Łatwo jest oglądać
się za siebie i obwiniać innych, lecz trudniej jest patrzeć w przyszłość i
wziąć na siebie odpowiedzialność za własne decyzje i własny los.
Griffin Harkonnen, ostatnia depesza z Arrakis
To była sroga zima na Lankiveil, lecz Harkonenowie
musieli dać sobie radę. Od pokoleń – od czasu wygnania Abulurda Harkonnena za
jego czyny w czasie Bitwy pod Korrinem – ta niegdyś potężna rodzina została
odtrącona, aby zapomniała o swojej utraconej sławie na Salusie Sekundusie.
I
większość z nich rzeczywiście zapomniała.
Z
nieba lał się nieubłaganie deszcz ze śniegiem, każdej nocy pokrywając wszystko
lodową skorupą. Mieszkańcy drewnianych chat przycupniętych u brzegów fiordu
musieli każdego dnia odmrażać i odkuwać drzwi, tylko po to, aby po ich otwarciu
stawić czoło wietrznemu, przenikliwemu zimnu. Czasami jedynie rzucali okiem na
wzburzone wody i zaciągnięte chmurami niebo i stwierdzali, że pogoda jest zbyt
niebezpieczna, aby myśleć o wyprawieniu się w morze. Od miesiąca flota
poławiaczy futrzastych wielorybów uwięziona była w porcie. Pozyskiwanie
jedynego dobra, na jakie był popyt w Imperium było niemożliwe.
Nawet
przybrzeżne trawlery rzadko wyprawiały się na głębsze wody. Połowy były marne.
Ludzie sięgali do ostatnich zapasów solonych ryb i konserwowanego wielorybiego
mięsa. W porównaniu ze wspaniałością i zasobnością dawno minionych dni, losy
Harkonnenów nie rysowały się w jasnych barwach.
Griffin
Harkonnen – najstarszy syn Vergila, będącego pozornym władcą Lankiveil
zasiadającego w Landsraadzie Ligi – nie znosił tej planety, podobnie jak jego
młodsza siostra Valya. Ta dwójka zawarła pakt, opracowała plan, dzięki któremu
mieli nadzieję wyciągnąć rodzinę z tej zapadłej dziury, na którą skazano ich za
błędy ich pradziadka Abulurda, i za zdradę jakiej się dopuścił wobec Voriana
Atrydy. Ani ojciec, ani reszta ich rodziny nie podzielali tych ambicji, lecz
także nie gasili determinacji i pozwalali Griffinowi i Valyi spróbować swoich
sił, pomimo młodego wieku.
Podczas
gdy Valya opuściła planetę poszukując możliwości awansu w zgromadzeniu żeńskim
(przez co mogłaby przywrócić moc i wpływy Rodu Harkonnenów), Griffin pozostał w
domu, pracując ciężko nad rozbudową dorobku handlowego rodziny, powiększaniem
inwestycji i mozolnym wydobywaniem się z izolacji. Każdego dnia wiele godzin
uczył się, aby jak najlepiej opanować zasady rodzinnych interesów i dzięki
uzyskiwanym wynikom podnosić poziom życia ludzi osiadłych na tej
prowincjonalnej planecie. Nie był to wygodny świat, ale Griffin nie mógł
pozwolić, aby go rzucił na kolana. Podobnie jak siostra, poszukiwał swojej
szansy na przywrócenie znaczenia i wpływów w Imperium. Jego część umowy
zawartej między rodzeństwem była imponująco ambitna. Obejmowała zarządzanie
dobrami rodziny i pilnowaniem, aby były dobrze lokowane, a także opracowanie
biznes planu, który wykraczałby poza przyziemny plan samego tylko przetrwania w
niegościnnych warunkach klimatycznych.
Griffin
miał dwadzieścia trzy lata. Był szczupły i zrównoważony. Charakteryzował go
pragmatyzm. Podczas gdy z ich dwójki to jego siostra była bardziej żywiołowa i
niecierpliwa, niezdolna do długiej wegetacji na Lankiveil, on sam był spokojny.
Przywodził na myśl kapitana statku sterującego krętym kursem w gąszczu gór
lodowych ku otwartym wodom i jasnemu niebu, które – jak wiedział – musiało
gdzieś tam być za zasłoną chmur.
Pomimo
młodego wieku Griffin posiadł rozległą wiedzę na temat historii, matematyki,
handlu i rządzenia, ponieważ jego celem było stanie się pewnego dnia
wykształconym i kompetentnym władcą planety. Wiedza była dla niego drogą, po
której zmierzał ku świetlanej przyszłości kolejnych pokoleń Harkonnenów w
Imperium.
Już
teraz Griffin wiedział o niuansach handlu futrami wielorybimi, stosunkach
zysków do strat i przepisach obowiązujących w Cesarstwie więcej niż jego
ojciec. Pomimo odziedziczonego tytułu szlacheckiego Vergil Harkonnen po prostu
nie miał ochoty zajmować się tym wszystkim, co mu towarzyszyło, pozostawiając
większość pracy i myślenia swojemu synowi. Vergilowi wystarczał zakres władzy
porównywalny raczej z uprawnieniami burmistrza małego miasteczka, niż
przynależnymi przywódcy zasiadającemu w Landsraadzie. Ale trzeba mu przyznać,
że był dobrym ojcem, poświęcającym wiele uwagi dzieciom, szczególnie
najmłodszym – Danvisowi i Tuli.
Griffin
i Valya dzielili sny o wielkości swojego rodu – nawet jeśli zdawali sobie
sprawę, że są w tych marzeniach osamotnieni. Pewnego razu, podczas szczególnie
zaciętego pojedynku z bratem, prowadzonego na rozkołysanej za zimnych wodach
zatoki drewnianej tratwie, Valya stwierdziła, że według niej są jedynymi
prawdziwymi Harkonnenami na całej planecie.
Valya
była zaledwie o rok młodsza od brata. Oczekiwania jakie pod jej kątem miała ich
matka ograniczały się („trzeba patrzeć na świat realistycznie", mawiała)
do zaślubienia któregoś z miejscowych mężczyzn, być może właściciela jednego
lub dwóch kutrów, urodzenia mu dzieci i codziennej walki o przetrwanie.
Jednakże, po rozmowie z siostrą misjonarką, która odwiedziła Lankiveil pięć lat
temu, Valya dostrzegła swoją szansę na wyrwanie się stąd, i rozpoczęła naukę i
szkolenie wśród innych adeptek na Rossaku. Jednak zanim opuściła rodzinną
planetę, odbyła klika długich rozmów z Griffinem. Wynikiem tych rozmów była
umowa między nimi, dotycząca tego, w jaki sposób każde z nich będzie starało
się poprawić los całej rodziny.
Ojciec
Griffina podszedł do syna pochylonego nad paragrafami zawikłanego,
biurokratycznego języka i suchą relacją historyczną. Młody człowiek pracował
nad tymi dokumentami z cierpliwością i dokładnością chirurga, preparując
kolejne wersy i stopniowo uzyskując zrozumienie powikłanych niuansów
sprawowania władzy.
Vergil
zdawał się rozbawiony determinacją syna. „Też zajmowałem się historią, kiedy
byłem w Twoim wieku, a mój dziadek – Abulurd – opowiadał mi to, co sam
pamiętał, ale nie mogłem ścierpieć tego, w jaki sposób w oficjalnych
dokumentach Korrinowie wyrażali się o naszej rodzinie. Postanowiłem rzucić to i
żyć swoim własnym życiem. Najlepiej jest nie wracać do tych ponurych
czasów."
Griffin
wskazał na dokumenty. „O tamtych czasach naczytałem się dość, ojcze, ale teraz
analizuję coś w znacznie szerszej perspektywie. Polityka cesarstwa ma znaczenie
dla naszej przyszłości." Potarł policzek. Jasnobrązowe wąsy i kozia bródka
miały ten sam kolor, co włosy na jego głowie. Uważał, że zarost zapewniał mu
poważniejszy wygląd - wygląd kogoś, kogo trzeba brać na serio. "Studiuję
strukturę Landsraadu zapisaną w karcie założycielskiej. Chcę przejść test i
zostać oficjalnym przedstawicielem Lankiveil w Radzie Landsraadu.”
Vergil
zachichotał. „Ale mamy już przedstawiciela. Nie ma potrzeby, abyś jeździł taki
kawał drogi na Salusę Sekundusa, na posiedzenia.”
Griffin
zwalczył napływ zniecierpliwienia i powstrzymał się od rzucenia ostrej uwagi do
ojca. "Przestudiowałem umowę handlową, która została wynegocjowana przez
naszego domniemanego przedstawiciela. Dotyczy ona dziewięćdziesięciu dwóch
planet, w tym Lankiveil - i wierz mi, nie ma w niej nic korzystnego dla nas.
Nakłada na Lankiveil i osiemdziesiąt cztery inne planety dodatkowe podatki,
podczas gdy osiem planet czerpie z niej prawdziwe korzyści. Wygląda mi na to,
że nasz przedstawiciel został przekupiony.”
„Nie
masz na to dowodów. Spotkałem Nelsona Treblehorna, i wydaje się być miłym
facetem.”
„Czarującym
- tak. Skutecznym w działaniach w naszym imieniu - nie. Ojcze, pierwszym
krokiem na drodze do odzyskania szacunku przez naszą rodzinę jest posiadanie
bezpośredniego przedstawicielstwa w Landsraadzie. Mam zamiar udać się na Salusę
Sekundusa, gdzie będę mózg zobaczyć salę posiedzeń Landsraadu, i gdzie będę
mógł popatrzeć prosto w oczy naszego ukochanego kuzyna, Cesarza."
Przed
kilkoma pokoleniami, Harkonnenowie i Butlerowie/Korrino stanowili jedną
rodzinę, lecz obecnie przywódcy Imperium uznawali nazwisko Harkonnenów za
przynoszące wstyd i nigdy o nim nie wspominali. Griffin wiedział, jak mocno
jego siostra pragnęła zdjąć z rodziny całun wstydu, zarzucony przez Voriana
Atrydę. Także Griffin odczuwał wagę niesprawiedliwości, która spadła na jego
rodzinę. Teraz każde z nich odgrywało swoją rolę w planie zdjęcia tego odium. Poza
celami gospodarczymi, Griffin pracował nad budową porozumień politycznych.
Pewnego dnia pojedzie na Salusę i zażąda przynależnego Lankiveil prawa do
zasiadania w Landsraadzie. Jego celem było zapracowanie
na znaczenie Harkonnenów.
Obecnie,
gdy wszystkie światy Ligi i byłe Niezrzeszone Planety zostały objęte wspólną
siecią, połączone Imperium obejmowało ponad trzynaście tysięcy światów. Lecz w
sytuacji, w której wielu przedstawicieli odrębnych systemów planetarnych
musiało przedzierać się przez gąszcz biurokratycznych przeszkód, zanim możliwe
było jakiekolwiek głosowanie, robienie prawdziwych interesów nie było możliwe.
Przedstawiciele wyznaczeni przez Cesarza Salvadora gromadzili dziesiątki
rozproszonych planet w jednym ręku i głosowali w imieniu zamieszkujących je
populacji. Rozwiązanie to było uznawane za wygodne (związane z przyznawaniem
dotacji cesarskich lub innych świadczeń), lecz nie było obowiązkowe.
Dopuszczalne były wyjątki, lecz kosztem uzyskiwanych korzyści. W ocenie
Griffina, cesarskie przywileje uzyskiwane przez Lankiveil w zamian za
pozostawanie pod opieką przedstawiciela były tak małe, że można je było z
powodzeniem pominąć.
Na
Salusie Sekundusie Griffin chciał występować w imieniu swojej planety, i w
imieniu swojej rodziny. Osobiście. Dzięki Valyi, będącej już poważaną siostrą z
szanowanej szkoły na Rossaku, i Griffinowi, który wkrótce stanie się oficjalnym
przedstawicielem w Landsraadzie Ligi, a także dzięki zarządzaniu i rozwojowi
rodzinnych operacji handlowych, przyszłość rodu Harkonnenów zdawała się rysować
w jaśniejszych barwach.
„Cóż,
jestem więc pewny, że to słuszna decyzja.” Vergil wydawał się być rozbawiony
wielkimi planami syna. Choć Griffin podejmował obecnie większość decyzji
biznesowych i wykonywał większość pracy, jego ojciec w dalszym ciągu uważał go
za naiwnego młodzieńca.
W
ramach nowego, ambitnego przedsięwzięcia handlowego zaplanowanego przez
rodzeństwo, Griffin poprosił ich wuja, Wellera, aby podróżował z planety na
planetę jako reprezentant rodziny i zawierał kontrakty na dostawę futra
wielorybiego. Choć Weller był doskonałym handlowcem i był osobą powszechnie
lubianą, nie miał szczególnie dobrej głowy do interesów, przez co jego brat,
Vergil, miał jeszcze mniejszy kontakt z ważnymi operacjami majacymi wpływ na
przyszłość rodziny. Przynajmniej wujek Weller rozumiał zasady taktyki i cele
handlu, chciał coś zrobić i nie wahał się oddać na usługi rodziny swojego czasu
i umiejętności; Vergil w zasadzie sam zrezygnował. Jeśli ojciec Griffina miał w
młodości jakiekolwiek ambicje (a Griffin nie był tego szczególnie pewny), teraz
nie miał już żadnych.
W
minionym roku, roku inwestycji i ekspansji na nowe rynki, Griffin wyprawił
setki dodatkowych statków, zabezpieczając najobfitsze dotychczas zbiory
wielorybich futer w historii planety. Zawarł umowę transportową z oferującą
najniższe ceny firmą Celestial Transport, na przewóz wuja Wellera i jego towaru
na odległe planety całego Imperium.
Dominującą
firmą transportową Ligi była flota VenHold Spacing. Bezpieczeństwo jej
przewozów było na najwyższym poziomie, ponieważ ich statki prowadzone były
przez tajemniczych – niektórzy powiadali, że nie posiadających cech ludzkich –
Nawigatorów, którzy zdolni byli do przewidywania zagrożeń i wypadków, zanim do
nich doszło. Lecz VenHold mieli zaporowo wysokie ceny, a Ród Harkonnenów
zainwestował znaczącą część dochodów w planowaną ekspansję. Griffin nie mógł
pozwolić sobie na dodatkowe koszty. Choć Celestial Transport nie oferowali
podobnej szybkości transportów i nie korzystali z usług Nawigatorów, mogli
zaproponować zdecydowanie bardziej korzystne ceny. Tak więc, po dograniu
wszystkich szczegółów, wuj Griffina wyruszył w drogę z olbrzymim ładunkiem
delikatnych futer wielorybich, mając nadzieję na rozbudzenie popytu i zawarcie
lukratywnych umów dystrybucyjnych z innymi planetami.
Jednocześnie,
Griffin kontynuował swoje studia, których celem było zdanie egzaminu
kwalifikacyjnego na oficjalnego przedstawiciela Lankiveil na Salusie
Sekundusie. Popatrzył przelotnie na ojca. „Muszę się jeszcze pouczyć - Pakiet
testowy mam odesłać następnym odlatującym z Lankiveil statkiem."
Vergil
Harkonnen obdarzył syna bezceremonialnym komplementem, który miał być także
zachętą. „Dasz sobie radę, synu.” I wyszedł, pozostawiając syna pochylonego nad
książkami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz