Weronika

wtorek, 30 czerwca 2015

T.H. White - Rycerz spod ciemnej gwiazdy [Audiobook PL]

Mimo przeszkód, udało mi się skończyć nagranie trzeciego tomu cyklu "Był sobie raz na zawsze król" T. H. White'a.
Historia Lancelota, a przy okazji historia Ginewry i Artura, a także Świętego Graala, jest w interpretacji T. H. White tragikomiczna. Warto natomiast po nią sięgnąć choćby z jednego powodu - aby raz jeszcze przypomnieć sobie, czym tak naprawdę jest uczciwość, szlachetność, wielkoduszność i prostota. Ostatnio wszystkie te pojęcia miewają jakby "rozmyte" znaczenia.

Część nagrań tej książki pochodzi jeszcze sprzed urlopu, resztę nagrałem już po powrocie, a ponieważ jest obecnie szczyt sezonu dla mnie, jako alergika, najmniej korzystnego, więc różnicę tę słychać trochę. Wybaczcie.

Teraz, w każdej wolnej chwili, w której mój nos na to pozwoli, usiądę do kontynuacji Uczty dla wron.

A aukcja czapeczek okolicznościowych nabiera rumieńców :-) Już trzech rycerzy wstąpiło w szranki.
http://allegro.pl/show_item.php?item=5497361260

poniedziałek, 29 czerwca 2015

JEDYNA, NIESAMOWITA OKAZJA ZDOBYCIA CZAPKI OKOLICZNOŚCIOWEJ!!!!!

Kochani,
Być może pamiętacie post i dyskusję dotyczącą makogadżetu. Jak to zwykle bywa: góra urodziła mysz :-D
Rodzina stwierdziła, że odtwarzacz mp3 w kształcie holocronu jedi, służący jako zakładka do książki i wyposażony w czołówkę do biegania w nocy jest co prawda pomysłem imponującym, ale w sumie mało praktycznym. A tymczasem słońce świeci coraz intensywniej, przed promieniami UV trzeba się chronić, i czapka z daszkiem by się przydała.
Dokonałem odpowiedniego zamówienia, otrzymałem nie do końca to, o co mi chodziło, zaopatrzyłem rodzinę (wyglądamy teraz jak grupa kolonijna na zwiedzaniu Wawelu), i to co zostało oddaję do Waszej dyspozycji. Oczywiście mój szatański plan dotyczy odzyskania kasy włożonej w produkcję ;-).
Czapek jest osiem (tak wyszło). Każda jest biała, uniseks, w rozmiarze uniwersalnym (od mojej głowiny do głowiszcza mojej ukochanej wraz z kokiem). Czapki są numerowane: od 1 do 8.
Oto jak wyglądają:
Pniak i kwiaty nie są częścią oferowanego towaru ;-)

Dziś (29.06.2015) o godzinie 18.00 na Allegro pojawi się odpowiednia aukcja. Jej adres podam także o 18.00, bo do tego czasu aukcja na adres tymczasowy, choć numer (5497361260) nie powinien już ulec zmianie.
Ponieważ Allegro nie daje już możliwości aukcji wieloprzedmiotowej, aukcja dotyczy formalnie 1 sztuki, o numerze 1. Zwycięzca aukcji dostaje czapkę nr 1 w zwycięskiej cenie. Kolejnych siedmiu licytujących dostaje kolejne czapki (nr 2, 3,... 8) w cenie równej swojemu maksimum zgłoszonemu w licytacji + koszty przesyłki (koperta bąbelkowa + nadanie = 8 zł). W związku z tym, tylko zwycięzca będzie miał możliwość skorzystania z PayU i finalizacji transakcji w ramach systemu Allegro, pozostali dostaną maila z instrukcjami.
Aukcja potrwa do 9 lipca - oczekuję niesamowitych emocji.
Licytując, pamiętajcie, że istnieją grosze, a nie tylko pełne złotówki :-). Chciałbym zobaczyć ten zacięty wyścig między Anonimowym a Anonimowym: 10,01 - 10,02 - 10,03... Kto da więcej?
Do zabawy :-)

Link do aukcji: http://allegro.pl/czapka-limitowana-nr-1-i5497361260.html

sobota, 27 czerwca 2015

Stefan Grabiński - Wyspa Itongo

Ja wiem, że większość z Was czeka na inne wieści. Tymczasem nie mam dobrych wiadomości, bo muszę odchorować podstępne słodycze, na które się skusiłem, a które - jak się poniewczasie okazało - zawierały sporą ilość mleka krowiego. W moim nieszczęsnym przypadku spożycie mleka skutkuje dłuższym lub krótszym, zależnym od dawki, okresem wyłączenia z normalnego funkcjonowania.
Aby trochę osłodzić Wam oczekiwanie na Martina i Clarke'a, i White, i Gwiezdne Wojny, i na to wszystko na co oczekujecie, postanowiłem uwolnić "Wyspę Itongo" Stefana Grabińskiego.

Ten mój pierwszy, i jak dotąd jedyny, komercyjny audiobook sprzedał się w niespełna 30 egzemplarzach. W międzyczasie na rynku pojawiła się także produkcja profesjonalna. Jeśli macie ochotę, możecie więc pokusić się o porównanie.

Paczkę w jakości 128 kbps wrzucam właśnie na serwer Maćka, do katalogu Różne. Jeśli łącze mnie nie zawiedzie (a dziś były jakieś ogólnomiejskie kłopoty w tym zakresie), około godziny dziewiątej wieczorem powinna już być dostępna.

piątek, 26 czerwca 2015

Zupełnie nie na temat

Jak pewnie wielu z Was, dostaję większą bądź mniejszą ilość spamu. Jak pewnie u większości z Was, dobre 99% tych wiadomości ląduje w koszu bez czytania. Ja natomiast, z powodów poniekąd zawodowych, czytam spam dotyczący najogólniej mówiąc medycyny. Zwykle są to śmieci nie zasługujące na uwagę. Czasami trafia się perła.
Dostałem wiadomość o firmie Proteus Digital Health. Firma produkuje "inteligentne leki" zawierające mikrochipy uaktywniające się pod wpływem soków trawiennych. Zażywasz tabletkę i jakieś urządzenie elektroniczne (np. smartfon) odbiera informację, że zażyłeś lek, w jakiej dawce i o jakiej porze.
Autor wiadomości roztaczał w niej apokaliptyczne wizje takiej elektronicznej kontroli. Można się z nimi zgadzać, lub nie. Mnie natomiast przyszła do głowy bardzo nieprzyjemna myśl: a jeśli dane o tym, co określa się z angielska "compliance", czyli o przestrzeganiu zaleceń lekarza w zakresie stosowania przepisanych leków i procedur, będą dostępne dla ubezpieczyciela, który uzależni od nich refundację świadczeń lub wypłatę odszkodowań? "Panie Kowalski, nie zrefundujemy panu operacji bajpasów w ramach Pańskiego ubezpieczenia zdrowotnego, bo z naszych danych wynika, że lekarz przepisywał Panu Aspirynę, a Pan zamiast 15 tabletek zażył tylko 14."
Myślicie sobie pewnie - gdzie tam! u nas? My przecież i tak jeśli chodzi o wdrażanie technologii informatycznych w zakresie ochrony zdrowia jesteśmy na poziomie przechodzenia z dyskietek na płyty CD!
A ja - z głębokiego doświadczenia - mówię Wam, jeśli stanie się dostępna technologia pozwalająca na nie zapłacenie pieniędzy za coś, za co bez tej technologii trzeba by było obywatelowi zapłacić, to wdrożenie tej technologii odbędzie się błyskawicznie.
Do "oszołomskich" i "alarmistycznych" źródeł Was nie odsyłam. Ale zachęcam do poszukania jak najbardziej oficjalnych i z dumą publikowanych danych dotyczących Proteus Digital Health z Kalifornii.

wtorek, 23 czerwca 2015

Dla rozruszania "zastanego" gardła

nagrywam "Rycerza spod ciemnej gwiazdy" T.H. White, trzeci tom cyklu "Był raz na zawsze król". Jeśli w Waszej wyobraźni Lancelot ma twarz Richarda Gere, posłuchajcie/przeczytajcie, a Wam przejdzie :-)

Z cyklu: "Artyści inspirowani Gwiezdnymi Wojnami"

Znacie gościa?

