A ostatnio pojawiła się wśród nich propozycja "Ksiąg Jakubowych" Olgi Tokarczuk.
Książkę tę kupiłem podczas ostatnich wakacji i zanurzyłem się w nią, jak w żadną z wcześniejszych tej autorki.
Naprawdę mam nadzieję (choćby mając na względzie ostatnie nagrody dla p. Tokarczuk za tę powieść), że za jej udźwiękowienie weźmie się ktoś, kto będzie potrafił bogactwu literatury dorównać bogactwem interpretacji. Księgi proszą się o doskonałego aktora (przychodzi mi na myśl pan Gosztyła, ale on zawsze przychodzi mi na myśl :-) ).
Na marginesie - w toku powszechnego młotkowania, w które przerodziła się już chyba cała debata publiczna w naszym pięknym kraju, ktoś tam zacytował krytyczne słowa p. Tokarczuk o naszej (i jak sądzę nie tylko naszej) tendencji do stawiania własnych dziejów na piedestale. Czyż nie chcielibyśmy z całych sił wierzyć w to, że jesteśmy ostoją tolerancji, mądrości, pokory, dobrych obyczajów, etc.? Popatrzmy jacy jesteśmy teraz, a może łatwiej będzie przypuścić do siebie myśl, że nasi przodkowie też aniołami nie byli.
Tak się porobiło, że o temacie "Żydzi" nie można już chyba normalnie rozmawiać. Jakże celnie zostało to podsumowane w książce "On wrócił" (rewelacyjna interpretacja p. Boberka w wersji audio) jednym krótkim stwierdzeniem włożonym w usta Hitlera: "Temat "Żydzi" nie jest śmieszny". Można być tylko semitofilem lub antysemitą. Nie można mieć żadnego zdania pośredniego. A już w ogólne nie do zaakceptowania jest opinia, że Żydzi są tak samo niejednorodną grupą, jak Polacy, czy Rosjanie, Belgowie i Szwedzi, i są wśród nich geniusze i głupcy, bohaterowie i tchórze, święci i kanalie, i żadne uogólnienia nigdy nie odzwierciedlą całej prawdy.
Mój śp. dziadek był antysemitą. Nie wiem dlaczego. Nie zdążyłem z nim o tym porozmawiać. Czy jego antysemityzm przekroczył kiedykolwiek poziom poglądu, czyli - innymi słowy - czy przyzwolił na skrzywdzenie kogokolwiek w związku z żydowskim pochodzeniem, albo sam się takiej krzywdy dopuścił, nie wiem. Mam nadzieję, że nie. Ale już sam ten fakt, że kiedyś od mojego własnego dziadka usłyszałem, że czytanie Szołema Alejchema to strata czasu, "bo był Żydem", upoważnia mnie do zgodzenia się z p. Tokarczuk: żadnym świętym wyjątkiem na tym Świecie nie jesteśmy, i warto byłoby to sobie od czasu do czasu szczerze powiedzieć.
Książkę tę kupiłem podczas ostatnich wakacji i zanurzyłem się w nią, jak w żadną z wcześniejszych tej autorki.
Naprawdę mam nadzieję (choćby mając na względzie ostatnie nagrody dla p. Tokarczuk za tę powieść), że za jej udźwiękowienie weźmie się ktoś, kto będzie potrafił bogactwu literatury dorównać bogactwem interpretacji. Księgi proszą się o doskonałego aktora (przychodzi mi na myśl pan Gosztyła, ale on zawsze przychodzi mi na myśl :-) ).
Na marginesie - w toku powszechnego młotkowania, w które przerodziła się już chyba cała debata publiczna w naszym pięknym kraju, ktoś tam zacytował krytyczne słowa p. Tokarczuk o naszej (i jak sądzę nie tylko naszej) tendencji do stawiania własnych dziejów na piedestale. Czyż nie chcielibyśmy z całych sił wierzyć w to, że jesteśmy ostoją tolerancji, mądrości, pokory, dobrych obyczajów, etc.? Popatrzmy jacy jesteśmy teraz, a może łatwiej będzie przypuścić do siebie myśl, że nasi przodkowie też aniołami nie byli.
