Cebulistan był dość młodą monarchią. Wcześniej pod okupacją
sąsiadów, musiał włożyć wiele krwi i potu swoich obywateli, by przywrócić na
tron swojego własnego króla.
Wydatki młodego państwa przekraczały niestety jego
przychody. W dobie rosnącego deficytu i równie rosnących oczekiwań gwarków i
szkutników, a także cieśli i zdunów, pewne świadczenia królewskie były, siłą
rzeczy, spychane na plan dalszy.
Plagą królestwa były natomiast smoki. A była to plaga
kosztowna: międzynarodowe kampanie reklamowe w poszukiwaniu smokobójców,
nagrody dla tych, którzy podjęli się zadania i dostarczyli do zamku głowę choć
jednego ubitego potwora, a także rosnące odszkodowania dla rodzin dziewic i
hodowców owiec ciążyły na królewskim skarbcu. W całym tym zamęcie, koszty
opieki nad nie dość sprawnymi smokobójcami, niedogryzionymi dziewicami,
rozdeptanymi obywatelami i innymi ofiarami bytowania smoków, schodziły na coraz
dalszy plan.
Wtedy pojawił się Jurko. Jurko wpadł na pomysł, aby ulżyć
odrobinę monarchii borykającej się z odbudową i reformą państwa, i wśród
obywateli zorganizować zbiórkę pieniędzy. Nikomu zbytnio się nie przelewało,
ale raz w roku każdy mógł poczuć się lepiej ofiarowując drobną kwotę na
ratowanie ofiar smoków. Pierwsza zbiórka była sukcesem. Darczyńcy poczuli się
lepiej, obnosili się dumnie z pamiątkową wstążką, a piętnaście nadgryzionych
dziewic otrzymało najnowsze protezy z drewna bukowego.
W następnym roku Jurko zorganizował zbiórkę ponownie. W
akcję włączyły się wdzięczne ubiegłoroczne dziewice zaopatrzone ortopedycznie,
oraz (na polecenie króla) heroldzi królewscy, którzy już na miesiąc wcześniej
rozgłaszali wszem i wobec, kiedy i jak można złożyć darowiznę i wspomóc potrzebujących.
Tym razem postanowiono, że część środków przeznaczonych zostanie na protezy, a
część na miechy oddechowe wspomagające nieszczęsnych smokobójców, z płucami
poparzonymi smoczym oddechem. Rosły także rzesze tych, którzy nie tylko
grosiwem, ale także czynem chcieli wesprzeć dobroczynną imprezę. Gęźlarze
organizowali koncerty, kuglarze pokazy.
Takiego sukcesu nikt jeszcze w królestwie nie widział!
Zebrano nadspodziewanie wysoką kwotę. Na ulicach coraz częściej można było
zobaczyć obywatelkę lub obywatela z profesjonalną protezą tego i owego,
przybraną w charakterystyczną wstążkę. Ci bez protez nosili wstążki na znak, że
ci z protezami właśnie im owe protezy zawdzięczają. Wkrótce także ci z
protezami nosili także wstążki na znak, że kolejne protezy zostały sfinansowane
także z ich datków. Od czasu do czasu spotkać można także było byłego
smokobójcę ciągnącego za sobą sprytnie napędzany miech wspomagający oddychanie
(oczywiście ze wstążeczką).
Z roku na rok rozmach dorocznej akcji rósł, i rosły także wpływy.
Do Jurkowej akcji zaczęli włączać się także obywatele innych królestw.
Tymczasem sytuacja gospodarcza królestwa powoli się
poprawiała. Co prawda gwarkowie nadal domagali się specjalnego traktowania, ale
już na przykład szkutnicy nie stanowili problemu, ponieważ królestwo
zrezygnowało z budowy statków i okrętów. Budżet, choć nadal wymagający bardzo
dużej ostrożności, pozwalał jednak na uwzględnianie wydatków, które wcześniej
schodziły na plan dalszy. Skarbiec mógłby w zasadzie podjąć się w pewnym zakresie
opieką nad ofiarami smoków, a także zwalczaniem samych wstrętnych gadów, a z
roku na rok nakłady na ten cel mogłyby rosnąć, ale król przytomnie stwierdził,
że skoro obywatele z taką radością i zapałem sami się corocznie opodatkowują
coraz wyższymi kwotami na ten cel, przekazywanymi za pośrednictwem Jurkowej
akcji, więc po co ma uszczuplać środki przeznaczone na zakup i wyposażenie
jastrzębi bojowych i orłów do przewozu najważniejszych osób w państwie.
Po trzydziestu latach nakłady skarbu państwa na zwalczanie
skutków działalności smoków pozostawały na poziomie sprzed trzech dekad, a
radosna i przyprawiająca wszystkich o dumę akcja Sir Jurko (pomysłodawca został
niedawno podniesiony do godności rycerza) obejmuje swoim finansowaniem m.in.:
protezy dla ofiar, budowę ekranów smokoodpornych wzdłuż najważniejszych traktów
w królestwie, żelazne płuca dla wszystkich cierpiących na trudności z
oddychaniem, niezależnie od tego, czy przyczyną trudności był smok, czy nie,
wyprawki dla noworodków byłych nadgryzionych dziewic, które dzięki szczęśliwemu
protezowaniu znalazły partnerów i pozbyły się uciążliwego dziewictwa, wozy do
ekspresowego przewozu nagryzionych i poparzonych do punktów
opatrunkowo-protetycznych, pancerze antysmokowe dla straży królewskiej. W
przyszłym roku z funduszy Jurkowej akcji korona chce sfinansować także budowę
wodociągów (do gaszenia pożarów wzbudzanych przez smoki).
Przychody z dorocznej akcji zostały na stałe wpisane w
budżet królestwa. To znaczy – oczywiście nie bezpośrednio! Sir Jurko sam decyduje
komu, ile i na co przeznaczyć fundusze. Skarb nie macza w tym, broń Boże,
palców. W budżecie określa się tylko oszczędności, czyli kwoty, których nie
trzeba na wskazane przez Sir Jurka cele przeznaczać.