Weronika

wtorek, 20 października 2015

Czasami warto zwrócić uwagę na znaczenie słów.

Kiedyś, w zamierzchłych czasach sprzed towarzyszącej nam nieustannie elektroniki, zmiany pór roku sygnalizowała nam przyroda, np. kolor liści: od świeżej zieleni, przez przykurzoną zieleń, do żółci i czerwieni i ostatecznie bieli, jeśli śnieg zastał je jeszcze na gałęziach. Obecnie zmiany pór roku sygnalizują zmiany reklam produktów medycznych. Jeśli nie słyszę już o żelu na ukąszenia, a mówią o tabletce na grypę, to nieuchronnie nadeszła jesień.
Walą mnie po łbie apapami, gripeksami, itp. za każdym razem, kiedy ośmielę się włączyć telewizor. Dobrze, że jeszcze nie przerywają transmisji Konkursu Szopenowskiego, żeby poradzić mi, co mam zrobić, jeśli czuję nadchodzącą infekcję. Ale poczekajmy, może już za pięć lat...
Ale ja nie o tym.
Czy zastanawialiście się nad znaczeniem słowa "przeziębienie" (jakże aktualnego przy tej aurze)?
Ziąb, czyli zimno, znalazło dostęp do naszego organizmu. W wyniku przewiania, albo przemarznięcia, albo przemoknięcia, zagnieździło się paskudne zimno i, jeśli nie chcemy poważnie tego odchorować, trzeba coś z tym zrobić.
Oczywiście, naturalnym odruchem jest poszukiwanie ciepła, możliwości rozgrzania się, wygnania owego ziąbu z trzewi. Dlatego producenci cudownych specyfików tak chętnie korzystają ze słówka "hot" (że niby wszyscy jesteśmy takimi poliglotami [poliglutami - jeśli katar]). I jeśli nie włączymy myślenia, to pozornie wszystko jest ok.
Pozornie. Paracetamol, ibuprom i inne leki określane jako NLPZ, będące głównym składnikiem wszystkich mieszanek o ponętnych nazwach sugerujących cudowną wręcz skuteczność (katarwon, bezkaszleks, gorączkopogromcex) to substancje o wysokiej skuteczności PRZECIWGORĄCZKOWEJ. Przeciw-gorączkowej. Obniżają gorączkę. Schładzają. Niezależnie od tego, co ślicznymi literami jest napisane na opakowaniu, żadna z tych substancji NIE ROZGRZEWA.
OK, ale jak człowiek się przeziębi, i zacznie gorączkować, to ma dreszcze, czuje dotkliwe zimno, i tabletka Ibu lub Para przynosi ulgę! Pewnie, że tak! Ale znów warto włączyć myślenie. Czym jest gorączka? Otóż, w pewnym uproszczeniu, wszystkie procesy zwalczania infekcji są w naszym organizmie oparte na białkach. Białka te zasadniczo działają sprawniej w temperaturze wyższej od fizjologicznej. Gorączka jest więc mechanizmem, który ma organizmowi pomóc w zwalczaniu infekcji. Gorączka jest manifestacją tego, że organizm walczy. Więc w zdecydowanej większości przypadków, gorączka jest znakiem tego, że wszystko dzieje się tak, jak powinno. Jeśli wszystko co zrobimy lecząc się, będzie zmierzało do obniżenia gorączki, to działamy przeciwko swojemu własnemu organizmowi - przeszkadzamy mu w walce. No tak, ale z gorączką związane jest zwykle złe samopoczucie, a tabletka powoduje w ciągu pół godziny wystąpienie potów (schładzanie!, takie samo, jak kiedy pocimy się w gorący dzień) i poprawę samopoczucia. Owszem, czujemy się lepiej, ale infekcja wcale nie została zwalczona. Zlikwidowaliśmy tylko objaw (i to właściwie korzystny), a źródło problemu pozostało. Jeszcze pół biedy, jeśli dzięki poprawie samopoczucia zapadniemy w długi i spokojny sen pod ciepłą kołdrą. Ale są tacy dżigici, którzy po apapie już są tak zdrowi, że - hajda! z powrotem do roboty, albo na imprezę, albo do klimatyzowanego kina...
Powróćmy do znaczenia słowa "przeziębienie". Zimno tkwi w człowieku, i żeby mu zaradzić trzeba się rozgrzać (nie schłodzić). Jest wiele sposobów na to, aby pomóc organizmowi w walce z infekcją, ale żaden nie jest "cudowny" i nie postawi nas na nogi w ciągu pół godziny. Trzeba się chwilę pomęczyć, aby pozwolić organizmowi na poradzenie sobie z infekcją. Wyjdzie z tego silniejszy i bardziej odporny na przyszłe przeziębienia. Są dwie bardzo przyjemne propozycje (między wieloma innymi): maliny wewnętrznie (nie dość, że pyszne, to działają rozgrzewająco i wzmacniająco) i imbir zewnętrznie - kąpiel w bardzo ciepłej wodzie z dodatkiem imbiru (może być mielony, z torebki, sprzedawany jako przyprawa), a jeśli na kąpiel nie ma warunków, to przynajmniej stopy do miednicy z bardzo ciepłą wodą z imbirem. A potem do łóżka, pod kołdrę. Nawet jeśli nie nastąpi "cudowne ozdrowienie" po pół godzinie, pomożecie organizmowi poradzić sobie z chorobą.
I dopóki producenci leków nie zaproponują, że najlepszą formą podawania substancji przeciwgorączkowych jest czopek, widząc reklamy wszystkich tych produktów typu "hot", możecie im z powodzeniem powiedzieć, żeby je sobie w d..ę wsadzili.

5 komentarzy:

  1. Święte słowa Mistrzu!!! Właśnie grzeję (co prawda nie w piekarniku na 3 zdrowaśki) takiego małego Zasmarkańca i stwierdzam, że nie ma to jak malinki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi tam reklamy nie straszne, ja każdą zarazę walę między oczy ... samym czosnkiem. Tym sposobem przez masochizm, katar czy ból gardła, mogą trwać maksymalnie 2 doby.
    A malinki to lubię jak je zrywam prosto z krzaczka.

    OdpowiedzUsuń
  3. W sumie o tym nie wiedzialem co napisales mako. Na Ukrainie to wodke z pieprzem przed snem.i rozgrzewa i poprawia samopoczucie. Goraca woda z sola w misceci tez mozna w tym moczyc nogi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Polopiryna i ciepla pierzyna - moj sposob na jednonocne wykurowanie przeziebienia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli zdążysz na samym początku przeziębienia, to tak - choć ciepła pierzyna robi tu więcej niż polopiryna. Apiryna, polopiryna - to lek należący do tej samej grupy NLPZ, i w tym zakresie działa tak samo jak ibuprofen czy paracetamol. Ma dodatkowo działanie "rozrzedzające" krew i obniżające krzepliwość. Warto spojrzeć także na przeciwwskazania podane w ulotce leku. No i absolutnie nie u dzieci.

      Usuń