Weronika

czwartek, 25 kwietnia 2013

trwam i nie straciłem zapału

Piszę krótko, aby ogłosić, że pogłoski dotyczące mojej śmierci są przedwczesne :). Fakt, że niewiele postępów widać na chomiku, czy tutaj, jest związany z: a) kilkudniowym wyjazdem (było świetnie, polecam gościnność Anglików), b) sporą ilością pracy. W związku z tym, wszystkie wolne chwile poświęcam na nagrywanie i nie siadam do montażu. Wkrótce długi majowy weekend - rodzina będzie się wałęsała po domu, i to będzie najodpowiedniejszy moment, by nadrobić zaległości w montażu, bo nagrywać się wtedy nie da.

PS. Za wszystkie wspomożenia dziękuję. Za chwilę kupię kolejne książki do przeczytania - myślę, że kilka GW, za które chcę się wkrótce zabrać.

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

taka sprawa - dotacja

Postępując zgodnie z sugestią umieściłem na stronie przycisk dotacji. W związku z tym należy Wam się słowo wyjaśnienia. Moje nagrania były, są i będą moim hobby, a nie działalnością zarobkową. Po co więc ten przycisk?
Po pierwsze - nie mogę nie zauważyć, że jeśli ktoś chce nagrodzić mnie czymś tak istotnym, jak pieniądze, to jest to najwyższa forma uznania (każdy wie, ile wysiłku kosztuje ich zdobycie).
Po drugie - zastanawiałem się od jakiegoś czasu, jak rozwiązać sprawę ew. włączenia Was w nabywanie książek do czytania (raz się to udało, w wypadku Zgromadzenia żeńskiego - jeden z Was pożyczył mi książkę i po nagraniu otrzymał ją z powrotem)
Umowa jest więc taka - jeśli wpłynie jakakolwiek darowizna (do czego nie będę namawiał), to uzyskane środki idą na zakup kolejnej książki do przeczytania. Wszelkie ew. środki przekraczające potrzeby zakupowe będą szły na konto Weroniki. Podobnie będzie z kwotą uzyskaną ze sprzedaży książki po jej przeczytaniu.
Może tak być?

sobota, 13 kwietnia 2013

Niecierpliwicie się...

Kochani,
Ja rozumiem, że i ci, którzy czekają na całość "Atlasa", i ci, którzy czekają, aż wreszcie skończę "Atlasa" i wrócę do Fundacji lub Gwiezdnych Wojen, mogą się czuć równie zniecierpliwieni.
Pozwólcie więc, że wam uświadomię, co następuje:
1) czytam w chwilach wolnych, a nie zamiast pracy - mam to szczęście, że sam sobie jestem szefem, i że sam decyduję ile, kiedy i za ile pracuję, ale nie zmienia to postaci rzeczy, że praca ma bezwzględny priorytet;
2) czytam, kiedy mam warunki - nie posiadam studia nagrań, w którym mógłbym się zamknąć, odgrodzić od reszty mieszkania i nagrywać do woli; a to oznacza, że mój czas wolny musi się zbiegać z nieobecnością reszty domowników, chwilową niechęcią moich suk do wyprowadzania mnie na spacer, oraz łaskawością sąsiadów (biegających w trepach, grających w tenisa czy innego ping-ponga, wiercących dziury w ścianach, skuwających kafelki, etc. - jeśli sami mieszkacie w bloku, wiecie o czym mówię) (w tym miejscu chciałbym serdecznie pozdrowić mojego sąsiada z góry, który komunikuje się ze swoją małżonką wyłącznie w sposób umożliwiający mieszkańcom dwóch sąsiednich klatek (bierny) udział w ich rozmowie [niech ona choć raz krzyknie "na pomoc", to wyślę do Ciebie policję]);
3) ilość stron książki jest wprost proporcjonalna do ilości czasu, jaki trzeba poświęcić, aby ją nagrać - im dłuższa książka, tym dłużej się ją nagrywa (proste, nie? ;) );
4) każde 10 minut nagrania wymaga kolejnych 12-15 minut montażu, aby wyciąć wszystkie (lub prawie wszystkie) pomyłki oraz artefakty o których wspominałem w punkcie 2.;

Szanowni, pracuję bardzo ciężko nad tym, aby wkrótce zmienić warunki lokalowe. Wtedy punkt 2 straci wiele na znaczeniu, choć wiele zyska punkt 1, bo trzeba się będzie wygrzebać z długów, w które nieuchronnie wpada się zmieniając mniejsze lokum o niższym standardzie na większe o wyższym. Tak czy inaczej - starajcie się cieszyć tym, co udaje mi się zrobić.