Weronika

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Ja tu jeszcze w polu z "Tańcem ze smokami"...

a już śpieszę donieść, co będzie dalej.
Trzymając się ustalonego rytmu zamierzam więc zaspokoić część oczekiwań fanów GW napoczynając cykl "Wojny Łowców Nagród" za sprawą książki "Mandaloriańska zbroja". Co za tym idzie, można się szykować do tego, że w kolejnych "cyklach wydawniczych" pojawią się dwie dalsze pozycje z tego cyklu.
Następnie, oczywiście, kontynuacja "Odysei" Arthura C. Clarke'a - "2061: Odyseja kosmiczna". Wreszcie wkroczymy w przyszłość :-)
Po głębokim kosmosie, po raz ostatni zanurzymy się w głęboką przeszłość, a to za sprawą ostatniego już tomu w cyklu "Był sobie raz na zawsze król" T.H. White'a - "Księga Merlina".
Na tym zapowiedzi się tymczasem kończą.

A w Tańcu jestem już w połowie 19 godziny :-)

niedziela, 30 sierpnia 2015

Zbiórka do kapelusza - Pełny obraz

Niektórym funkcjonalność eHata z jakiś powodów nieodpowiada, i lepiej sprawdza się PayPal. Z tego powodu, wchodząc na stronę zbiórki https://ehat.me/ehat/view/2845/3b475f4f22ffb86eb6fe10bf34db19e0, możecie nie mieć pełnego obrazu postępów zbiórki.
Informuję więc, że całość zgromadzonych na chwilę środków na budowę studia to bez paru złotych dwa tysiące, a więc połowa kwoty docelowej.
Dziękuję! :-)
To naprawdę przekracza moje najśmielsze oczekiwania.

czwartek, 27 sierpnia 2015

Studio dla Mako. A co mi tam, spróbuję!

Drodzy,
Zachęciły mnie Wasze, pełne zapału głosy. Postanowiłem więc rzucić się na głęboką wodę. Możecie zrobić mi ogromny prezent i sfinansować budowę i wyposażenie studia, w którym mógłbym nagrywać niemal niezależnie od warunków zewnętrznych (także moich suk wytrwale szczekających na każdego, kto ośmieli się przechodzić ulicą przed moim płotem.
Określiłem koszt na 4000 zł. To sporo. Dla mnie w tej chwili trochę "za sporo". Koszt ten obejmuje zakup, transport i montaż domku drewnianego 2x3 m, izolację dźwiękoszczelną i wytłumienie, instalację elektryczną, dodatkowe drzwi wewnętrzne oddzielające "studio" od przedsionka, w którym stanie komputer oraz instalację ogrzewania elektrycznego.
Nie określam ram czasowych, ale jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, a zbiórka nie przyniesie całej kwoty, to i tak sprężę się i zrealizuję tę inwestycję w ciągu najbliższych 12-18 miesięcy.
Zbiórka odbywa się pod adresem: https://ehat.me/ehat/view/2845/3b475f4f22ffb86eb6fe10bf34db19e0
Każdy, kto zechce dokonać wpłaty dodaje siebie na listę zaproszonych. Nie ma dolnego (ani górnego ;) ) limitu wpłat.

Z góry dziękuję i z wypiekami na twarzy patrzę, co z tego wyjdzie. 

wtorek, 25 sierpnia 2015

Chwała na wysokościach

Czyli dwaj panowie w roboczych ubraniach przystąpili do delikatnej rozbiórki pochylonego komina wiszącego mi nad głową, po czym ich zadaniem będzie odbudowa komina w wersji "light" i ostateczne malowanie dachu.
Po co to piszę? Ponieważ delikatny tupot trampek po blaszanym dachu tuż nad sufitem studia nie stwarza szczególnie dobrego tła dźwiękowego do nagrań. Tym samym, za mikrofonem będę mógł siadać tylko wieczorami, po zakończeniu prac dekarskich.

Kilkukrotnie pisałem, że radosna decyzja o ulokowaniu studia na poddaszu okazała się być bardzo nietrafiona. Deszcz, wiatr, wahania temperatury, a także stosunkowo duże narażenie na inwazję dźwięków z otoczenia (szczęśliwie, że okolica jest raczej spokojna) - to wszystko czynniki niesprzyjające.

Mam już wstępny pomysł na przeprowadzkę, ale tymczasem jest on poza moim zasięgiem finansowym. W tylnej części działki, za garażem oddzielającym to miejsce od drogi, mogę postawić domek drewniany (2 x 3 m) (taką narzędziówkę), który po wyłożeniu 15 cm styropianem i 3 cm warstwą tkaniny dźwiękochłonnej, oraz oddzieleniu dodatkowymi drzwiami (tak, aby szumiący komputer znalazł się w osobnym pomieszczeniu - przedsionku) tworzyłby studio o powierzchni poniżej 4 m kwadratowych i kubaturze około 7 m sześciennych. Samo postawienie czegoś takiego to koszt około 3000 zł. W tej chwili nie do udźwignięcia. Po zakończeniu urządzania naszej "posiadłości" - być może. W każdym razie mam jakiś plan, a to podstawa realizacji :-)

czwartek, 20 sierpnia 2015

Dlaczego jestem traktowany jak idiota?

Kochani,
Na wstępie serdecznie przepraszam, że w sprawie tak całkowicie niezwiązanej z tematyką tego bloga się wypowiadam, ale nie zdzierżyłem.
Poniższe nie ma nic wspólnego z nagraniami książek. W tym miejscu możesz przestać czytać.
.............................................................

Mam iść na referendum. Tak mówią. Organizują to referendum, abym mógł się, jako obywatel, wypowiedzieć w sprawach mających dla mnie znaczenie.
OK
Więc dlaczego traktują mnie jak idiotę?
Spośród trzech zadanych pytań, dwa w ogóle nie mają prawa bytu. O ile pytanie o JOWy (Czy jest Pani/Pan za wprowadzeniem jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej?) jest pytaniem zasadnym (bo każdy Polak mógłby sobie przynajmniej zadać trud, aby wyrobić sobie na ten temat zdanie, niekoniecznie opierając się na jednym tylko źródle wiedzy), o tyle dwa pozostałe pytania: o finansowanie partii politycznych, i o rozstrzyganie wątpliwości co do wykładni prawa podatkowego, urągają, pierwsze logice, a drugie przyzwoitości.
Pan Prezydent zdecydował, że należy mnie zapytać o to, czy "Czy jest Pani/Pan za utrzymaniem dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa?" Mogę odpowiedzieć "tak" - co będzie oznaczało, że finansowanie z budżetu państwa nie ulegnie zmianie. (Bez absolutnie żadnego zająknięcia się na temat innych źródeł finansowania). Mogę odpowiedzieć "nie" - co będzie oznaczało, że na podstawie mojej odpowiedzi można argumentować za absolutnie wszystkim: od 1000% zwiększenia finansowania przez państwo, po całkowitą tego finansowania likwidację, od opcji finansowania w zależności od liczby członków, poprzez finansowanie w zależności od liczby posłów, po finansowanie w zależności od liczby lajków na FB. Czy tylko mnie uczyli w szkole, że jeśli pytanie zamknięte, na które udziela się odpowiedzi "Tak" lub "Nie", ma mieć sens, musi ono określać jasną alternatywę, wybór pomiędzy dwiema i tylko dwiema opcjami? A w tym wypadku ustawodawca, opierając się na mojej odpowiedzi T/N może tak naprawdę zrobić, co mu się żywnie podoba, a potem śmiejąc mi się w twarz stwierdzić: "sam tak wybrałeś". Przychodzi mi na myśl analogia (kulawa, jak każda analogia): zgłaszam się z bolącym kolanem do lekarza, który pyta mnie: leczymy, czy nie? Odpowiedź nie, wyprowadza mnie za drzwi gabinetu i wszystko jest jasne. Odpowiedź "tak" kieruje mnie do szpitalnego łóżka. Dobę później mogę się obudzić z a) tabletką przeciwbólową w brzuchu, b) zastrzykiem ze sterydu w kolano, c) uciętą nogą. I w każdym przypadku lekarz może powiedzieć: zgodziłeś się.
I żenujące pytanie o to, "Czy jest Pani/Pan za wprowadzeniem zasady ogólnej rozstrzygania wątpliwości co do wykładni przepisów prawa podatkowego na korzyść podatnika?". Dlaczego żenujące? Bo od czasów rzymskich w cywilizowanych systemach prawnych istnieje zasada "in dubio pro reo", czyli, że jeśli w procesie dowodowym nie da się rozstrzygnąć wątpliwości, to MUSI być ona rozstrzygana na korzyść oskarżonego. Pan Prezydent zachciał mi więc zadać pytanie, czy chcę wreszcie dołączyć w zakresie prawa podatkowego do cywilizacji rzymskiej. A najgorsze jest to, że w referendum odpowiedzi ironiczne nie są rozpoznawane. A tak strasznie chciałbym na to ostatnie pytanie odpowiedzieć: Nie, Panie Prezydencie. Chcę, aby w przypadku wątpliwości podatnik zakuwany był w dyby i ustawiany na głównym placu swojego miasta, a urzędnicy US obrzucali go zgniłymi pomidorami zakupionymi specjalnie w tym celu drogą przetargu publicznego.

Natomiast nikt jakoś nie chce mnie pytać o to, czy jestem za wprowadzeniem osobistej odpowiedzialności urzędników za podjęte decyzje administracyjne. A to pytanie proste, logiczne, i każda z odpowiedzi prowadzi do jasnych konsekwencji.

Chociaż. To i tak bez znaczenia. Niezależnie od frekwencji i rozkładu głosów referendum nikogo nie zmusza do podjęcia jakichkolwiek działań. Może dlatego można zadawać dowolne pytania. A ponieważ mamy teraz modę na dodawanie pytań do referendum, to mam także swoją propozycję: Czy chcesz, żeby wróbelki miały jedną nóżkę bardziej?

środa, 19 sierpnia 2015

Słowo się rzekło...

White i Watts przyszli ekspresowo. Zgodnie z zapowiedzią, czas więc wrócić do ponurych melodii "Pieśni lodu i ognia". A to oznacza, że nie powinniście się spodziewać wybuchów coraz to nowych wieści na blogu.
Chcę się, jeśli mi wystarczy zdrowia i sił, rozprawić z ostatnim (tymczasem) tomem martinowej sagi za jednym zamachem, bez dzielenia na tomy, które tym razem nawet nie mają odrębnych podtytułów, a to oznacza coś koło 1300 stron tekstu. Bez obrazków :-)

Przy okazji tej zapowiedzi, jeszcze jedna: Otóż, niezależnie od tego kiedy szanowny GRRM zakończy pisanie kolejnego tomu, ile czasu zajmie jego tłumaczenie i wydawanie, i czy HBO zdąży już zrobić kolejne dwie serie serialu na jego podstawie, nie zamierzam rzucać się na "The Winds of Winter" jak tylko książka pojawi się w księgarniach. Także, jeśli kruchutkie losy bohaterów tak bardzo Was ciekawią, gdy będzie taka możliwość - kupcie sobie książkę. Lojalnie ostrzegam, że w moich planach ta pozycja może się znaleźć w 3-4 lata od polskiej premiery księgarskiej. To czas na to, aby Wydawca zarobił tyle, ile los pozwoli, a także zrealizował wszelkie swoje zamierzenia dotyczące wydawnictw elektronicznych.

