Weronika

środa, 27 czerwca 2012

Zgromadzenie żeńskie z Diuny - rozdział 15


Dobra maszyna to martwa maszyna
- Manford Torondo, fragment przemówienia na Lampadasie

W Zimii ufundowano wiele pomników wykonanych z wraków form bojowych cymeków, lecz Cesarz musiał ustanowić przed nimi stałe straże, aby nie dopuścić do ich niszczenia przez Butlerian. Choć miały za zadanie upamiętnienie zwycięstwa nad myślącymi maszynami, ruch antytechnologiczny chciał zmieść takie pozostałości z powierzchni ziemi… wszystkie „pokusy”, jak je nazwywali.
                Choć Dżihad został wygrany stulecie temu, Roderick Korrino – dostrzegając potrzebę rozładowywania nadal nagromadzonego gniewu – przekonał brata do organizacji oficjalnej uroczystości, zaworu bezpieczeństwa, przez który będzie można spuścić nadmierne ciśnienie społeczne. Co miesiąc wybrani spośród ludzi szermierze mieli okazję zaatakowania jakiegoś przedstawiciela uciążliwych maszyn. Salvadorowi bardzo się ten pomysł spodobał, i każdy kolejny „festiwal zniszczenia” przesłaniał wspaniałością poprzedni.
                Teraz, Roderick w towarzystwie nadąsanej siostry jechał powozem zaprzężonym w dwa salusańskie ogiery. Najnowszy spektakl miał się odbyć na peryferiach Zimii, pomiędzy białymi iglicami stolicy a rozległymi wzgórzami, na których szlachta miała swoje posiadłości, winnice i sady.
                Zbliżało się południe. Gromadzące się tłumy były w nastroju do zabawy. Obywatele urządzili pikniki szeroko otaczając teren, na którym zgromadzono pozostałości myślących maszyn, które dziś miały zostać zniszczone: mały statek zwiadowczy robotów i kapsułę – jedną z tych, za pomocą których Omnius rozprzestrzeniał epidemię. Żaden z tych obiektów nie pozostał po wojnie właśnie w tym miejscu, lecz zostały tu przewiezione z magazynów, w których zachowano wiele podobnych reliktów. Jeśli wzięło się pod uwagę jaki obszar zajmowały Zsynchronizowane Światy, pozostałości po maszynach nie było trudno odnaleźć. Było ich znacznie więcej, niż będzie potrzebnych do organizacji tego typu imprez przez wiele kolejnych lat.
                Już teraz, rozbawione dzieciaki ciskały kamieniami w metalowe obiekty. Celne pociski odbijały się do pancerzy z głośnym dzwonieniem. Wkrótce przyjdzie pora na dorosłych, którzy wyrządzą większe szkody.
                Siedząc w powozie Roderick był spokojny i emanował profesjonalizmem. Stanowił wcielenie godnego reprezentanta Dworu Cesarskiego. Anna natomiast nie wydawała się być w świątecznym nastroju. Podczas całej drogi z Pałacu, dziewczyna użalała się na swoją rozłąkę z Hirondo Nefem, i błagała Rodericka o pomoc w jego odnalezieniu (czego oczywiście nie mógł dla niej zrobić). Była tak delikatna, wychowana pod kloszem… Tak łatwo było ją zranić. Roderick był rozdarty pomiędzy myślą, że co jej nie zabije, uczyni ją mocniejszą, a braterską chęcią chronienia jej przed cierpieniami, także cierpieniami złamanego serca.
                „Hirondo nie żyje!” powiedziała. „Po prostu wiem, że tak jest! Salvador kazał go zamordować!”
                Powóz zatrzymał się z szarpnięciem. Roderick objął wstrząsaną spazmatycznym płaczem siostrę ramieniem, starając się ją uspokoić i pocieszyć. „Nasz brat nie zrobiłby tak. Zapewniam Cię, że po prostu przydzielił mu inne miejsce, gdzie będzie mógł zacząć wszystko od nowa. Także ty możesz zacząć swoje życie od nowa. Chcemy Cię tylko chronić.”
