez
nie umundurowani strażnicy imperialni, wykrzykując komendy i chwytając
starającego się uciekać Hirondo. Annę ujęli z większą delikatnością, lecz
trzymali ją dostatecznie mocno, aby nie mogła umknąć.
Potrząsając
głową ze smutnym wyrazem rozczarowania, ślad za strażnikami do pokoju wszedł
Roderick. „Anno, bardzo starałem się Ci pomóc, lecz teraz to już poza moimi
możliwościami.”
Starała
się wyrwać i podbiec do Hirondo, ale nie udało jej się uwolnić z rąk
strażników. „Skąd wiedziałeś?”
„Dowiadywanie
się o takich rzeczach, to moja praca. A ty niespecjalnie umiejętnie zacierałaś
ślady.”
Zabrali
Annę z powrotem do pałacu cesarskiego i odprowadzili ją bezpośrednio do
prywatnych komnat Cesarza. Roderick stał z boku, z rękoma skrzyżowanymi na
piersi. Salvador miał na sobie złoto-białą oficjalną szatę i wyglądał, jakby
został odwołany bezpośrednio z sesji Landsraadu. Powitał siostrę z gniewną
miną.
Anna
padła przed nim na kolana i ujęła skraj szaty. „Proszę, Salvadorze! Pozwól mi
zrzec się tytułu i uciec z Hirondo. Nie będę prosiła o pieniądze. Zmienię
nazwisko. Wspólne życie jest naszym przeznaczeniem!”
Salvador
spojrzał ku górze, jakby błagając niebiosa o pomoc, a następnie utkwił w niej
wzrok. „Tak się nigdy nie stanie. Jesteś Korrino i na zawsze pozostaniesz
Korrino. Nasz ojciec polecił nam, abyśmy się o Ciebie troszczyli..” Kolejne
słowa wypowiedział takim tonem, jakby ogłaszał cesarski dekret. „Nigdy więcej
nie zobaczysz Hirondo Nefa.”
„Nie
zabijaj go! Proszę, nie czyń mu krzywdy.”
Salvador
zacisnął wargi i odchylił się w krześle. „To byłoby najprostsze wyjście, lecz
nie on mnie teraz zajmuje. Poza tym, znalazłabyś sobie kolejny, nieodpowiedni
obiekt wetchnień. Zabicie Hirondo nie rozwiązuje zasadniczego problemu, droga
siostro, ponieważ to ty jesteś tym problemem. Nasz brat ma znacznie bardziej
rozsądny pomysł.”
Roderick
skrzywił się, jakby nie w smak było mu przypisywanie autorstwa tego pomysłu.
Albo obarczanie go winą za niego. „Jesteśmy pod wielkim wrażeniem Dorotei i
innych Sióstr pozostających na cesarskim dworze. Są to kobiety wyrafinowane i
mądre, a szkoła na Rossaku jest jedną z najlepszych w całym cesarstwie.
Rozwiązanie jest oczywiste.”
Salvador
wyszarpnął skraj swojej szaty z uchwytu Anny i odepchnął ją. „Wysyłamy Cię do Zgromadzenia
żeńskiego, gdzie – mamy nadzieję – znajdziesz cel dla swojego życia. Może w ich
szkoleniu odnajdziesz coś cennego i wartościowego, zamiast marnować czas na
marzenia i bezcelowe plany. Musisz dorosnąć. Nie możemy dłużej zajmować się
Tobą tutaj, na dworze.”
Anna
spojrzała na Rodericka w poszukiwaniu pomocy, lecz on tylko potrząsnął głową i
powiedział, „Tak będzie dla Ciebie najlepiej. Być może teraz nie zdajesz sobie
z tego sprawy, lecz któregoś dnia podziękujesz Cesarzowi za jego dobroć.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz