Odwiedziłem ostatnio Gruzję. Żaden ze mnie Tony Halik, więc opowieściami podróżniczymi dzielił się nie będę. Podzielę się natomiast opowieścią motoryzacyjną.
Jest taka rzecz, która się w Gruzji nie liczy - tą rzeczą jest stan techniczny i eksploatacja samochodu. Zabawa w pokazywanie sobie co smakowitszych kąsków w postaci niekompletnych pojazdów poruszających się po tamtejszych drogach nudzi się po jakichś 30 minutach. Z początku jest zabawnie: - O patrz, ten nie ma zderzaka! A ten nie ma nadkola! Zobacz, ten nie ma świateł! Kiedy jednak okazuje się, że to raczej pokazywanie sobie samochodów wyglądających na kompletne stanowi większe wyzwanie, człowiek po prostu przestaje zwracać uwagę. No, chyba że jest to Mitsubishi Eclipse nie posiadające ani obu nadkoli, ani błotników, ani tylnej szyby, nie wyposażone w światła przednie, prujące dziurawą drogą 140 km/h w środku nocy, z jedynym oświetleniem w postaci niebieskich ledowych świateł pozycyjnych. Wtedy człowiek mimowolnie staje i podziwia. Dochodzi do tego kwestia przepisów związanych z użytkowaniem pojazdów przez istoty ludzkie. Taksówki mają taką pojemność osobową, jaką zniosą wiezione osoby (byliśmy w piątkę i odpadało korzystanie wyłącznie z najmniejszych pojazdów typu Daewoo Tico, Suzuki Maruti. Reszta zabierała nas "na raz"). Klakson jest metodą porozumiewania się z innymi użytkownikami drogi i służy np. do sygnalizacji skrętu (bo kto powiedział, że mają do tego służyć migacze. A zresztą: jakie migacze?).
Przy okazji Policja jest absolutnie wszechobecna i wszechwidoczna (koguty tam są zawsze włączone, także podczas parkowania pod budką z kebabem).
Zapytaliśmy więc jednego z wiozących nas kierowców, czy Policja nie kontroluje, nie zatrzymuje, nie czepia się drobiazgów w postaci braku świateł w nocy i prędkości przekraczających dwukrotnie obowiązujący limit. Czasami się czepia i wtedy trzeba panu oficerowi zapłacić 5 Lari (takie ichnie złotówki, tylko o prawie połowę mniej warte) i przestaje się czepiać. Miejska legenda głosi, że żył tam kiedyś jakiś policjant, który nie wziął.
Natomiast w Polsce musieliśmy pokonać samochodem dystans dzielący nas od lotniska do miejsca zamieszkania. W miejscowości o wdzięcznej nazwie Skąpa, najwyraźniej przegapiliśmy oznaczenie terenu zabudowanego (okolica nie stanowiła wystarczającej wskazówki: kartoflisko po prawej, rzepak po lewej) i prędkość mieliśmy troszkę ponad przepisowe 50 km/h. Z ukrytego w krzakach radiowozu wyskoczył funkcjonariusz i machnął. Kolega kierowca wziął dokumenty i zgodnie z sugestią policjanta udał się z nim w owe krzaki. Usłyszał tam następujący wstęp do negocjacji: - Czy chce Pan zobaczyć wynik pomiaru prędkości?
Ośmielę się stworzyć następujący schemat takiej rozmowy:
Czy chce Pan zobaczyć wynik pomiaru prędkości?
Tak - Dostaje Pan mandat na przekroczenie zgodnie z taryfikatorem dla wielkości przekroczenia i punkty karne.
Nie - Ło! Panie! Aleś Pan przydepnął. Wiesz Pan, normalnie to by było milion monet do zapłacenia, ale co my będziemy w to cały aparat skarbowy państwa angażować, skoro w sektorze prywatnym będzie taniej. I bez punktów.
Henryk Kwinto powiedział w słynnym filmie, że "lepiej już kraść par excellence jako złodziej". To ja już wolę gruzińskiego policjanta, który nie aspiruje do uczciwości i z automatu zadowala się 5 Lari, niż rodzimego, który sugeruje, że wynik pomiaru prędkości zależy od tego, czy go zobaczę, czy nie.
Jest taka rzecz, która się w Gruzji nie liczy - tą rzeczą jest stan techniczny i eksploatacja samochodu. Zabawa w pokazywanie sobie co smakowitszych kąsków w postaci niekompletnych pojazdów poruszających się po tamtejszych drogach nudzi się po jakichś 30 minutach. Z początku jest zabawnie: - O patrz, ten nie ma zderzaka! A ten nie ma nadkola! Zobacz, ten nie ma świateł! Kiedy jednak okazuje się, że to raczej pokazywanie sobie samochodów wyglądających na kompletne stanowi większe wyzwanie, człowiek po prostu przestaje zwracać uwagę. No, chyba że jest to Mitsubishi Eclipse nie posiadające ani obu nadkoli, ani błotników, ani tylnej szyby, nie wyposażone w światła przednie, prujące dziurawą drogą 140 km/h w środku nocy, z jedynym oświetleniem w postaci niebieskich ledowych świateł pozycyjnych. Wtedy człowiek mimowolnie staje i podziwia. Dochodzi do tego kwestia przepisów związanych z użytkowaniem pojazdów przez istoty ludzkie. Taksówki mają taką pojemność osobową, jaką zniosą wiezione osoby (byliśmy w piątkę i odpadało korzystanie wyłącznie z najmniejszych pojazdów typu Daewoo Tico, Suzuki Maruti. Reszta zabierała nas "na raz"). Klakson jest metodą porozumiewania się z innymi użytkownikami drogi i służy np. do sygnalizacji skrętu (bo kto powiedział, że mają do tego służyć migacze. A zresztą: jakie migacze?).
Przy okazji Policja jest absolutnie wszechobecna i wszechwidoczna (koguty tam są zawsze włączone, także podczas parkowania pod budką z kebabem).
Zapytaliśmy więc jednego z wiozących nas kierowców, czy Policja nie kontroluje, nie zatrzymuje, nie czepia się drobiazgów w postaci braku świateł w nocy i prędkości przekraczających dwukrotnie obowiązujący limit. Czasami się czepia i wtedy trzeba panu oficerowi zapłacić 5 Lari (takie ichnie złotówki, tylko o prawie połowę mniej warte) i przestaje się czepiać. Miejska legenda głosi, że żył tam kiedyś jakiś policjant, który nie wziął.
Natomiast w Polsce musieliśmy pokonać samochodem dystans dzielący nas od lotniska do miejsca zamieszkania. W miejscowości o wdzięcznej nazwie Skąpa, najwyraźniej przegapiliśmy oznaczenie terenu zabudowanego (okolica nie stanowiła wystarczającej wskazówki: kartoflisko po prawej, rzepak po lewej) i prędkość mieliśmy troszkę ponad przepisowe 50 km/h. Z ukrytego w krzakach radiowozu wyskoczył funkcjonariusz i machnął. Kolega kierowca wziął dokumenty i zgodnie z sugestią policjanta udał się z nim w owe krzaki. Usłyszał tam następujący wstęp do negocjacji: - Czy chce Pan zobaczyć wynik pomiaru prędkości?
Ośmielę się stworzyć następujący schemat takiej rozmowy:
Czy chce Pan zobaczyć wynik pomiaru prędkości?
Tak - Dostaje Pan mandat na przekroczenie zgodnie z taryfikatorem dla wielkości przekroczenia i punkty karne.
Nie - Ło! Panie! Aleś Pan przydepnął. Wiesz Pan, normalnie to by było milion monet do zapłacenia, ale co my będziemy w to cały aparat skarbowy państwa angażować, skoro w sektorze prywatnym będzie taniej. I bez punktów.
Henryk Kwinto powiedział w słynnym filmie, że "lepiej już kraść par excellence jako złodziej". To ja już wolę gruzińskiego policjanta, który nie aspiruje do uczciwości i z automatu zadowala się 5 Lari, niż rodzimego, który sugeruje, że wynik pomiaru prędkości zależy od tego, czy go zobaczę, czy nie.