                W rzeczywistości Roderick sam nie dopuścił do tego, aby Salvador zabił kucharza na miejscu. Zainterweniował w samą porę i umieścił młodzieńca w areszcie, głównie w trosce o jego bezpieczeństwo. Następnie, odciągnąwszy brata na bok, Roderick poradził mu: „Cesarz nie ma innego wyjścia, i musi mieć krew na rękach, ale nie wolno Ci nigdy zabijać, jeśli nie musisz.” Na szczęście, Salvador posłuchał go, tak jak zwykle. Nef został odesłany, przydzielony do jednej z posiadłości poza miastem, gdzie nie będzie miał nigdy więcej okazji wykorzystania Anny.
                Siostra spojrzała na niego i jej niebieskie oczy wypełniły się łzami. „Nie chcę być chroniona – Chcę mojego Hirondo!”
                Roderick nie mógł znieść wyrazu bólu malującego się na twarzy siostry. Wydawało się, że Anna nie pamiętała już, że ledwie kilka miesięcy wcześniej zadurzona była po uszy w młodym gwardziście. Była w niej taka potrzeba miłości i akceptacji, że jej emocje przypominały wąż pod wysokim ciśnieniem – nie od powstrzymania i niemożliwy do opanowania.
                „Przykro mi, że cierpisz, Anno.”
                „Czy wiesz, gdzie jest Hirondo? Kocham go – muszę się z nim zobaczyć.”
                „Cesarz uważa nie jest do odpowiednie towarzystwo dla Ciebie. Hirondo powinien zdawać sobie z tego sprawę i nie dopuścić do postawienia Cię w takiej sytuacji. Takie już jest życie. Będziesz musiała znaleźć dla siebie kogoś, kto pochodzi z Twojej klasy. Jesteśmy Korrinami, i pewne rzeczy nam nie uchodzą.”
                Będą wkrótce musieli z Salvadorem omówić sprawę jej zamążpójścia. Nie powinno być trudno znaleźć jakiegoś szlachcica, którego pokocha równie mocno. Chyba, że postanowi trwać w oślim uporze.
                Starła łzy z policzków. „Nie mam więc prawa kochać? Na łożu śmierci, nasz ojciec powiedział, że chce abyśmy zawarli dobre związki małżeńskie.”
                „Masz prawo kochać, droga siostro, jeśli znajdziesz odpowiedni przedmiot uczucia: Cesarz Jules nie miał z pewnością na myśli małżeństwa z kucharzem.” Pocałował ją w czoło. „To co musiał zrobić nie sprawiło Salvadorowi przyjemności. Wykonywał swój obowiązek. Ty także musisz zrozumieć, jakie obowiązki ciążą na Tobie. Posłuchaj mnie jak brata – zapomnij o Hirondo.”
                „Ale oni po prostu zabrali go ode mnie! Nie mieliśmy nawet okazji się pożegnać. Muszę go zobaczyć ostatni raz. Jak mam żyć, jeśli nie wiem, czy nic mu się nie stało, jeśli nie zobaczę go na własne oczy? Obiecuję, jeśli powiesz mi gdzie on jest, od tej pory wezmę odpowiedzialność za siebie.”
                Roderick pokręcił odmownie głową, ale Anna nie zaprzestała błagań. „Musimy brać na siebie odpowiedzialność niezależnie od tego, czy dostajemy to, na co mamy ochotę, czy nie.” Otworzył drzwiczki powozu. „Chodźmy i spełnijmy naszą powinność. Ludzie czekają. Oni wszyscy Cię uwielbiają.”
                Oboje Korrinowie przeszli na ozdobione flagami podwyższenie, ustawione tu specjalnie z tej okazji, i spojrzeli w dół na zgromadzone tłumy. Ciskające kamieniami dzieci usunięto na bezpieczną odległość od nieruchomych maszyn. Opiekę nad nimi przejęli gwardziści i opiekunki, dzięki czemu rodzice mogli wziąć udział w święcie. Tłum ruszył naprzód, zelektryzowany przybyciem cesarskiego rodzeństwa. Większość cisnących się ludzi niosło pałki, pręty, młoty i łomy.
                „Pozwolę Ci tym razem czynić honory,” powiedział Roderick do siostry. „Uwolnij energię tych ludzi.” Zanim sama z nich wytryśnie, niekontrolowana.
                Anna, z zaczerwienionymi od płaczu oczyma, podeszła do krawędzi podwyższenia. Zgromadzeni zamilkli, wstrzymując oddech, niczym sfora gończych psów czekających, aż zostaną spuszczone ze smyczy i ruszą w pościg za zającem. Statek robotów i przenosząca zarazę kapsuła czekały, nienaruszone. Symbole potwornej tyranii maszyn,… którą pamiętało już niewielu. Lecz ludzie ci wiedzieli to, czego zostali nauczeni. I wiedzieli czego mają nienawidzić.
                Anna wzniosła rękę i tłum zamarł. Robiła to już wcześniej i znała słowa, lecz Roderick sprężył się w gotowości zastąpienia jej, gdyby uczucia związane z utraconym Hirondo wzięły w niej górę. Wzięła głęboki oddech i spojrzała przelotnie na niego. Napotykając jej spojrzenie skinął zachęcająco głową.
                Anna powiedziała, „Pokonaliśmy myślące maszyny, lecz nigdy nie zapomnimy tego, co nam wyrządziły.” Zgromadzeni zamruczeli i zasyczeli, zaciskając dłonie mocniej na prymitywnej, lecz niszczącej broni. „Niech ten dzień będzie dla nas i dla naszych dzieci pamiątką naszego zwycięstwa nad maszynami, które nas niewoliły.” Opuściła rękę w geście przywodzącym na myśl cios siekierą. Tłum ruszył naprzód.
                Gdy na kapsułę i statek robotów spadły ciosy prętów, pałek i młotów rozległ się ogłuszający huk. Płyty poszycia wygięły się. Panele sterowania poszły w drzazgi, plazowe okna rozpadły się na tysiące kawałków. Ludzie śmiali się i wiwatowali, niektórzy wywrzaskiwali swój gniew w bezsłownych okrzykach, miażdżąc symbolicznego wroga rodem z sennych koszmarów.
                Gorączka destrukcji trwała przez pół godziny. W tym czasie ludzie nasycili się, a pozostałości maszyn zostały zamienione w bezkształtne, nierozpoznawalne odłamki.
                Gdy po policzkach Anny Korrino popłynęły łzy, ludzie sądzili, że płacze ze szczęścia myśląc o zwycięstwie rodzaju ludzkiego, ale Roderick wiedział lepiej.

***

Pomimo wszelkich starań dołożonych przez obu braci, aby ukryć Hirondo przed księżniczką, zakochany chłopak znalazł sposób, aby przemycić do niej wiadomość. Udało mu się potajemnie przesłać wiadomość o miejscu swojego pobytu do Lady Orenny, która sprzyjała kochankom. Dla innych mogła być zimna i pozbawiona miłości, lecz Cesarzowa Dziewica miała do Anny szczególną słabość, więc zaaranżowała jej wymknięcie się na ostatnie, pożegnalne spotkanie.
                W ten sposób Anna i Hirondo przeżyli nieoczekiwane i wspaniałe zjednoczenie w pokojach dla służby posiadłości, do której zesłany został młodzieniec. W duszy wiedziała, że ich przeznaczeniem było być razem.
                Anna głęboko się zakochała w tym mężczyźnie i nie mogła sobie wyobrazić spędzenia reszty życia bez niego, pomimo jego niskiego statusu. Teraz, gdy znów byli razem, oboje szeptali o ocieczce na Harmonthepa, Chusuk, albo jakiś inny, odległy świat. „Nie ma znaczenia dokąd, jeśli tylko będziemy razem,” wyszeptała, tuląc się do niego na łóżku.
                Hirondo miał oliwkowej barwy skórę i kształtną budowę, oraz brązowe oczy, w których zawsze zdawał się czaić smutek. Dotknęła jego nagiej piersi chcąc znów się z nim kochać, ale on wydawał się być zatroskany. „Pragnę ucieczki z Tobą bardziej niż czegokolwiek na świecie, Anno, ale to się nam nie uda. Nie mam pieniędzy, nie mam sposobów, nie mam kontaktów.”
                „Ja mam to wszystko, kochany. Jakoś damy radę. Ja się tym zajmę.” Nie miała żadnych wątpliwości; kochali się i nic nie mogło stanąć im na drodze. „Musimy to zrobić.”
                Potrząsnął głową. „Twoja rodzina wyśledzi nas. To się nie może udać. Są zbyt potężni. To spotkanie musi być naszym pożegnaniem… ale nigdy Cię nie zapomnę.”
                Popatrzyła na niego wilkiem, niezadowolona z pesymizmu, któremu uległ i zastanawiając się, dlaczego wszyscy sprzysięgli się przeciwko jej szczęściu. Nagle skrępowana własną nagością  podniosła się z łóżka i zaczęła ubierać. W jej głowie zaświtała myśl, że może popełniła błąd. Tak strasznie tęskniła za Hirondo, a teraz zdawało się, że jej kochankowi brak siły woli. Bardzo dobrze, sama wszystko zorganizuje, nie czekając na jego zgodę czy współpracę, i udowodni Hirondo, że wszystko da się zorganizować.
                Nagle, bez ostrzeżenia, drzwi do pomieszczeń służby stanęły otworem i wbiegli przez nie umundurowani strażnicy imperialni, wykrzykując komendy i chwytając starającego się uciekać Hirondo. Annę ujęli z większą delikatnością, lecz trzymali ją dostatecznie mocno, aby nie mogła umknąć.
                Potrząsając głową ze smutnym wyrazem rozczarowania, ślad za strażnikami do pokoju wszedł Roderick. „Anno, bardzo starałem się Ci pomóc, lecz teraz to już poza moimi możliwościami.”
                Starała się wyrwać i podbiec do Hirondo, ale nie udało jej się uwolnić z rąk strażników. „Skąd wiedziałeś?”
                „Dowiadywanie się o takich rzeczach, to moja praca. A ty niespecjalnie umiejętnie zacierałaś ślady.”
                Zabrali Annę z powrotem do pałacu cesarskiego i odprowadzili ją bezpośrednio do prywatnych komnat Cesarza. Roderick stał z boku, z rękoma skrzyżowanymi na piersi. Salvador miał na sobie złoto-białą oficjalną szatę i wyglądał, jakby został odwołany bezpośrednio z sesji Landsraadu. Powitał siostrę z gniewną miną.
                Anna padła przed nim na kolana i ujęła skraj szaty. „Proszę, Salvadorze! Pozwól mi zrzec się tytułu i uciec z Hirondo. Nie będę prosiła o pieniądze. Zmienię nazwisko. Wspólne życie jest naszym przeznaczeniem!”
                Salvador spojrzał ku górze, jakby błagając niebiosa o pomoc, a następnie utkwił w niej wzrok. „Tak się nigdy nie stanie. Jesteś Korrino i na zawsze pozostaniesz Korrino. Nasz ojciec polecił nam, abyśmy się o Ciebie troszczyli..” Kolejne słowa wypowiedział takim tonem, jakby ogłaszał cesarski dekret. „Nigdy więcej nie zobaczysz Hirondo Nefa.”
                „Nie zabijaj go! Proszę, nie czyń mu krzywdy.”
                Salvador zacisnął wargi i odchylił się w krześle. „To byłoby najprostsze wyjście, lecz nie on mnie teraz zajmuje. Poza tym, znalazłabyś sobie kolejny, nieodpowiedni obiekt wetchnień. Zabicie Hirondo nie rozwiązuje zasadniczego problemu, droga siostro, ponieważ to ty jesteś tym problemem. Nasz brat ma znacznie bardziej rozsądny pomysł.”
                Roderick skrzywił się, jakby nie w smak było mu przypisywanie autorstwa tego pomysłu. Albo obarczanie go winą za niego. „Jesteśmy pod wielkim wrażeniem Dorotei i innych Sióstr pozostających na cesarskim dworze. Są to kobiety wyrafinowane i mądre, a szkoła na Rossaku jest jedną z najlepszych w całym cesarstwie. Rozwiązanie jest oczywiste.”
                Salvador wyszarpnął skraj swojej szaty z uchwytu Anny i odepchnął ją. „Wysyłamy Cię do Zgromadzenia żeńskiego, gdzie – mamy nadzieję – znajdziesz cel dla swojego życia. Może w ich szkoleniu odnajdziesz coś cennego i wartościowego, zamiast marnować czas na marzenia i bezcelowe plany. Musisz dorosnąć. Nie możemy dłużej zajmować się Tobą tutaj, na dworze.”
                Anna spojrzała na Rodericka w poszukiwaniu pomocy, lecz on tylko potrząsnął głową i powiedział, „Tak będzie dla Ciebie najlepiej. Być może teraz nie zdajesz sobie z tego sprawy, lecz któregoś dnia podziękujesz Cesarzowi za jego dobroć.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz