Weronika

piątek, 26 lutego 2016

Robię co mogę

Od czasu do czasu wchodzę na "ścianę płaczu", czyli listę Waszych propozycji i sugestii. Przyznaję bez bicia, że nie codziennie, ale  w miarę regularnie.
Oczywiście miło mi, że postrzegacie mnie jako lektora tak wszechstronnego, że poradzi sobie z każdym wyzwaniem literackim. Ale to jednak nieprawda. Jak pięknie określił to Fredro "znaj proporcjum, mociumpanie". Staram się mierzyć siły na zamiary.
Część propozycji ulega naturalnemu unieważnieniu, kiedy wydawcy decydują się na wydanie oficjalnego audiobooka (czasami po wielu latach czekania). Rynek się rozkręca, więc mam nadzieję, że wiele klasycznych pozycji, o których piszecie, doczeka się wreszcie aktorskiej interpretacji.
Części propozycji nie udźwignę, np. z powodów językowych. Jeśli musiałbym się co chwila mierzyć z językiem francuskim lub hiszpańskim (nie wspominając o językach naprawdę egzotycznych), ani mnie, ani Wam nie sprawiłoby to przyjemności. Mój max to angielski, niemiecki i rosyjski.
Są pozycje, których w ogóle nie da się przeczytać męskim głosem. Przywoływałem już przykład "Mgieł Avalonu". Jeśli książka napisana jest z kobiecej perspektywy, to męska interpretacja będzie groteskowa.
Pewna część Waszych propozycji istnieje w wersjach audio (lepszych, gorszych, nie mnie to oceniać). Trwam na stanowisku, że jeśli coś zostało nagrane, to nie warto tego robić ponownie, bo inne, nie nagrane pozycje, czekają.
I w końcu, weźcie proszę pod uwagę to, że ja jestem sam jeden, a Waszych propozycji wystarczyłoby na trzy duże wydawnictwa i to pewnie na ponad rok. Tak delikatnie zwrócę Waszą uwagę, że łączny czas moich dotychczasowych nagrań w przeliczeniu na dniówki 8-godzinne to już blisko rok roboczy. Czyli to wcale nie idzie takim piorunem, jak może się wydawać. A mówię tu o czasie netto, czyli minutażu ostatecznego nagrania.
Nie chcę Was zniechęcać do zgłaszania propozycji. O wielu książkach nic nie wiedziałem, a ich zgłoszenie skłoniło mnie co najmniej do sprawdzenia, o co chodzi. Rośnie więc moja wiedza, i za to jestem wdzięczny. Spośród tych propozycji staram się wybierać takie, które - w mojej, subiektywnej - ocenie sprawią przyjemność i mnie i Wam.

Lepsze jest wrogiem dobrego

Dziękuję za wszystkie wypowiedzi dotyczące Disqus. Rozjaśniło mi się troszkę w głowie i przynajmniej wiem, o co chodzi.
Wydaje mi się, że poprzez mnogość tego typu systemów automatycznego podpisywania i śledzenia wiadomości, ich sens znacząco spada. Jak rozumiem, zalogowani użytkownicy Disqus zyskują co prawda wiedzę, że jakiś komentarz został dodany do interesującego ich wątku, ale już użytkownicy innego systemu nic z tego nie mają i, w pewnym sensie, byliby zmuszeni do założenia sobie konta w kolejnym serwisie. Mam wrażenie, że może to być rozwiązanie bardzo dobre dla prawdziwych grup dyskusyjnych, ale na moim blogu aż tak burzliwych dyskusji nie ma.
Ponieważ to co jest zdaje się działać dostatecznie dobrze, pozostawię tymczasem system komentarzy w postaci niezmienionej.
Rzeczywiście mogę tylko zaapelować do komentujących, aby dodając komentarz zechcieli zamiast opcji "Anonimowy" wybrać opcję nazwa i wpisać wybrany przez siebie nick (w miarę możliwości trzymając się go na przyszłość).

Przy okazji chciałbym przypomnieć, że komentarze na obu blogach są moderowane. Nie denerwujcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawia się na stronie od razu. Ja co prawda spędzam wiele czasu przed komputerem (taka praca), ale jednak czasami sypiam, czasami wychodzę na spacer, itd.
Moderacja komentarzy nie oznacza żadnej ich cenzury. Komentarz nie pojawi się na blogu jeśli komentator sobie tego nie życzy (i używa komentarza jako swoistej prywatnej wiadomości), jeśli komentator wpisał swoje dane (w szczególności adres e-mail, który może zostać wychwycony i użyty przez roboty przeszukujące), których w mojej ocenie nie należy upubliczniać (chyba że komentator sobie tego zażyczy), jeśli komentarz jest spamem (ale to dotyczy głównie robotów, a nie prawdziwych ludzi), jeśli forma i treść komentarza przekraczają moje subiektywne (bardzo liberalne) granice (co jeszcze nigdy się nie zdarzyło).

Ponieważ posty z grafiką mają wyższe czytelnictwo, oto spotkanie sikorki bogatki, aktualnie odepchniętej od żłobu, z dzwońcem o mentalności psa ogrodnika :)

czwartek, 25 lutego 2016

Disqus - proszę o radę

Wierny słuchacz, czytelnik i przyjaciel zaproponował mi ostatnio, żebym system komentarzy na blogu zamienił na Disqus.
Nie mam pojęcia o co chodzi. Jaką wprowadza to jakościową zmianę dla Was jako komentujących i dla mnie? Podpowiedzcie mi z własnego doświadczenia, o jakich wadach i zaletach rozmawiamy.
Ja mogę powiedzieć tyle, że w bieżącym systemie komentarzy czasami przeszkadza mi jedynie to, że zdecydowana większość z Was to "Anonimowy". Czyli nie wiadomo, czy pisze jedna, czy pięć osób, i jakiej jest płci (jakoś tak domyślnie odczytuję Anonimowego jako mężczyznę, co chyba czasami bywa błędne).
Jeśli z zapewnionej przez Was wiedzy i opinii wynikać będzie, że warto pokombinować i wprowadzić tę zmianę, to przemogę swój lęk przed spieprzeniem czegoś w trakcie prób.

wtorek, 23 lutego 2016

O Andrzeju Kmicicu

Mamy rok Sienkiewicza. Na szczęście Henryka, a nie Bartłomieja.
Przeczytałem dziś co pan były minister mówił u Moniki Olejnik na temat "niszczenia Wałęsy". Użył m.in. stwierdzenia:
To dziwne, że wszyscy się rzucili na Lecha Wałęsę, kiedy dzieci się uczy o Konradzie Wallenrodzie i Andrzeju Kmicicu, który służył Szwedom, a potem się nawrócił na wolną Polskę.
Ja tam nikim, w porównaniu z panem Barłomiejem, jestem, ale Sienkiewicza (Henryka) cenię wielce, więc pozwolę sobie przytoczyć cytat z Potopu:
"Jam, miłościwy panie, ów banit, przez Boga i ludzkie sądy potępion za zabójstwa i swawole, jam to Radziwiłłowi służył i wraz z nim ciebie, miłościwy panie, i ojczyznę zdradził, a teraz rapierami skłuty, końskimi kopytami stratowan, podnieść się niemocen, biję się w piersi , powtarzam "Mea culpa! mea culpa!" i miłosierdzia twego ojcowskiego błagam... Przebacz mi, panie, bom sam własne dawne uczynki przeklął i z tej piekielnej drogi dawno nawrócił." (Potop, tom II, rozdział XXVI)

Myślę, że owo "Mea culpa!" czyni tu zasadniczą różnicę.

niedziela, 21 lutego 2016

Harry Harrison - Stalowy szczur ocala świat [Audiobook PL]

Kochani,
Nagranie i montaż skończone. Miłośnicy Jima di Griz mogą pobierać do woli :)
Tym razem nie będzie żadnych spoilerów, bo mnie ostatnio obsobaczyliście jak parszywego psa tylko za to, że w opisie zawarłem to, co w książce znajdowało się na pierwszej stronie. :D
Wedle pierwotnych zamierzeń, na tym kończyły się przygody Stalowego szczura, ale po sześciu latach Harrison powrócił do swojego bohatera i jako następną książkę z cyklu napisał "Stalowego szczura i piątą kolumnę". Pozycję tę już nabyłem, i choć jeszcze do mnie nie dotarła, z pewnością znajdzie się w moich rękach zanim przyjdzie czas jej czytania.
Zwróćcie uwagę, że Stalowy szczur jest cyklem o cokolwiek pokrętnej chronologii. Książka napisana jako pierwsza jest czwarta w cyklu, a książka chronologicznie pierwsza powstała dopiero jako szósta. Dociekliwym polecam artykuł: https://pl.wikipedia.org/wiki/Stalowy_Szczur

Delikatnie przypominam Wam, że w ramach wdzięczności 1% podatku możecie przekazać na Weronikę. Informacje są na banerze, w menu, a także załączone do każdej paczki z nagraniem.

Ja cofam się w czasie (zupełnie jak Jim di Griz :) o troszkę ponad 100 lat, aby przypomnieć książkę "Prostota w życiu" Karola Wagnera. Będzie to pierwsze w cyklu "Mako czyta ramoty" podejście do literatury non-fiction.


piątek, 19 lutego 2016

Rozmówki łacińskie dla początkujących

Znacie "nec Hercules contra plures", czyli "i Herkules dupa, kiedy ludzi kupa"?

Chciałbym poszerzyć Waszą wiedzę o wyrażenie: "omnia mea mecum porto", czyli - zgodnie z interpretacją Jima di Griz (Stalowego Szczura): "co mam w dupie, tego mi nikt nie wyłupie".

Literatura dobroczynnie wpływa na erudycję :-D

środa, 17 lutego 2016

Arkadij i Borys Strugaccy - Koniec akcji "Arka" [Audiobook PL]

Fanów nie trzeba zachęcać. Strugaccy to silna marka w dziedzinie SF.
Podobnie jak inne ich powieści, nie ma tu ani bitew gwiezdnych (I have bad feeling about this), ani oszałamiających technologii (beam me up, Scotty), ani przerażających obcych (ET phone home). Jest właściwie tylko człowiek, i to co ze sobą zabiera wszędzie, gdzie się znajdzie - swoje wady i zalety.
"Koniec akcji 'Arka'" to książka, z którą przygoda nie kończy się zaraz po przeczytaniu. Pozostają pytania. Pozostaje mnóstwo miejsca na własną wyobraźnię.
Szczerze polecam.
Muszę się usprawiedliwić. W trakcie nagrania dopadła mnie infekcja, którą moja kochana żona załatwiła ze sprawnością ninja, ale która pozostawiła po sobie trochę chrypy. Jest niestety słyszalna różnica głosu pomiędzy początkiem a końcem nagrania. Alternatywą było poczekać...

Metafora ornitologiczna

Co wytrwalsi czytelnicy wiedzą, że mam za oknem karmnik dla ptaków. A do owego karmnika wsypuję szczodrą ręką (swoją labo małżonki) ziarno słonecznika.
Od dłuższego czasu z darmowej stołówki korzystały głównie sikorki. Głównie bogatki - takie nowoczesne, europejskie, schludne i modne - a razem z nimi sikorki modre - mniejsze, trochę siermiężniej wyglądające, takie bardziej chłopskie, ale też swój apetyt mające. Ale od kilku dni sytuacja w moim karmniku uległa zmianie. Pojawiło się silne i buńczuczne stado dzwońców - tacy tradycjonaliści, co to pstrych piórek nie lubią, a dzioby drą na potęgę.
I teraz za każdym razem, kiedy nasypię porcję ziarna, mam przed oknem ciąg bitew i potyczek. Głównie poszczególne gatunki starają się odgonić inne (jakoś najsłabsze są te modre, i gros walk staczanych jest pomiędzy bogatkami a dzwońcami). Ale kiedy tylko któremuś stadu uda się zdobyć chwilową hegemonię nad  okolicą karmnika, zaczynają się pyskówki indywidualne, w łonie jednego stada.
Wojna trwa, dopóki w karmniku jest ziarno. Kiedy go nie ma, ptaki zgodnie buszują po okolicy szukając, co tam dobrego zostało na drzewach, w suchej, zimowej trawie, itp.
A może tak warto by było przestać im podsypywać ziarno?

czwartek, 11 lutego 2016

Bardzo ważna sprawa - odpoczynek :)

Pozwólcie mi na trochę absolutnej prywaty. Proooooszę!