Tak się porobiło, że o temacie "Żydzi" nie można już chyba normalnie rozmawiać. Jakże celnie zostało to podsumowane w książce "On wrócił" (rewelacyjna interpretacja p. Boberka w wersji audio) jednym krótkim stwierdzeniem włożonym w usta Hitlera: "Temat "Żydzi" nie jest śmieszny". Można być tylko semitofilem lub antysemitą. Nie można mieć żadnego zdania pośredniego. A już w ogólne nie do zaakceptowania jest opinia, że Żydzi są tak samo niejednorodną grupą, jak Polacy, czy Rosjanie, Belgowie i Szwedzi, i są wśród nich geniusze i głupcy, bohaterowie i tchórze, święci i kanalie, i żadne uogólnienia nigdy nie odzwierciedlą całej prawdy.
Mój śp. dziadek był antysemitą. Nie wiem dlaczego. Nie zdążyłem z nim o tym porozmawiać. Czy jego antysemityzm przekroczył kiedykolwiek poziom poglądu, czyli - innymi słowy - czy przyzwolił na skrzywdzenie kogokolwiek w związku z żydowskim pochodzeniem, albo sam się takiej krzywdy dopuścił, nie wiem. Mam nadzieję, że nie. Ale już sam ten fakt, że kiedyś od mojego własnego dziadka usłyszałem, że czytanie Szołema Alejchema to strata czasu, "bo był Żydem", upoważnia mnie do zgodzenia się z p. Tokarczuk: żadnym świętym wyjątkiem na tym Świecie nie jesteśmy, i warto byłoby to sobie od czasu do czasu szczerze powiedzieć.
"Księgi..." to jedna z tych książek, których wersja audio nie powinna ujrzeć światła dziennego.
OdpowiedzUsuńPowiedz coś więcej. Dlaczego?
UsuńElementem artystycznym w tej książce jest również typografia, czcionka, paginacja (widziałeś, jak są numerowane strony? to nie jest bez znaczenia ;)). Krótko mówiąc: są w niej detale ściśle "liberaturowe" lub, jak kto woli, "artbookowe", które są nieprzekładalne na inne medium. Detale. Sama treść w wersji audio się przebije, wiadomo, ale - wiesz - są książki, o których myślę jako o dziełach "w całości". I to jest jedna z nich.
UsuńOczywiście, można próbować, ale pewne, moim zdaniem istotne, elementy dzieła się po drodze stracą - ze szkodą dla całej pracy pisarki i lektora.
To trochę casus "Dolores Claiborne" S. Kinga, tylko w drugą stronę. "Dolores...", IMHO, nie powina się nigdy ukazać w druku. Słyszałeś zjawiskową interpretację audio w wykonaniu Teresy Budzisz-Krzyżanowskiej?
Muszę Ci powiedzieć, że czekałem na Twoją odpowiedź. Tyle różnych rzeczy mogło się kryć pod pierwszą, oszczędną wypowiedzią... Zgadzam się, że w zalewie otaczającej nas bylejakości masowej produkcji, ta książka (choć przecież także produkt masowy) wybija się na plus. Okładka, wybór papieru, paginacja, ilustracje, sposób przenoszenia tekstu na kolejną stronę... To wszystko są rzeczy, które powodują, że obcowanie z książką jest wydarzeniem ciut więcej, niż tylko literackim. Trzeba zwrócić uwagę, że w e-booku znajduje się adnotacja, o tym, co czytelnik traci wybierając wersję cyfrową. Myślę jednak, że w samej warstwie literackiej jest to książka bardzo wartościowa. Dobra interpretacja pozwoliłaby nic z tego nie utracić.
UsuńCo do Kinga - zawsze się go bałem :-). W jego pisarstwie jest coś, co tak silnie na mnie działa, że nie potrafię się wydobyć z jego wizji. Smętarz dla zwierzaków i Misery (jedyne dwie książki Kinga, które przeczytałem) zostawiły we mnie nadal tkwiące gdzieś głęboko fobie. Nie wiem, czy odważę się sięgnąć po - jak piszesz - zjawiskową interpretację Budzisz-Krzyżanowskiej. A wierzę Ci na słowo, bo to aktorka do której mam ogromny szacunek.
"Dolores.." to napisana w formie monologu opowieść kobiety o bólu i cierpieniu, jakie zadaje mężczyzna. Wspaniała psychologia, subetlności i nastrój (rzecz się dzieje na posterunku policji).
UsuńTBK zrobiła z tego rolę, siedmiogodzinny (z hakiem) monodram. W, że tak powiem, "dziedzinie" książki mówionej to dla mnie podium, ale że tych książek z podium jest cztery, nie śmiem numerować miejsca.
Co ciekawe - gdy teraz o tym myślę - z tych czterech każda jest wysokiej jakości, ale te jakości są w innych rejestrach poumieszczane.
Dla porządku, w kolejności alfabetycznej, tytułami, pozostałe top of tops to: "Komediantka" w wykonaniu Danuty Stenki, "Droga" Krzysztofa Gosztyły i "Wroniec" Jana Peszka.
Z tego wyboru słuchałem Peszka i rzucił mnie na kolana :-)
UsuńMcCarthy'ego czytałem oczami, ale wierzę, że Gosztyła stanął na wysokości zadania, bo zawsze to robi.
A na "Komediantkę" się nie piszę, choćby czytał ją dla mnie osobiście sam śp. Zapasiewicz, specjalnie w tym celu zmartwychpowstały.
"Droga" jest wyszeptana do ucha, jak na spowiedzi.
Usuń"Komediantkę" przesłuchałem ze względu na Stenkę (lowe), ale też tematyka jest mi poniekąd bliska ;) Polecam, przełam się.
Acha! Zapomniałem jeszcze o jednym utworze z rodzaju 'must know'. "Ballada o Januszku" Sławomira Łubińskiego w wykonaniu Ryszardy Hanin. Nie mam słów.
UsuńKocham "Nigdziebądź", poczytaj mi Mako... Proszę
OdpowiedzUsuńProponuję
OdpowiedzUsuńNAJAZD Z PRZYSZŁOŚCI - świetna krytyka współczesnego społeczeństwa i przedstawienie społeczeństwa o ustroju utopijnym.
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/61028/najazd-z-przeszlosci
MUTANCI i UMRZEĆ BY NIE ZGINĄĆ - tak wciągającej opowieści nie spotkałem jeszcze
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/60518/mutanci
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/52316/umrzec-by-nie-zginac
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/83392/zielone-pieklo tego bym chętnie posłuchał, bo czytać mi się nie chce (pomijając wstęp zwykły, to reszta książki to dziennik, dzień x bla bla, dzień x bla bla i tak w kółko więc sam dziennik pewnie łatwo i fajnie się czyta, ale ciągle jakieś audiobooki wybieram zamiast ebooka przeczytać, gdybyś Mako nagrał audio wersję to bym posłuchał od razu).
OdpowiedzUsuńbtw. Mako, a znasz serwis lubimyczytac? To taki filmweb, ale dla książek i jakieś forum też ma, tam możesz sobie pogadać jak lubisz.
Przy takiej ilosci czytania do mikrofonu plus ten blog mako raczej nie wbije sie w proponowana przez ciebie strone.
OdpowiedzUsuńZaproponowałem "Księgi Jakubowe", właśnie dlatego, że nie ma audiobooka i nie znalazłem informacji, żeby w najbliższym czasie miał się pojawić. Jedynie fragment książki można posłuchać na youtube'i i niestety obawiam się, że z tą książką będzie podobnie, jak z "Grą o tron". Z pierwszego tomu zrobiono słuchowisko, drugi czytał Krzysztof Banaszyk, a jeśli ktoś (np. ja) chciał posłuchać dalszych części, to cała nadzieja pozostała w mako_new :)
OdpowiedzUsuńW tym wypadku potrzeba odrobinę detektywistycznej dociekliwości. Gdzieś (nie pamiętam niestety gdzie) czytałem, że w okolicy premiery książki w radiowej Trójce emitowane były co najmniej fragmenty książki w wykonaniu dwojga aktorów (kołacze mi się po głowie Peszek i jakieś żeńskie nazwisko). Nie wiem, jaki był zakres tej realizacji. Nie wiem, czy jest gdziekolwiek dostępna. Ale jeśli cała ta informacja mi się nie przyśniła, to podjęto już spory wysiłek, aby książkę nagrać, i rodzi to nadzieję na dokończenie tej pracy. Być może wydawcy chcą uzyskać w warstwie dźwiękowej efekty, które jakoś rekompensowałyby brak obcowania z pięknie wydaną papierową książką? Może wymaga to więcej czasu? A może Trójka zrobiła co zrobiła i nic dalej się z tym nie będzie działo? Nie wiem. Warto by się dowiedzieć.
Usuń