Prawdę mówiąc, mam ciągle nadzieję, że ktoś na miarę Krzysztofa Banaszyka nagra to, co powinno zostać nagrane i na co czekają fani serii, z "braku laku" zadowalający się moimi interpretacjami.

wtorek, 18 sierpnia 2015

Peter Watts - Ślepowidzenie [Audiobook PL]

Wiecie co, skasowałem już kilka prób napisania tego posta.
Za każdym razem, kiedy próbowałem odnieść się do treści powieści Watts'a popadałem w jakieś tępe banały, wynikające z poczucia, że ja - czytelnik - jestem o kilka poziomów poniżej autora. Czy wpędza mnie to w poczucie niższości? Nie! Watts jakimś przedziwnym sposobem podtyka mi pod nos tematy do głębszego zastanowienia się i nienachalnie daje kopa w tyłek mówiąc "no dalejże, rusz mózgownicą, dasz radę!".
To jedna z tych książek, które z powodzeniem można przeczytać dwukrotnie, a nawet wielokrotnie. Najpierw zachwycasz się, że łączysz pozornie rozrzucone elementy w całość i składa Ci się z tego fabuła. Potem zauważasz warstwę psychologiczną. Na koniec odpływasz w rozważaniach naukowych, dla których Watts dostarcza ci punktu wyjścia, trampoliny.
O tym, czy to na Was działa, musicie przekonać się sami.

Ja mam jeszcze jedną refleksję, luźno związaną z książką. Jej narrator jest bezstronnym obserwatorem, przetwornikiem informacji, elementem analizującym układ znajdującym się poza nim. Dotyczy to wszystkich aspektów jego życia. Także osobistego. Jako osoba zawsze stawiająca się poza układem, w związku z drugim człowiekiem może tylko naśladować postawy tych, którzy rzeczywiście się angażują. Jest w tym dobry. Udaje afekty tak dobrze, że na krótką metę można uwierzyć, że to jego własne emocje. Ale tylko na krótką metę. W prawdziwym związku prędzej czy później naśladowanie innych doprowadzi do wybuchowego konfliktu.
To teraz małe wyjaśnienie, do czego zmierzam, bo w końcu nie do miałkich truizmów o prawdziwych uczuciach w prawdziwych związkach. Otóż, jak być może pamiętacie, czytam dla Was głównie w książek papierowych. Nie dowierzam "amatorskim" e-bookom tworzonym ze skanów, a wielu tytułów, które mnie interesują, po prostu w postaci prawdziwych, wydawniczych e-booków nie ma. A że książki są drogie, te których nie zachowam w bibliotece, kupuję używane, najczęściej na Allegro, bo w moim mieście nie ma ani jednego antykwariatu. Tak też było ze "Ślepowidzeniem". Upolowałem je za cenę około 1/3 ceny książki nowej. Otrzymana książka jest opatrzona dedykacją: "Najlepszemu przyjacielowi - A." i datą: Poznań, 12.02.2012. Czy to najlepsza przyjaźń nie przetrwała trzech lat? Czy może Najlepszy Przyjaciel nie poczuł jeszcze wartości zachowania prezentu, bo przecież ma ofiarodawcę na wyciągnięcie ręki? Czy może Najlepszy Przyjaciel tylko udawał, a książka boleśnie mu to uzmysłowiła, właśnie przez to, kim jest jej narrator? Nie wiem. Mogę sobie snuć domysły.
Ale, drogi Najlepszy Przyjacielu tego/tej A. od którego/której dostałeś(aś) w 2012 "Ślepowidzenie" Wattsa - jeśli dostrzegłeś(aś) już wartość tej książki (mam na myśli ten konkretny egzemplarz), odezwij się, a wyślę ją do Ciebie. Kto wie, to może być jedna z najcenniejszych rzeczy, jakie w ogóle masz i będziesz mieć.

Audio idzie powolutku na serwer Maćka. Jak tylko dojdzie, dodam link, a Thomas z pewnością doda ją także do Katalogu (http://poczytalmimako.blogspot.com).

piątek, 14 sierpnia 2015

Imperium Mako


Jak wspomniałem wcześniej, rozrastam się. Czyli poza przybieraniem na wadze (tak naprawdę powinno być na "masie ciała" - zapytajcie dowolnego fizyka, to Wam wytłumaczy), przybieram także na stronach umożliwiających kontakt z moim zajęciem.
Najnowszym nabytkiem jest Facebook, przed którym tak długo się broniłem. Jak dotychczas moje doświadczenia z zakładaniem fanpage'a spowodowały, że użyłem najpopularniejszego w rodzinym języku słowa na "k" tyle razy, co zwykle przez pół roku. Ale może z czasem jakoś się ogarnę. A jeśli nie, to zniknę stronę i już.
Bez zaskoczeń co do nazwy: znajdziecie mnie pod: https://www.facebook.com/poczytajmimako

środa, 12 sierpnia 2015

Spotkamy się...???

Powyższe zdjęcie ma zobrazować moją ambiwalencję.

No więc, moja sława mnie przytłacza. Byłem już wirtualnym "ciekawym człowiekiem" dla Masy Kultury i TiDżeja, a teraz przychodzi pora na zaszczytne spotkania "w realu".

Podczas tegorocznego Coperniconu (http://copernicon.pl/2015/) odbędzie się gala, podczas której wręczone zostaną Nagrody Literackie im. Jerzego Żuławskiego (http://zimniak.art.pl/n/). Zostałem poproszony o odczytanie fragmentów nagrodzonych powieści podczas owej gali. Nie powiem, mile połechtało to moją próżność.

Copernicon 2015 odbywać się będzie od 18 do 20 września br. w (gdzieżby indziej) Toruniu. Gala zaplanowana jest na sobotę, 19 września. Będę tam, i was także zapraszam - na cały Copernicon, nie tylko na galę (bo wcale nie wiem, jak będzie z dostępem do tego akurat punktu imprezy - możecie pytać organizatorów, są na Facebooku).

Ponadto, dokładnie w tym samym czasie i dokładnie w tym samym miejscu (z dokładnością do 1 km) odbywać się będzie Polski Zlot Fanów Star Wars "StarForce" (http://starforce.eu/), na który nie jestem zaproszony, ale który mam zamiar i tak odwiedzić.

Możemy więc zorganizować grę uliczną pt. "Rozpoznaj mako_new". Polegać ona będzie na tym, że ja tam będę, a ten kto mnie rozpozna przed rozpoczęciem gali ma u mnie drinka po gali. :-D

Okładki do "Ślepowidzenia"


Thomas pisze: Przesyłam propozycje okładki dla "Ślepowidzenia". Pierwsza wersja jest symbolicznym nawiązaniem do obiektów ochrzczonych "Świetlikami", które otoczyły Ziemię w powieści. Druga zaś przedstawia statek kosmiczny Tezeusz oraz Chmurę Oorta na granicach Układu Słonecznego, do której został przekierowany w trakcie swojej misji.
Użyłem:
1. Wizualizacji Chmury Oorta - "An imagined view of the Oort cloud, a massive field of icy bodies at the outer edge of our solar system. Lines illustrate the theory that some asteroids were flung out to this distant region in the early days of the solar system's formation" (http://news.sciencemag.org/space/2014/11/mysterious-oort-cloud-objects-shed-light-early-solar-system).
2. Filmowej wizualizacji statku Tezeusz (http://moviespix.com/blindsight.html).






Rękawica została rzucona!

i propozycja Przemka

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

T.H. White - Świeca na wietrze [Audiobook PL]

Nie jestem pewien, ale to chyba najszybciej nagrana książka w mojej karierze.

Jak zwykle, White zadaje w niej mnóstwo pytań. Tym razem jednak, udziela bardzo niewielu odpowiedzi. Tak jakby wychodził z założenia, że wyedukowany czytelnik (przypominający małego Warta z pierwszej książki) sam sobie poradzi.

