Weronika

środa, 13 czerwca 2012

Zgromadzenie żeńskie z Diuny - rozdział 13


Mogę zostać zapamiętany z bojaźnią, strachem lub nienawiścią. Nie dbam o to, jeśli tylko pozostanę w pamięci.
- generał Agamemnon, Nowe pamiętniki

Dowodząc małą grupą butleriańskich łowców mistrz miecza Ellus czuł się bardziej jak padlinożerca, niż jak drapieżnik. Omnius i jego siły robotów zostały bezapelacyjnie pokonane, a ich dezaktywowane pozostałości nie stanowiły żadnego zagrożenia; także zbuntowane cymeki zostały zmiecione, pozostawiając tylko martwe formy kroczące i opuszczone placówki.
                Ale należało zakończyć sprzątanie.
                W skutych lodem ruinach bastionu ostatniego z cymeków na Hessrze, ekipa dochodzeniowa odkryła bazę danych utworzoną przez niesławną tytankę Junonę. Zawierała ona dane o lokalizacji wielu tajnych baz cymeków. Manford wydał rozkaz, aby każda z nich została unicestwiona zanim będzie mogła wpaść w łapy skorumpowanych ludzi, takich jak Josef Venport. Metodycznie, Ellus i jego ludzie zmierzali w miejsca, których koordynaty zapisane były w bazie na Hessrze, a kiedy je opuszczali, bazy maszyn były już tylko dymiącymi zgliszczami. Ta misja miała potrwać sześć miesięcy lub nawet dłużej, i przez cały ten czas grupa nie miała kontaktu z kwaterą główną Butlerian, poza wysyłaniem tam sporadycznych raportów o dokonanych postępach.
                W czasach morderczego fizycznego treningu na Ginazie, Ellus i Anari Idaho – towarzysze broni, rywale, a czasami kochankowie – ulegli fascynacji legendami osnuwającymi wspaniały Dźihad Sereny Butler. Przejęci opowieściami o tamtych bohaterskich czasach, zarówno on, jak i Anari żałowali, że nie dane im było stawić czoło armiom walczących robotów lub straszliwym formom bojowym cymeków, lecz urodzili się o wiek zbyt późno. Tym, co pozostało dla nich, były operacje sprzątania pozostałości… ale i to była praca, którą ktoś musiał wykonać.
                Jego statek zwiadowczy osiągnął lokalizację wskazaną przez kolejny zestaw ko ordynatów – usianą kraterami, pozbawioną atmosfery skałę, która ledwo spełniała kryteria definicji planety. Robotom atmosfera nie była potrzebna, a mózgi cymeków, chronione w pojemnikach, mogły przeżyć w dowolnych warunkach. Gdyby ten system nie został odnotowany w tajnych zapisach cymeków, nikt by się nawet nie potrudził, aby tu zajrzeć.
                „Zróbcie dokładny skan i miejcie oczy otwarte,” powiedział Ellus do swoich butleriańskich towarzyszy. „Szukajcie sztucznych konstrukcji. Gdzieś tu muszą być.”
                Ellus spędził długie lata na Ginazie ucząc się walki z wykorzytaniem miecza pulsacyjnego z uruchomionymi w tym celu mekami. I on, i Anari, robili szybkie postępy, unicestwiając wielu maszynowych przeciwników i czując się jak gladiatorzy walczący na starożytnej arenie. Tyle, że to wszystko było tylko na pokaz. Myślących maszyn już od dawna nie było.
                Mistrz miecza oddawał się czasami marzeniom o odnalezieniu funkcjonującej bazy pełnej złowrogich i w pełni sprawnych maszyn – przeciwników godnych posiadanych przez niego umiejętności walki. Byłoby to jak odkrycie rojowiska małych, czarnych żuków po odwróceniu omszałego kamienia. Były to jednak jego ściśle prywatne myśli, i nigdy nie ośmieliłby się nimi z kimkolwiek dzielić. Nawet z Anari.
                Ellus czuł się zmotywowany, lecz także spokojnie pewny siebie. Z każdym krokiem Butlerianie zbliżali się do ostatecznego celu unicestwienia wszelkich pozostałości po myślących maszynach, choć ani na krok bliżej do zapomnienia o ich demonicznej obecności. Co będą robić, gdy już uporają się z tym zadaniem? Gdy nie będzie już nawet pozostałości po myślących maszynach, ruch straci sens swojego istnienia. Gdy nie będzie już wroga, czy stworzymy sobie nowego? Zwolennicy Manforda nie mogą po prostu szwędać się i niszczyć wszystkiego, co zawierało elektronikę, albo kółka zębate – to byłoby zwyczajnie głupie. Poza tym musiałoby doprowadzić do zniszczenia także ich własnych statków kosmicznych.
                Jednostka przesuwała się nad bezludnym krajobrazem, w którym padające promienie słońca kreśliły ostre wzory szczelin i kanionów. Członkowie zespołu Ellusa – sześciu Butlerian i dwóch innych mistrzów miecza – wypatrywali przez bulaje i skanowali powierzchnię planetki. Nagle wybuchnął zgiełk głosów. „Tam, sir! Po lewej stronie tamtego krateru.”
                „”Na Boga i świętą Serenę, wygląda na to, że stoczono już tutaj bitwę,” powiedział Alon, jeden z dwóch pozostałych mistrzów miecza współpracujących z zespołem.
                Ellus dostrzegł zarys metalowych kopuł i budynków mieszkalnych – bez wątpienia posterunek lub baza. Kilka kopuł było zmiażdżonych, a skalne otoczenie usiane było bliznami i kraterami otoczonymi gwiaździstymi pióropuszami odłamków. Był to oczywisty skutek niedawnych eksplozji, a nie pradawnych kolizji z meteorytami. Zniszczone formy kroczące cymeków leżały w bezładzie, ich krabie odnóża zmiażdżone i pogięte. Statki bojowe robotów spoczywały na dnie kraterów powstałych w wyniku ich zderzenia z powierzchnią asteroidu.
                „To się musiało wydarzyć podczas wojny domowej pomiędzy cymekami a Omniusem,” powiedział Ellus. „To była tajna baza cymeków, i tu dopadły ich roboty bojowe.” Wpatrywał się w rozciągający się poniżej obraz. „Wygląda na to, że się nawzajem załatwili.”
                „Miejmy nadzieję, że zostało tam coś dla nas do zniszczenia,” powiedział chichocząc mistrz miecza Alon. „W przeciwnym razie cała ta długa podróż okaże się daremna.”
                „Jeśli coś tam zostało, pozbędziemy się tego.” Ellus zwrócił się do pilota. „Znajdź jakieś miejsce do lądowania, z którego łatwo będzie dostać się do środka.”
                Okazało się, że zasadnicze budynki centrum laboratoryjnego są nietknięte. Statek zdołał zadokować do śluzy wejściowej. Panująca wewnątrz atmosfera była przerażająco zimna, ale zaskakująco nadawała się do oddychania. Zasilanie działało i funkcjonowały systemy podtrzymania życia. „Niech wszyscy wejdą do środka i pomogą w przeprowadzeniu zadania,” zakomunikował Ellus. W końcu każdy chciał mieć swoją szansę.
                „Tu musieli przeprowadzać doświadczenia na ludziach,” powiedział Kelian, trzeci mistrz miecza, „w przeciwnym razie nie zawracaliby sobie głowy ogrzewaniem i powietrzem.”
                „Jeśli znajdziemy wewnątrz jakąś dokumentację, może dowiemy się, co cymeki tu wyrabiały i co stało się podczas bitwy,” dodał jeden z Butlerian. Ellus nie zadawał sobie trudu, aby zapamiętać ich imiona.
                Podniesionym i oficjalnym głosem zakomunikował, „Nie do nas należy szukanie takich informacji. My mamy się tylko pozbyć tego miejsca, bo jest dla nas nieodmiennie niebezpieczne.” Wstrząsnął się na samą myśl, co mogłoby się stać, gdyby ktoś ambitny, taki jak Josef Venport, znalazł to miejsce i starał się odtworzyć sprzeczne z naturą dzieła cymeków.”
                Gdy cały zespół znalazł się w budynku, Butlerianie zaczęli przeczesywać kolejne pomieszczenia, plądrując i niszcząc wszystko. Żadne bezpośrednie rozkazy nie były potrzebne.
                Mistrz miecza Alon odkrył dzienniki badań zachowane w kopiach baz danych, lecz Butlerianie zniszczyli maszyny i nośniki nie zawracając sobie głowy ich odczytywaniem. Próbki, zamrożone fragmenty tkanek, wypreparowane mózgi, obwody żelowe i zbiorniki opalizującego niebieskiego elektrofluidu wypełniały półki i schowki.
                Całkowite zniszczenie zajmie kilka godzin. Ellus mógł zbombardować cały posterunek wykorzystując w tym celu swój statek myśliwski, ale był przekonany, że zadanie trzeba wykonać tak, aby zarówno on, jak i jego towarzysze mogli uzyskać trochę emocjonalnej satysfakcji, którą mogli się później podzielić ze zwierzchnikami. W swoich raportach dla Manforda Ellus opisywał wszystko możliwie jak najdokładniej, tak aby przywódca Butlerian miał choćby przedsmak osobistego uczestnictwa w wykonywanym dziele.
                W czasie, gdy huragan zniszczenia postępował powoli, Ellus i dwa pozostali mistrzowie miecza ruszyli ku centrum kompleksu – komory niczym z koszmarnego snu, wypełnionej błyszczącą, zakazaną maszynerią i technologią komputerową. Niczym kunsztowny malarz, mróz nakreślił skomplikowane wzory na wewnętrznym okienku grubych wrót, prowadzących do zamkniętej komory. Ellus zbliżył twarz do szyby, zastanawiając się, nad jakimi jeszcze przerażającymi rzeczami mogły tu pracować cymeki. Przez zamarzniętą taflę zajrzał do wnętrza pancernego pomieszczenia. Jaki cel miały myślące maszyny, aby odkryć tę sekretną bazę cymeków i zniszczyć ją?
                Wewnątrz dostrzegł dwie stojące postaci: szczupłe sylwetki mężczyzny i kobiety. Oboje nie mieli na sobie ani opasek krępujących, ani krępujących swobodę ruchów łańcuchów. Oboje byli skamieniali, pokryci cienką warstewką lodu.
                Ellus przywołał do siebie Alona i Keliana, jednocześnie badając system sterowania i starając się znaleźć sposób na odblokowanie drzwi. Uzbrojeni jedynie w pałki, tarany i łomy trzej mistrzowie miecza nie daliby rady siłą przedrzeć się przez masywne wrota. Na szczęście, mimo że o technologii wiedział niewiele, system sterowania okazał się intuicyjny, a być może nawet celowo zbyt prosty, jak gdyby jakiś mały demon nadal egzystował w komputerowych obwodach i chciał im sprawić psikusa. Po upływie zaledwie kilku chwil, drzwi komory rozsunęły się z sykiem, a z wnętrza buchnęło nasycone chemiczną wonią powietrze. Ellus wstrzymał oddech obawiając się, że może to być jakiś trujący gaz, lecz zapach szybko się ulotnił.
                Przyćmione światła awaryjne zapaliły się bez wstępnego mrugania i oświetliły zakonserwowane postaci mężczyzny i kobiety. Oboje mieli po około dwadzieścia lat, byli szczupli i pięknie zbudowani, mieli ciemne włosy, delikatne rysy twarzy, a na ich rzęsach i wargach osiadł szron. Oboje byli nadzy.
                Ellus poczuł obrzydzenie niczym nagły ciężar w żołądku. „Biedacy. Musieli być przedmiotem eksperymentów.”
                Kelian zauważył, „Manford życzyłby sobie, abyśmy wyprawili im porządny pogrzeb.”
                „Umysł ludzki jest świętością,” zaintonował Alon.
                W rażącej sprzeczności z oceną ich śmierci, zarówno młody mężczyzna, jak i kobieta jednocześnie otworzyli oczy. Przez chwilę ich otoczone szarymi tęczówkami powieki wyrażały zagubienie, potem zogniskowały się. Oboje zadrżeli, wstrząsnęli ramionami i wzięli długi oddech, jaki bierze osoba, która zbyt długo pozostawała pod wodą. Z okrzykiem zaskoczenia na ustach Ellus ruszył, aby złapać młodą kobietę, zanim ta upadnie, lecz ona odrzuciła pomoc wykazując zaskakującą siłę i bez trudu wyprostowała się.
                Młody mężczyzna wystąpił krok naprzód, potrząsnął głową jakby otrząsając się ze snu. „To było długie oczekiwanie. Upłynęły dziesięciolecia… czy stulecia?”
                „Uwolniliśmy was. Jesteście bezpieczni,” powiedział Ellus. „Kim jesteście?”
                Odpowiedziała mu młoda kobieta, „Ja nazywam się Hyla, a to mój brat bliźniak – Andros.”
                „Czy jesteśmy teraz wolni?” zapytał mężczyzna.
                Mistrzowie miecza wyprowadzili ich z chłodni. „Tak, jesteście wolni – ocaliliśmy was,” powiedział Ellus.
                Kelian dodał, „Nie ma już Omniusa i myślących maszyn. Wszystkie cymeki zostały zniszczone, aż do ostatniego. Zwyciężyliśmy! Jesteście bezpieczni – wasz długi koszmar w końcu się skończył.”
                Bliźnięta spojrzały po sobie. Ich twarze zwracały się ku poszczególnym mistrzom miecza. Z innych pomieszczeń kompleksu dobiegały odgłosy destrukcji, towarzyszące postępom pracy Butlerian dewastujących maszyny i komputery.
                „Na szczęście znaleźliśmy was w samą porę,” powiedział Ellus. „Wkrótce zakończymy niszczenie tej bazy.”
                Oczy Androsa zwęziły się a twarz przybrała zacięty wyraz. „Nie powinni tego robić.”
                „Podróżujemy do każdej znanej bazy maszyn i zmiatamy z powierzchni ziemi wszelkie pozostałości po rządach strachu cymeków,” powiedział mistrz miecza Alon. „To nasza misja. Gdy zgnieciemy już wszystko, te mroczne wspomnienia przestaną nas prześladować.”
                Przez oblicze młodego człowieka przemknął wyraz wściekłości. Jego blada skóra zaczęła się mienić metalicznym blaskiem, jakby spod spodu wypływała płynna rtęć. Andros wyprostował dłoń, która nabrała twardości stali, i płynnym ciosem karate, wykonanym jakby całkowicie bez wysiłku, ściął głowę mistrza miecza.
                Zanim jeszcze z kikuta szyi Alona wytrysnęła fontanna krwi, do akcji ruszyła młoda kobieta. Hayla wyprowadziła cios pięścią w klatkę piersiową Keliana, miażdżąc mostek i przebijając się poprzez kręgosłup na drugą stronę.
                Mistrz miecza Ellus miał akurat tyle czasu, aby wyciągnąć miecz i zadać cios, który Hayla sparowała pancernym przedramieniem. Rozległ się metaliczny dźwięk i nieoczekiwana wibracja miecza niemal nie zwichnęła mu ręki w stawie barkowym. Walczył z najbardziej wyszukanymi mekami bojowymi na Ginazie; jego sensei stawał do pojedynku z nim działając na najbardziej wymagających i najszybszych ustawieniach dostępnych w pamięci maszyny. Lecz nikt nie przygotował go na spotkanie z tymi bliźniętami.
                Młoda kobieta chwyciła miecz Ellusa obiema rękami i złamała ostrze na pół, następnie wymierzyła silny cios w podstawę jego czaski, łamiąc kręgosłup i pozbawiając go władzy nad własnym ciałem. Ostatni mistrz miecza padł na podłogę – nadal przytomny, nadal świadomy.
                W chwili, kiedy Ellus padał, do pomieszczenia weszło troje zgrzanych Butlerian. Ze złowrogim uśmiechem na twarzy, Andros ruszył ku nim i zaczął rozdzierać ich ciała na kawałki, wyrywając kończynę za kończyną.
                Hyla stanęła nad sparaliżowanym Ellusem, przyglądając mu się. Jej twarz była młoda, piękna i nieludzka. Mistrz miecza słyszał krzyki, gdy jej brat rozprawiał się z trójką Butlerian. Potem młodzieniec ruszył w plątaninę korytarzy, aby wytropić pozostałych. W starciu z nim nikt z nich nie miał najmniejszych szans.
                Hyla pochyliła się niżej nad Ellusem i powiedziała, „Jesteśmy dziećmi Agamemnona. Wraz z bratem czuwaliśmy tu od dziesięcioleci nie mając nic do roboty poza marzeniem, zadawaniem pytań i czekaniem. Teraz, zanim cię zabiję, powiesz mi dokładnie, co się zdarzyło w minionych latach. Musimy to wiedzieć.”
                Mistrz miecza zacisnął usta.
                W sąsiednim module rozbrzmiał kolejny koncert przerażonych wrzasków, odbijając się echem od zakrzywionych, metalowych ścian.
                Opowiadaj.” Hyla pochyliła się jeszcze niżej, wyciągnęła palec wskazujący, i zaczęła bawić się poszturchując jego oko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz