Weronika

wtorek, 15 maja 2012

Zgromadzenie żenskie z Diuny - rozdział 4


Łatwo jest oglądać się za siebie i obwiniać innych, lecz trudniej jest patrzeć w przyszłość i wziąć na siebie odpowiedzialność za własne decyzje i własny los.
Griffin Harkonnen, ostatnia depesza z Arrakis

To była sroga zima na Lankiveil, lecz Harkonenowie musieli dać sobie radę. Od pokoleń – od czasu wygnania Abulurda Harkonnena za jego czyny w czasie Bitwy pod Korrinem – ta niegdyś potężna rodzina została odtrącona, aby zapomniała o swojej utraconej sławie na Salusie Sekundusie.
                I większość z nich rzeczywiście zapomniała.
                Z nieba lał się nieubłaganie deszcz ze śniegiem, każdej nocy pokrywając wszystko lodową skorupą. Mieszkańcy drewnianych chat przycupniętych u brzegów fiordu musieli każdego dnia odmrażać i odkuwać drzwi, tylko po to, aby po ich otwarciu stawić czoło wietrznemu, przenikliwemu zimnu. Czasami jedynie rzucali okiem na wzburzone wody i zaciągnięte chmurami niebo i stwierdzali, że pogoda jest zbyt niebezpieczna, aby myśleć o wyprawieniu się w morze. Od miesiąca flota poławiaczy futrzastych wielorybów uwięziona była w porcie. Pozyskiwanie jedynego dobra, na jakie był popyt w Imperium było niemożliwe.
                Nawet przybrzeżne trawlery rzadko wyprawiały się na głębsze wody. Połowy były marne. Ludzie sięgali do ostatnich zapasów solonych ryb i konserwowanego wielorybiego mięsa. W porównaniu ze wspaniałością i zasobnością dawno minionych dni, losy Harkonnenów nie rysowały się w jasnych barwach.
                Griffin Harkonnen – najstarszy syn Vergila, będącego pozornym władcą Lankiveil zasiadającego w Landsraadzie Ligi – nie znosił tej planety, podobnie jak jego młodsza siostra Valya. Ta dwójka zawarła pakt, opracowała plan, dzięki któremu mieli nadzieję wyciągnąć rodzinę z tej zapadłej dziury, na którą skazano ich za błędy ich pradziadka Abulurda, i za zdradę jakiej się dopuścił wobec Voriana Atrydy. Ani ojciec, ani reszta ich rodziny nie podzielali tych ambicji, lecz także nie gasili determinacji i pozwalali Griffinowi i Valyi spróbować swoich sił, pomimo młodego wieku.
                Podczas gdy Valya opuściła planetę poszukując możliwości awansu w zgromadzeniu żeńskim (przez co mogłaby przywrócić moc i wpływy Rodu Harkonnenów), Griffin pozostał w domu, pracując ciężko nad rozbudową dorobku handlowego rodziny, powiększaniem inwestycji i mozolnym wydobywaniem się z izolacji. Każdego dnia wiele godzin uczył się, aby jak najlepiej opanować zasady rodzinnych interesów i dzięki uzyskiwanym wynikom podnosić poziom życia ludzi osiadłych na tej prowincjonalnej planecie. Nie był to wygodny świat, ale Griffin nie mógł pozwolić, aby go rzucił na kolana. Podobnie jak siostra, poszukiwał swojej szansy na przywrócenie znaczenia i wpływów w Imperium. Jego część umowy zawartej między rodzeństwem była imponująco ambitna. Obejmowała zarządzanie dobrami rodziny i pilnowaniem, aby były dobrze lokowane, a także opracowanie biznes planu, który wykraczałby poza przyziemny plan samego tylko przetrwania w niegościnnych warunkach klimatycznych.
                Griffin miał dwadzieścia trzy lata. Był szczupły i zrównoważony. Charakteryzował go pragmatyzm. Podczas gdy z ich dwójki to jego siostra była bardziej żywiołowa i niecierpliwa, niezdolna do długiej wegetacji na Lankiveil, on sam był spokojny. Przywodził na myśl kapitana statku sterującego krętym kursem w gąszczu gór lodowych ku otwartym wodom i jasnemu niebu, które – jak wiedział – musiało gdzieś tam być za zasłoną chmur.
                Pomimo młodego wieku Griffin posiadł rozległą wiedzę na temat historii, matematyki, handlu i rządzenia, ponieważ jego celem było stanie się pewnego dnia wykształconym i kompetentnym władcą planety. Wiedza była dla niego drogą, po której zmierzał ku świetlanej przyszłości kolejnych pokoleń Harkonnenów w Imperium.
                Już teraz Griffin wiedział o niuansach handlu futrami wielorybimi, stosunkach zysków do strat i przepisach obowiązujących w Cesarstwie więcej niż jego ojciec. Pomimo odziedziczonego tytułu szlacheckiego Vergil Harkonnen po prostu nie miał ochoty zajmować się tym wszystkim, co mu towarzyszyło, pozostawiając większość pracy i myślenia swojemu synowi. Vergilowi wystarczał zakres władzy porównywalny raczej z uprawnieniami burmistrza małego miasteczka, niż przynależnymi przywódcy zasiadającemu w Landsraadzie. Ale trzeba mu przyznać, że był dobrym ojcem, poświęcającym wiele uwagi dzieciom, szczególnie najmłodszym – Danvisowi i Tuli.
                Griffin i Valya dzielili sny o wielkości swojego rodu – nawet jeśli zdawali sobie sprawę, że są w tych marzeniach osamotnieni. Pewnego razu, podczas szczególnie zaciętego pojedynku z bratem, prowadzonego na rozkołysanej za zimnych wodach zatoki drewnianej tratwie, Valya stwierdziła, że według niej są jedynymi prawdziwymi Harkonnenami na całej planecie.
                Valya była zaledwie o rok młodsza od brata. Oczekiwania jakie pod jej kątem miała ich matka ograniczały się („trzeba patrzeć na świat realistycznie", mawiała) do zaślubienia któregoś z miejscowych mężczyzn, być może właściciela jednego lub dwóch kutrów, urodzenia mu dzieci i codziennej walki o przetrwanie. Jednakże, po rozmowie z siostrą misjonarką, która odwiedziła Lankiveil pięć lat temu, Valya dostrzegła swoją szansę na wyrwanie się stąd, i rozpoczęła naukę i szkolenie wśród innych adeptek na Rossaku. Jednak zanim opuściła rodzinną planetę, odbyła klika długich rozmów z Griffinem. Wynikiem tych rozmów była umowa między nimi, dotycząca tego, w jaki sposób każde z nich będzie starało się poprawić los całej rodziny.
                Ojciec Griffina podszedł do syna pochylonego nad paragrafami zawikłanego, biurokratycznego języka i suchą relacją historyczną. Młody człowiek pracował nad tymi dokumentami z cierpliwością i dokładnością chirurga, preparując kolejne wersy i stopniowo uzyskując zrozumienie powikłanych niuansów sprawowania władzy.
                Vergil zdawał się rozbawiony determinacją syna. „Też zajmowałem się historią, kiedy byłem w Twoim wieku, a mój dziadek – Abulurd – opowiadał mi to, co sam pamiętał, ale nie mogłem ścierpieć tego, w jaki sposób w oficjalnych dokumentach Korrinowie wyrażali się o naszej rodzinie. Postanowiłem rzucić to i żyć swoim własnym życiem. Najlepiej jest nie wracać do tych ponurych czasów."