Chciałbym się wraz z małżonką i dwoma sukami udać w bliżej nie sprecyzowanym terminie letnim na urlop i poszukuję odpowiednich okoliczności geograficzno-socjologicznych.
Oto zestaw moich (wygórowanych) wymagań.
1. Domek (w szerokim zakresie znaczeń tego pojęcia, od zamku po barakowóz) do wyłącznego użytku, na terenie ogrodzonym, na który można spuścić psy nie bojąc się, że a) wybiorą się na samodzielne wyprawy eksploracyjno-łowieckie; b) zniszczą jakąś wypielęgnowaną rabatkę albo klomb; c) wejdą w niepożądane interakcje z osobami, częściami ciał osób, innymi zwierzętami, etc.
2. Przynajmniej podstawowe wyposażenie domku - możemy przywieźć z sobą pościel i ręczniki, ale wolelibyśmy nie musieć zabierać ze sobą łóżek, materacy, kuchenki, garnków, czajnika i pełnej zastawy stołowej.
3. Okolica umożliwiająca nie monotonne spacery, jagodo/grzybo i inne ściółko-leśno-brania, ew. kąpiele w czystym stawie/jeziorze, ew. inne atrakcje na łonie przyrody, bez tłumu osób pożądających dokładnie tego samego w dokładnie tym samym czasie. W grę wchodzi cały obszar naszego pięknego kraju - od morza po góry.

Oczywiście nie próbuję naciągać na jakieś grzecznościowe udostępniania. Chodzi o jak najbardziej odpłatny wynajem.
Jeśli więc ktoś z Was jest posiadaczem podobnego skrawka raju na ziemi, który zrządzeniem losu nie będzie zasiedlany przez 2-3 tygodnie pomiędzy początkiem czerwca a końcem sierpnia, albo wypoczywał w dokładnie takich warunkach w przeszłości i mając dobre wspomnienia zachował kontakt do osoby wynajmującej, będę głęboko wdzięczny za udostępnienie danych kontaktowych.
Gwarantujemy pozostawienie wszystkiego w stanie równie dobrym, jak zastany. Gwarantujemy uwolnienie działki od zwierząt ryjących w ziemi, bo nie wytrzymują konkurencji z naszymi sukami.

Informacje z krótkim opisem (albo długim, jeśli ktoś chce i woli) proszę przesyłać pod znany Wam adres: magrze(at)o2.pl [(at) zastąpić @]

Ten byłby w sam raz, tylko trzeba by szybko dostawić ogrodzenie :-)

środa, 10 lutego 2016

Kathy Tyers - Pakt na Bakurze [Audiobook PL]

Najgorzej przetłumaczona książka z dotychczas przeze mnie czytanych na głos. A szkoda, bo - jak zauważył ktoś z Was - tkwi w niej potencjał Nowej Ery Jedi.

Nie podjąłem jeszcze ostatecznej decyzji, ale - kontynuując dzieła leżące u podwalin Expanded Universe - następny w kolejce będzie "Ślub księżniczki Lei".

Zauważyliście, że skończył się karnawał? Ja nie.

poniedziałek, 8 lutego 2016

Jubileusz. Może jakiś order?

Szanowni,
W dobrym towarzystwie czas szybko płynie :) A mnie w Waszym wręcz pędzi.
W toku tego tsunami czasami uda się spojrzeć wstecz.
W dniu 9 lutego 2011, o godzinie 09:26:26 światło dzienne ujrzała "moja" Diuna". Samo nagranie skończyłem dzień wcześniej (więc dziś jest okrągła, piąta rocznica).
Jakiś czas temu musiałem, nagabywany przez kogoś, kto zgłaszał problem techniczny z nagraniem, sięgnąć do tego pierwszego nagrania. Uff! Jakie to szczęście, że stanowi ono już jedynie ciekawostkę historyczną, a w celu posłuchania można - jak biały człowiek - nabyć audiobook oficjalny, i to w wykonaniu Krzysztofa Gosztyły.
Przez tych minionych pięć lat nazbierało się 73 i ćwierć dnia nagrań non-stop.
Z okazji tego jubileuszu życzę Wam, żebyście wytrzymali kolejnych pięć lat ;-)

(Źródło: http://kreatywnycukier.pl/galeria/torty/tort-z-postacia-storm-trooper-z-filmu-star-wars-prezent/)