Z punktami przełomowymi jest tak, że często dostrzega się je dopiero ex post - analizując mniej lub bardziej odległą przeszłość.
Czasami jednak punkty przełomowe lezą człowiekowi przed oczy i nie sposób ich przeoczyć.
Tak jest tym razem.
Marcin przysłał mi okładkę (phi, też mi coś - powiecie - ilu wcześniej przysyłało okładki), i to okładkę do książki już od dość dawna nagranej (phi, no mówiliśmy, że "też mi coś"). Z tym, że w przeciwieństwie do wszystkiego co było na tym blogu wcześniej (a pamiętajcie o wybitnej pracy graficznej Macieja Pańki do "Cieni Imperium") jest to obraz olejny. Nie znam się na tym, ale żeby namalować obraz olejny, to się trzeba ubrudzić - tu się bez plam na rączkach i ubranku nie obejdzie! Efekt oceńcie sami.
Ja dodam tylko, że jestem zaszczycony.
Czasami jednak punkty przełomowe lezą człowiekowi przed oczy i nie sposób ich przeoczyć.
Tak jest tym razem.
Marcin przysłał mi okładkę (phi, też mi coś - powiecie - ilu wcześniej przysyłało okładki), i to okładkę do książki już od dość dawna nagranej (phi, no mówiliśmy, że "też mi coś"). Z tym, że w przeciwieństwie do wszystkiego co było na tym blogu wcześniej (a pamiętajcie o wybitnej pracy graficznej Macieja Pańki do "Cieni Imperium") jest to obraz olejny. Nie znam się na tym, ale żeby namalować obraz olejny, to się trzeba ubrudzić - tu się bez plam na rączkach i ubranku nie obejdzie! Efekt oceńcie sami.
Ja dodam tylko, że jestem zaszczycony.
Szczerze, NIESAMOWITA! Fajny pomysł z tymi okładkami.
OdpowiedzUsuńNo genialne to jest!
OdpowiedzUsuń