Nazywa się Muftak i można go spotkać w kantynie w Mos Eisley. Wydawać by się mogło, że nie jest szczególnie popularny, choć w "Opowiadaniach z kantyny Mos Eisley" jest poświęcone mu opowiadanie.
A tu, nieoczekiwanie, polska scena muzyczna składa mu hołd taką oto piosenką:

:-D
Jeśli znacie więcej przykładów tego typu, podsyłajcie :-)

Śladami mako_new po Lubelszczyźnie :-)

Jestem już tak sławny, że pewnie niedługo biura podróży zaczną organizować wycieczki moimi śladami :-D.
Ułatwię Wam zadanie. Nie mam w tym żadnego interesu, a mam same dobre wspomnienia, więc troszkę was zaspamuję.
Otóż Kazimierz Dolny, w którym spędziliśmy z żoną tegoroczny urlop, to miejsce piękne i nieznośne jednocześnie. Nieznośne są wzięte z sufitu ceny (w samym ścisłym centrum), tłumy wycieczkowiczów przewalające się uliczkami (w samym ścisłym centrum) w każdą sobotę i niedzielę, rozkrzyczane wycieczki szkolne (w samym ścisłym centrum) każdego dnia powszedniego (ale ten problem zniknie wraz z rozpoczęciem wakacji, i zostanie zastąpiony przez grupy wypoczynku zorganizowanego), i komary (wszędzie, włącznie ze ścisłym centrum).
W Kazimierzu nigdy wcześniej nie byłem, więc fakt, że udało mi się uniknąć niemal wszystkich niedogodności składam na karb mojego niesamowitego i niezasłużonego szczęścia. Wakacje planowałem w styczniu i zupełnie w ciemno. Zarezerwowałem dla nas pokój w domu gościnnym państwa Nieradków "Za dębem" (ul. Dębowe Góry 3), nawet nie spoglądając na plan miasta. Okazało się, że:
1) Pensjonat położony jest na szczycie wzgórza z majestatycznym widokiem na Wisłę, z dala od ruchu i tłoku, będącym doskonałym punktem wypadowym do spacerów w kierunku punktu widokowego na Albrychtówce (widok na skarpę wiślaną i Janowiec po drugiej stronie rzeki), Mięćmierza (wiatrak, zabytkowe chaty, gondole do pływania po Wiśle), promu do Janowca i do samego Kazimierza.
2) O ile dojazd z pensjonatu do centrum Kazimierza (w którym i tak parkowanie jest bezpośrednim drenażem kieszeni: 3 zł za godzinę lub 10 zł za dzień [jeden wjazd i wyjazd]) odbywa się na około i trwa dobrych kilka minut, o tyle spacerkiem (przez cmentarz lub wąwozem, zależnie od pogody i upodobań) już po kilkuset metrach jest się przy kościele oo. Franciszkanów. Droga z pensjonatu do centrum jest drogą w dół, z powrotem jest troszkę bardziej ciężko.
3) Do dyspozycji gości są (chyba) trzy pokoje z osobnym wejściem z przydomowego parkingu, każdy z łazienką. Na piętrze jest jeszcze jadalnia i aneks kuchenny z podstawowym wyposażeniem, oraz taras ocieniony rozłożystymi orzechami. Wbrew pozorom jest to bardzo istotna informacja - orzechy powodują, że nawet o zmierzchu na tarasie nie ma komarów.
4) Pani Katarzyna Nieradka i jej teściowa gotują jak marzenie. My korzystaliśmy z obiadokolacji, i z prawdziwym żalem zostawialiśmy na półmiskach to, czego już nie dawaliśmy rady w sobie zmieścić.
5) Cena jest ludzka, szczególnie jeśli porówna się ją z cenami pensjonatów położonych w ścisłym centrum, o hotelach i zajazdach nawet nie wspominając.

Jedynie na komary nie znaleźliśmy innego remedium, niż ubiór z długimi rękawami i nogawkami, a chwilami marzył mi się pszczelarski kapelusz z moskitierą. Chciałem przy okazji stwierdzić, wbrew telewizyjnym reklamom, że Mosquiterum nie działa. Za to moskitiery w oknach pokoju zapewniały spokojny sen, także przy otwartych oknach.