Rael i Thomas zadali mi bobu swoimi propozycjami okładek. Imponująca praca, Panowie. Podejmując decyzję o wyborze obie okładki ze świecami odfiltrowałem jako zbyt dosłowne. Ostatecznie wybrałem pustynię Thomasa - choć przesłanie z niej płynące, że z Idei Arturiańskiej tak naprawdę nic nie zostało, jest pesymistyczne bardziej, niż sama powieść. Okładka Raela, na poły dziecinna, na poły komiksowa, ujęła mnie bardzo, ale nie mogłem dojść ze sobą do porozumienia, czy przedstawia Lancelota (wielokrotnie opisywanego przez White'a jako "brzydala"), czy Artura (na co wskazywałaby korona).

Paczka z książką jest już na serwerze Maćka z tą oto grafiką:

Zapraszam już do projektowania okładki dla "Ślepowidzenia". Czuję, że to będzie wyzwanie.

Grafiki dla "Świecy na wietrze"


Obie autorstwa Raela. Dziękuję.


 A to Thomasa

niedziela, 9 sierpnia 2015

Dostałem pozdrowienia z Władysławowa

Dzięki i pozdrawiam Adama :-)

To był zaskakująco pracowity dzień...

Dzięki temu, że zostałem sam na gospodarstwie, a upał powodował, że suki w ogóle nie chciały wychodzić na spacery, spędziłem większość niedzieli na strychu, co zaowocowało nagraniem 10 z 14 rozdziałów "Świecy na wietrze".
Zostawiam więc niewiele czasu, ale jeśli ktoś zechce zaproponować okładkę do czwartej księgi "Był raz na zawsze król", przyjmę ją z wdzięcznością.
Jak zwykle pod: magrze(at)o2.pl

Katalog nagrań

Jeśli zwrócicie "ócz waszych błękity" (lub inne kolory tęczówek - wedle osobistych preferencji i uwarunkowań genetycznych) w prawo, to zobaczycie nowy graficzny link.
Thomas Leigh zwrócił się do mnie z ofertą strony uzupełniającej moje marne wypociny internetowe. Odwiedźcie, zobaczcie, ew. komentarze kierujcie do autora strony.
Zasadniczo strona http://poczytalmimako.blogspot.com/ ma służyć jako miejsce pozwalające na zorientowanie się co jest nagrane i skąd to wziąć. Pełni także inną, ważną rolę: a mianowicie udziela podstawowych informacji np. o kolejności słuchania/czytania pozycji tworzących cykle. Inna zawartość, której ilość będzie z pewnością z czasem przybywać, zależy od niezawisłych decyzji Thomasa.

I tak rodzi się "Imperium Mako". Nie pozostaje mi nic innego, jak zaopatrzyć się w czarną szatę z kapturem (twarz już mam dość szkaradną).

sobota, 8 sierpnia 2015

Spóźniona okładka

by Thomas Leigh

A co mi tam, jutro wykorzystam ją jako screen do torrenta.

Arthur C. Clarke - 2010: Odyseja kosmiczna [Audiobook PL]

Upał jest kolejnym powodem, dla którego studio na poddaszu nie jest optymalnym pomysłem. Chyba w końcu będę musiał wykopać jakąś piwnicę i tam zorganizować studio.
Na poddaszu, nieruchome powietrze jest gęste jak śmietana, jak w suchej saunie. Czytanie w tych warunkach o mrozie kosmosu jest chwilami tak absurdalne, że mózg zaczyna się buntować, a na skórze występuje gęsia skórka.
Jak pewnie wiecie, "2010: Odyseja kosmiczna" także jest powieścią zekranizowaną. Jednak w tym wypadku, o ile Arthur C. Clarke pozostał sobą, o tyle Peter Hyams nie okazał się Stanleyem Kubrickiem. I choć także w wypadku filmu z 1984 roku Clarke został współscenarzystą, to wynik jest daleki od oczekiwań pozostałych po ekranizacji z roku 1968. Co ciekawe, mimo niemal dwóch dekad rozwoju techniki audiowizualnej dzielących oba filmy, także efekty specjalne nie dorastają "2001: Odysei kosmicznej" do pięt.
Tym razem więc, bez żadnych wątpliwości, polecam przeczytanie/przesłuchanie książki, zanim zdecydujecie się zobaczyć (albo przynajmniej odświeżyć sobie) film.