                Griffin wskazał na dokumenty. „O tamtych czasach naczytałem się dość, ojcze, ale teraz analizuję coś w znacznie szerszej perspektywie. Polityka cesarstwa ma znaczenie dla naszej przyszłości." Potarł policzek. Jasnobrązowe wąsy i kozia bródka miały ten sam kolor, co włosy na jego głowie. Uważał, że zarost zapewniał mu poważniejszy wygląd - wygląd kogoś, kogo trzeba brać na serio. "Studiuję strukturę Landsraadu zapisaną w karcie założycielskiej. Chcę przejść test i zostać oficjalnym przedstawicielem Lankiveil w Radzie Landsraadu.”
                Vergil zachichotał. „Ale mamy już przedstawiciela. Nie ma potrzeby, abyś jeździł taki kawał drogi na Salusę Sekundusa, na posiedzenia.”
                Griffin zwalczył napływ zniecierpliwienia i powstrzymał się od rzucenia ostrej uwagi do ojca. "Przestudiowałem umowę handlową, która została wynegocjowana przez naszego domniemanego przedstawiciela. Dotyczy ona dziewięćdziesięciu dwóch planet, w tym Lankiveil - i wierz mi, nie ma w niej nic korzystnego dla nas. Nakłada na Lankiveil i osiemdziesiąt cztery inne planety dodatkowe podatki, podczas gdy osiem planet czerpie z niej prawdziwe korzyści. Wygląda mi na to, że nasz przedstawiciel został przekupiony.”
                „Nie masz na to dowodów. Spotkałem Nelsona Treblehorna, i wydaje się być miłym facetem.”
                „Czarującym - tak. Skutecznym w działaniach w naszym imieniu - nie. Ojcze, pierwszym krokiem na drodze do odzyskania szacunku przez naszą rodzinę jest posiadanie bezpośredniego przedstawicielstwa w Landsraadzie. Mam zamiar udać się na Salusę Sekundusa, gdzie będę mózg zobaczyć salę posiedzeń Landsraadu, i gdzie będę mógł popatrzeć prosto w oczy naszego ukochanego kuzyna, Cesarza."
                Przed kilkoma pokoleniami, Harkonnenowie i Butlerowie/Korrino stanowili jedną rodzinę, lecz obecnie przywódcy Imperium uznawali nazwisko Harkonnenów za przynoszące wstyd i nigdy o nim nie wspominali. Griffin wiedział, jak mocno jego siostra pragnęła zdjąć z rodziny całun wstydu, zarzucony przez Voriana Atrydę. Także Griffin odczuwał wagę niesprawiedliwości, która spadła na jego rodzinę. Teraz każde z nich odgrywało swoją rolę w planie zdjęcia tego odium. Poza celami gospodarczymi, Griffin pracował nad budową porozumień politycznych. Pewnego dnia pojedzie na Salusę i zażąda przynależnego Lankiveil prawa do zasiadania w Landsraadzie. Jego celem było zapracowanie na znaczenie Harkonnenów.
                Obecnie, gdy wszystkie światy Ligi i byłe Niezrzeszone Planety zostały objęte wspólną siecią, połączone Imperium obejmowało ponad trzynaście tysięcy światów. Lecz w sytuacji, w której wielu przedstawicieli odrębnych systemów planetarnych musiało przedzierać się przez gąszcz biurokratycznych przeszkód, zanim możliwe było jakiekolwiek głosowanie, robienie prawdziwych interesów nie było możliwe. Przedstawiciele wyznaczeni przez Cesarza Salvadora gromadzili dziesiątki rozproszonych planet w jednym ręku i głosowali w imieniu zamieszkujących je populacji. Rozwiązanie to było uznawane za wygodne (związane z przyznawaniem dotacji cesarskich lub innych świadczeń), lecz nie było obowiązkowe. Dopuszczalne były wyjątki, lecz kosztem uzyskiwanych korzyści. W ocenie Griffina, cesarskie przywileje uzyskiwane przez Lankiveil w zamian za pozostawanie pod opieką przedstawiciela były tak małe, że można je było z powodzeniem pominąć.
                Na Salusie Sekundusie Griffin chciał występować w imieniu swojej planety, i w imieniu swojej rodziny. Osobiście. Dzięki Valyi, będącej już poważaną siostrą z szanowanej szkoły na Rossaku, i Griffinowi, który wkrótce stanie się oficjalnym przedstawicielem w Landsraadzie Ligi, a także dzięki zarządzaniu i rozwojowi rodzinnych operacji handlowych, przyszłość rodu Harkonnenów zdawała się rysować w jaśniejszych barwach.
                „Cóż, jestem więc pewny, że to słuszna decyzja.” Vergil wydawał się być rozbawiony wielkimi planami syna. Choć Griffin podejmował obecnie większość decyzji biznesowych i wykonywał większość pracy, jego ojciec w dalszym ciągu uważał go za naiwnego młodzieńca.
                W ramach nowego, ambitnego przedsięwzięcia handlowego zaplanowanego przez rodzeństwo, Griffin poprosił ich wuja, Wellera, aby podróżował z planety na planetę jako reprezentant rodziny i zawierał kontrakty na dostawę futra wielorybiego. Choć Weller był doskonałym handlowcem i był osobą powszechnie lubianą, nie miał szczególnie dobrej głowy do interesów, przez co jego brat, Vergil, miał jeszcze mniejszy kontakt z ważnymi operacjami majacymi wpływ na przyszłość rodziny. Przynajmniej wujek Weller rozumiał zasady taktyki i cele handlu, chciał coś zrobić i nie wahał się oddać na usługi rodziny swojego czasu i umiejętności; Vergil w zasadzie sam zrezygnował. Jeśli ojciec Griffina miał w młodości jakiekolwiek ambicje (a Griffin nie był tego szczególnie pewny), teraz nie miał już żadnych.
                W minionym roku, roku inwestycji i ekspansji na nowe rynki, Griffin wyprawił setki dodatkowych statków, zabezpieczając najobfitsze dotychczas zbiory wielorybich futer w historii planety. Zawarł umowę transportową z oferującą najniższe ceny firmą Celestial Transport, na przewóz wuja Wellera i jego towaru na odległe planety całego Imperium.
                Dominującą firmą transportową Ligi była flota VenHold Spacing. Bezpieczeństwo jej przewozów było na najwyższym poziomie, ponieważ ich statki prowadzone były przez tajemniczych – niektórzy powiadali, że nie posiadających cech ludzkich – Nawigatorów, którzy zdolni byli do przewidywania zagrożeń i wypadków, zanim do nich doszło. Lecz VenHold mieli zaporowo wysokie ceny, a Ród Harkonnenów zainwestował znaczącą część dochodów w planowaną ekspansję. Griffin nie mógł pozwolić sobie na dodatkowe koszty. Choć Celestial Transport nie oferowali podobnej szybkości transportów i nie korzystali z usług Nawigatorów, mogli zaproponować zdecydowanie bardziej korzystne ceny. Tak więc, po dograniu wszystkich szczegółów, wuj Griffina wyruszył w drogę z olbrzymim ładunkiem delikatnych futer wielorybich, mając nadzieję na rozbudzenie popytu i zawarcie lukratywnych umów dystrybucyjnych z innymi planetami.
                Jednocześnie, Griffin kontynuował swoje studia, których celem było zdanie egzaminu kwalifikacyjnego na oficjalnego przedstawiciela Lankiveil na Salusie Sekundusie. Popatrzył przelotnie na ojca. „Muszę się jeszcze pouczyć - Pakiet testowy mam odesłać następnym odlatującym z Lankiveil statkiem."
                Vergil Harkonnen obdarzył syna bezceremonialnym komplementem, który miał być także zachętą. „Dasz sobie radę, synu.” I wyszedł, pozostawiając syna pochylonego nad książkami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz