Weronika

środa, 27 czerwca 2012

Zgromadzenie żeńskie z Diuny - rozdział 17


Można wykreślić bardzo dokładne mapy planet i kontynentów, ale mapa życia zawsze obejmuje terytoria niezbadane.
- Abulurd Harkonnen, Pamiętniki z Lankiveil

Do wczesnego popołudnia deszcz ze śniegiem przestał padać, a niebo pojaśniało, szyderczo przypominając jak miłym miejscem potrafił być Lankiveil. Otulony ciepłą kurtką z wielorybiego futra, Griffin Harkonnen obserwował, jak rybacy wyciągają łodzie z hangarów. Wiedział, że zanim jednostki będą gotowe do wypłynięcia zapadnie już noc, lecz patrzył na ich wysiłki z podziwem.
                Po sprawdzeniu realizacji budżetu i prognoz przychodów z podatków, zdawał sobie sprawę, w jakim stopniu sroga zima zaszkodziła gospodarce planety. Kilka doków wymagało naprawy, a lawina zniszczyła jedną z dróg przez góry. Miał jednak nadzieję, że pewnego dnia – między innymi dzięki jego wysiłkom – skarb planety wzbogaci się na tyle, aby jej mieszkańcy mogli pozwolić sobie na coś więcej, niż tylko przetrwanie trudnych czasów.
                Spojrzał w niebo, rozdarte grzmotem i smugą spalin. To lądujący prom. W regularnych odstępach czasu dostarczał on z orbity paczki z kosztownymi towarami, formalne dokumenty, pocztę i wiadomości z Salusy Sekundusa. Nie spodziewał się jeszcze wyników rządowego egzaminu, który niedawno zdawał, ponieważ koła biurokracji obracały się nad wyraz powolnie. Lecz wkrótce – gdy dostanie w końcu wyniki testu, który z pewnością zdał – stanie się w pełni uprawnionym przedstawicielem swojej planety w Landsraadzie. Wtedy czas niechlubnej reprezentacji przez pośrednika zostanie zakończony.
                Gdy prom wylądował, Griffin poszedł do budynku portu, aby podpisać dokumenty otrzymania przesyłki. Niektórzy, zwłaszcza młodsi kapitanowie, domagali się, aby podpis złożył osobiście Vergyl Harkonnen. Jednak większość kapitanów statków kosmicznych znało już młodego człowieka z widzenia. Griffin dopilnował, aby z każdym z nich się kiedyś spotkać, aby nie dopuścić do zignorowania znajomości, która mogłaby się kiedyś w przyszłości przydać.
                Niektóre ze statków przybywających do odległych planet, takich jak Lankiveil, należały do floty kosmicznej VenHold, lecz częściej operatorem statków zatrzymujących się w tym sektorze była firma Celestial Transport. Gdy prom wylądował w małym, wybrukowanym porcie kosmicznym, ze swoich domów wyłonili się pracownicy sortowni i firm towarowych, gotowi do rozładunku i dystrybucji pozaświatowych dóbr.
                Griffin zbliżył się do kapitana promu z wyrazem profesjonalizmu, ale także życzliwości na twarzy, lecz pozaświatowiec zdawał się rozdrażniony, co zdradzał gest, którym podał mu kartę manifestu statku. „Żałosna planeta! Tkwimy na orbicie od wczoraj, ale chmury burzowe były gęste jak tarcza planetarna. Już myślałem, że w ogóle nie uda mi się tu wylądować.” Mówił to tak, jakby była to wina Griffina. „Dostawy dla was nie są warte ryzyka rozbicia mojego statku.”
                „Nie mieszkam na tej przeklętej planecie z własnego wyboru,” powiedział Griffin, pozwalając sobie na obnażenie prawdziwych uczuć. „Cieszymy się, że się Panu udało, kapitanie. Satelity pogodowe mówią, że sztorm powróci jutro.”
                „Och, do tego czasu dawno już mnie tu nie będzie – i tak mam już opóźnienie, z powodu całego tego oczekiwania.” Obcesowym gestem kapitan przekazał Griffinowi paczkę korespondencji dyplomatycznej i listów.
                Podczas gdy załoga i lokalna obsługa rozładowywali towar z ładowni promu, Griffin sprawdził pozycje na manifeście, a następnie przelał ze skarbca należność za dostawę. Zaoferował gościnę kapitanowi, ale ten chciał wystartować natychmiast po opróżnieniu ładowni. Szare chmury zaczęły się zamykać nad ich głowami, po zaledwie godzinie lepszej pogody.