A wokół Kazimierza jest sporo dość dobrze oznaczonych szlaków spacerowych, do Nordic Walkingu i wycieczek rowerowych. Okolica piękna i zróżnicowana. Sporo interesujących zabytków w promieniu 50 km (dla zmotoryzowanych) i przyzwoity basen w Nałęczowie. Resztę pozostawiam Waszej kreatywności.

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Byłem, widziałem... i wróciłem

To teraz możecie troszkę mi pozazdrościć.
Jak tylko obrobię się z początkowym pourlopowym bałaganem, wrócę do nagrań.

wtorek, 16 czerwca 2015

Ojczyzno ma, tak obficie Roundup'em zlewana...

Eksploruje rolnicze okolice Kazimierza i Pulaw. Nie bede sie rozpisywal, bo brak polskich znakow jest wystarczajaco dokuczliwy w pisaniu, a przy czytaniu musi byc meka.... ale jesli wszystko co jemy jest uprawiane z taka iloscia herbicydow, to biada nam. A wszystko tu dokola proekologiczne...

Chyba po powrocie przerzuce sie z czytania na glos na uprawe zywnosci na wlasne potrzeby. :-)


sobota, 6 czerwca 2015

Wyjeżdżam, ale mam nadzieję wrócić 20 czerwca


Tyle, że mój "jet plane" ma cztery koła, silnik 1,6 i (jak się wczoraj okazało) niesprawną sprężarkę klimatyzacji. A dziś ma być 33 stopnie w cieniu...
Co to jest "małe, czarne i stuka w szybkę"? NIE!, wcale nie "dziecko w piekarniku", tylko "mako w samochodzie".

środa, 3 czerwca 2015

Taki tam, przydługawy cytat

Niezależnie od tego, czy jeszcze macie na tyle twardy żołądek, aby znosić telewizję, czy już nią rzygacie:
W "Rycerzu spod ciemnej gwiazdy" T. H. White napisał:

Podczas pierwszej wyprawy, która trwała rok, Lancelot miał jeszcze parę przygód, lecz tylko dwie z nich tak naprawdę zasługują na opowiedzenie. Obie miały związek z przestarzałym etosem Prawa Pięści, przeciwko któremu Król Artur powołał rycerską krucjatę. Stara szkoła i jej wielkopańskie tradycje stanowiły w owym okresie idealną pożywkę dla żądnych przygód rycerzy – bo najzacieklej broni się klasa rządząca, która traci władzę. Okrągły Stół był odpowiedzią na Prawo Pięści. Na wieść o nim porywczy baronowie hołdujący przemocy chwycili za broń w desperackim odruchu obrony. Gdyby w owych dniach istniała gazeta „The Times”, z pewnością słaliby do niej pełne oburzenia listy. Najmniej zajadli przekonywali się wzajemnie, że Artur uległ nowomodnym mrzonkom, a jego rycerze to zepsuta „dzisiejsza młodzież”, która nie dorasta do rangi ojców. Mniej okrzesani natomiast nie szczędzili królowi i jego rycerzom najpaskudniejszych epitetów, gorszych nawet niż „bolszewicy” i, folgując własnym brutalnym zachciankom, rozprzestrzeniali wyssane z palca plotki o rzekomych niegodziwościach, jakich dopuszczali się rycerze Okrągłego Stołu. Podłe pogłoski znajdowały wdzięcznych słuchaczy w podłych osobnikach i w końcu wszyscy zatracili zdrowy rozsądek. Wielu możnych panów, których przyszło w końcu pokonać Lancelotowi, przedstawiało go wręcz jako hochsztaplera, walczącego niedozwolonymi metodami – a wszystko to ze strachu przed utratą władzy. Walczyli z nim jak z antychrystem: bezpardonowo i z całym okrucieństwem – wierzyli bowiem święcie, że bronią słusznej sprawy. Rozpętała się wojna domowa dwóch ideologii.

 Czyli, ani to nasza, polska specjalność, ani cecha charakterystyczna pierwszej połowy XXI wieku :)