Szykują się około-makowe rewolucje. W zapowiedziach jest drugi serwer (mirror) z wszystkimi dotychczasowymi plikami. Za chwilę powinna się także pojawić równoległa strona, na której będzie można znaleźć wiele tych informacji, które w moich postach znikają w otchłaniach niepamięci, gdy nowsze wpisy spychają starsze na coraz odleglejsze strony archiwum. Szczegóły nastąpią już wkrótce.

Wszystko także wskazuje na to, że będzie okazja do spotkania się twarzą w twarz. Już we wrześniu. Pochwalę się w osobnym poście, jak wszystko będzie jasne.

Aha! Byłbym zapomniał. Podjąłem decyzję, co będzie zapowiadaną wcześniej "samodzielną" książką wetkniętą pośród kontynuowanych cykli: mój wybór padł na "Ślepowidzenie" Petera Watts'a. Najpierw jednak "Świeca na wietrze" T.H. White, o czym przypominam, czekając na okładkę, którą dla mnie (i dla siebie) zrobicie.

Przypominam o grafikach książek

Powoli, ale nieubłaganie, przedzierając się przez gęste zwały sierpniowego powietrza na moim poddaszu, docieram do końca "2010: Odyseja kosmiczna" Arthura C. Clarke'a.
I przypominam, że jedyną dotychczas zgłoszoną okładką jest okładka z patentu Przemka:
Czekam na więcej!

Szykujcie też okładki do kolejnej części arturiańskiego cyklu T.H. White'a - "Świeca na wietrze"

niedziela, 2 sierpnia 2015

Informacja dla niecierpliwych fanów GoT

Nie samym Martinem człowiek żyje.

W tej chwili trwają nagrania "2010: Odysei Kosmicznej" Arthura C. Clarke'a. Jest tego dobrych parę stron do przeczytania. W tej chwili nawet nie będę strzelał, ile czasu zajmą mi nagrania.

Następnie planuję wziąć się za czwarty tom pięcioksięgu "Był sobie raz na zawsze król" T.H. White'a pt. "Świeca na wietrze". Pozycja nie należy do najdłuższych, bo ma około 160 stron, ale też się sama nie nagra i nie zmontuje.

Po zakończeniu tej pozycji, chcę przeczytać coś spoza wszelkich cykli. Książkę "samowystarczalną" i najlepiej dla mnie nową. Mam już wstępny typ spośród propozycji, które od dawna mi podsuwacie. Ponieważ w tej chwili mam tę pozycję wyłącznie w postaci elektronicznej, a lubię czytać z papieru, ostateczną decyzję podejmę, kiedy będę miał ją fizycznie w moim posiadaniu.

I po zakończeniu tego nagrania mam zamiar wziąć do ręki pierwszy tom "Tańca ze smokami". A ponieważ oba tomy są opasłe, nawet w porównaniu z poprzednimi książkami w cyklu, więc będzie to kawałek ciężkiej i długotrwałej pracy.

Tak wyglądają "zapowiedzi wydawnicze" mako_new. Myślę, że przynajmniej w odniesieniu do Martina, to i tak lepiej niż Audioteka :-)

Był weekend, trochę leniwy, taki, jaki trzeba

 Przy płocie pojawiła mi się galaktyka nowych ciał niebieskich...
Po porzeczki sąsiada nie odważyłem się sięgnąć, bo były pilnie strzeżone

 Wyśledziłem za to pochodzenie "spadochroniarzy" obficie lądujących na mojej działce

 Wpadli znajomi

 Nieznajomi

 I sąsiedzi