                Gdy tylko prom wzniósł się w niebo, a Griffin upewnił się, że pojemniki ładunkowe zostały przetransportowane do magazynów portu kosmicznego, Harkonnen niosąc otrzymane dokumenty wrócił do zbudowanego z ciemnego drewna domu, który dzielił z rodziną. W gabinecie, usiadł przy ciepłym kominku i zaczął przeglądać pocztę, spodziewając się, że czas do końca dnia zajmą mu sprawy biznesowe.
                Ze względu na to, że Lankiveil było światem tak bardzo izolowanym, zawsze z radością witał wszelkie nowości z Imperium. Miał nadzieję, że znajdzie holonagranie od siostry, choć właściwie się tego nie spodziewał – rzadko pozwalano jej pisać. Szybki przejrzał przesyłki i poczuł zawód – nic od siostry, a także brak dokumentu mianującego go przedstawicielem Lankiveil w Landsraadzie. Nie znalazł także żadnej wiadomości od wuja Wellera. Nie było więc żadnych wiadomości o jego podróży z planety na planetę i o nowych umowach na dostawę wielorybiego futra.
                Z rosnącym niezadowoleniem przekonał się, że paczka listów zawierała wyłącznie raporty rządowe, kilka pytań ofertowych, oraz oficjalnie wyglądający dokument z biur firmy Celestial Transport. Do pokoju wszedł ojciec Griffina, aby się przywitać. Przerzucił korespondencję nie znajdując niczego, co by go zainteresowało, i wyszedł, aby porozmawiać z kucharzem o dzisiejszej kolacji.
                Griffin metodycznie zapoznawał się z kolejnymi listami. Kiedy w końcu dotarł do listu od CT i otworzył go, po grzbiecie przebiegł mu zimny dreszcz, jakby mroźny wiatr poderwał kropelki wody oceanicznej fali i rzucił je wprost na jego nagą skórę. List rozpoczynał się od trzech słów, od których zawsze zaczynały się katastrofalne wieści. „Z przykrością informujemy…”
                Handlowy zaginacz przestrzeni z pasażerem Wellerem Harkonnenem na pokładzie, oraz całym ładunkiem wielorybiego futra z Lankiveil, zaginął w drodze na Parmentiera. Ryzyko związane z nawigacją doprowadziło do zagubienia wszystkich pasażerów i towarów gdzieś w głębokiej przestrzeni. Należy ich uznać za niemożliwych do odnalezienia.
                W dalszej części listu napisano: „Podróże kosmiczne na tak wielkie odległości i słabo poznanymi szlakami zawsze stanowiły przedsięwzięcie ryzykowne, i wypadki z nimi związane są nieuchronne. Firma Celestial Transport stara się znaleźć rozwiązanie dla tego problemu, i docenia Państwa cierpliwość w tym względzie. Prosimy o przyjęcie najszczerszych wyrazów współczucia.”
                Pod listem widniała kopia podpisu Arjena Gatesa, dyrektora firmy. Griffin wiedział, że takich jak ten listów do najbliższych krewnych pasażerów zaginionej jednostki musiało być ponad tysiąc. W załączniku znajdowało się przypomnienie noty zrzeczenia się praw oraz oświadczenie o wyłączeniu odpowiedzialności, które Griffin podpisał wraz z resztą dokumentów transportowych.
                Weller zaginął i transport zaginął wraz z nim. Z początku Griffin myślał przede wszystkim o stracie kochanego wuja, ale gdy ponownie przeczytał list, dotarła do niego świadomość, jak silny ten wypadek stanowił cios dla skarbu Harkonnenów. Odszkodowanie będzie minimalne, zgodne z tym, co drobnym drukiem opisano w dokumentach załadunkowych. Griffin zainwestował znaczną część środków pozostających w dyspozycji rodziny Harkonnenów w przedsięwzięcie związane z wielorybimi futrami. Po tym ciosie Ród Harkonnenów będzie się przez długie dekady podnosił z kolan. Jego staranny plan rozszerzenia wpływów handlowych rodziny przepadł w otchłaniach próżni niezbadanych rejonów przestrzeni.
                Jakby we śnie, Griffin usłyszał radosne pogwizdywanie ojca w kuchni. Vergyl i kucharz rodziny doskonale się rozumieli. Młody mężczyzna siedział przez chwilę porażony wiadomościami i milczący, nie chcąc zepsuć szczęśliwego nastroju, w którym był ojciec. Z przekazaniem tych wiadomości poczeka do jutra.
                Gdyby te smutne wieści dotarły do Valyi, z pewnością znalazła by sposób, aby obciążyć za to winą Voriana Atrydę. Jednak Griffin zaczął się zastanawiać, czy nad rodem Harkonnenów nie ciąży aby jakaś klątwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz