Od czasu do czasu wchodzę na "ścianę płaczu", czyli listę Waszych propozycji i sugestii. Przyznaję bez bicia, że nie codziennie, ale w miarę regularnie.
Oczywiście miło mi, że postrzegacie mnie jako lektora tak wszechstronnego, że poradzi sobie z każdym wyzwaniem literackim. Ale to jednak nieprawda. Jak pięknie określił to Fredro "znaj proporcjum, mociumpanie". Staram się mierzyć siły na zamiary.
Część propozycji ulega naturalnemu unieważnieniu, kiedy wydawcy decydują się na wydanie oficjalnego audiobooka (czasami po wielu latach czekania). Rynek się rozkręca, więc mam nadzieję, że wiele klasycznych pozycji, o których piszecie, doczeka się wreszcie aktorskiej interpretacji.
Części propozycji nie udźwignę, np. z powodów językowych. Jeśli musiałbym się co chwila mierzyć z językiem francuskim lub hiszpańskim (nie wspominając o językach naprawdę egzotycznych), ani mnie, ani Wam nie sprawiłoby to przyjemności. Mój max to angielski, niemiecki i rosyjski.
Są pozycje, których w ogóle nie da się przeczytać męskim głosem. Przywoływałem już przykład "Mgieł Avalonu". Jeśli książka napisana jest z kobiecej perspektywy, to męska interpretacja będzie groteskowa.
Pewna część Waszych propozycji istnieje w wersjach audio (lepszych, gorszych, nie mnie to oceniać). Trwam na stanowisku, że jeśli coś zostało nagrane, to nie warto tego robić ponownie, bo inne, nie nagrane pozycje, czekają.
I w końcu, weźcie proszę pod uwagę to, że ja jestem sam jeden, a Waszych propozycji wystarczyłoby na trzy duże wydawnictwa i to pewnie na ponad rok. Tak delikatnie zwrócę Waszą uwagę, że łączny czas moich dotychczasowych nagrań w przeliczeniu na dniówki 8-godzinne to już blisko rok roboczy. Czyli to wcale nie idzie takim piorunem, jak może się wydawać. A mówię tu o czasie netto, czyli minutażu ostatecznego nagrania.
Nie chcę Was zniechęcać do zgłaszania propozycji. O wielu książkach nic nie wiedziałem, a ich zgłoszenie skłoniło mnie co najmniej do sprawdzenia, o co chodzi. Rośnie więc moja wiedza, i za to jestem wdzięczny. Spośród tych propozycji staram się wybierać takie, które - w mojej, subiektywnej - ocenie sprawią przyjemność i mnie i Wam.
Oczywiście miło mi, że postrzegacie mnie jako lektora tak wszechstronnego, że poradzi sobie z każdym wyzwaniem literackim. Ale to jednak nieprawda. Jak pięknie określił to Fredro "znaj proporcjum, mociumpanie". Staram się mierzyć siły na zamiary.
Część propozycji ulega naturalnemu unieważnieniu, kiedy wydawcy decydują się na wydanie oficjalnego audiobooka (czasami po wielu latach czekania). Rynek się rozkręca, więc mam nadzieję, że wiele klasycznych pozycji, o których piszecie, doczeka się wreszcie aktorskiej interpretacji.
Części propozycji nie udźwignę, np. z powodów językowych. Jeśli musiałbym się co chwila mierzyć z językiem francuskim lub hiszpańskim (nie wspominając o językach naprawdę egzotycznych), ani mnie, ani Wam nie sprawiłoby to przyjemności. Mój max to angielski, niemiecki i rosyjski.
Są pozycje, których w ogóle nie da się przeczytać męskim głosem. Przywoływałem już przykład "Mgieł Avalonu". Jeśli książka napisana jest z kobiecej perspektywy, to męska interpretacja będzie groteskowa.
Pewna część Waszych propozycji istnieje w wersjach audio (lepszych, gorszych, nie mnie to oceniać). Trwam na stanowisku, że jeśli coś zostało nagrane, to nie warto tego robić ponownie, bo inne, nie nagrane pozycje, czekają.
I w końcu, weźcie proszę pod uwagę to, że ja jestem sam jeden, a Waszych propozycji wystarczyłoby na trzy duże wydawnictwa i to pewnie na ponad rok. Tak delikatnie zwrócę Waszą uwagę, że łączny czas moich dotychczasowych nagrań w przeliczeniu na dniówki 8-godzinne to już blisko rok roboczy. Czyli to wcale nie idzie takim piorunem, jak może się wydawać. A mówię tu o czasie netto, czyli minutażu ostatecznego nagrania.
Nie chcę Was zniechęcać do zgłaszania propozycji. O wielu książkach nic nie wiedziałem, a ich zgłoszenie skłoniło mnie co najmniej do sprawdzenia, o co chodzi. Rośnie więc moja wiedza, i za to jestem wdzięczny. Spośród tych propozycji staram się wybierać takie, które - w mojej, subiektywnej - ocenie sprawią przyjemność i mnie i Wam.
Wg mnie byłoby fajnie gdybyś przeczytał jakieś książki, które mogą cieszyć się zainteresowaniem u większego odsetka ludzi (a jednocześnie nie posiadają płatnej wersji audio w sklepach). Masz na oku choć jeden taki tytuł?
OdpowiedzUsuńJak wejdę na jakieś forum warezowe, torrentowe, to zobaczę, że jakieś wiedźminy, gry o tron, wszystko co ma alternatywę w postaci popularnego serialu, jest pochłaniana przez większą rzeszę ludzi, czasami nawet jakaś podróżnicza książka ujdzie, ale jakieś "dziwaczne" ksiązki, którym bliżej do lektur szkolnych czytanych "za karę" nie cieszą się popularnością. Lektory szkolne może jeszcze ludzie pobierają, bo im się czytać nie chce (dawniej wielu czytało tylko streszczenia byle sprawdzian zaliczyć).
Chyba ksiazki fantasy mają jako takie wzięcie, Jacek Piekara, Andrzej Pilipiuk (seria o Jakupie Wędrowyczu jest fajna) itd
przecież gra o tron już jest czytana, a Jacek Piekara, Andrzej Pilipiuk w większości bez trudu są dostępne w wersji audio
UsuńTylko winni się tłumaczą ;)
OdpowiedzUsuńTrochę dziwacznie wyglądają prośby o Sapkowskiego, gdzie do wyboru są superprodukcje i dobrze przeczytane single-voice przez Rocha Siemianowskiego. Zresztą na tej liście całkiem sporo tytułów mających swoje oficjalne wydawnictwo. Ludzie chyba nie wiedzą...
Z tych najczęstszych próśb to można liczyć, że pojawi się jakieś oficjalne wydawnictwo tylko w przypadku Hyperiona, Lema, Dicka, Kinga, Wegnera, Bretta, Canavana i Scott Carda (Scotta Carda?). Co do reszty... nie ma co się oszukiwać, garstka ma szansę w najbliższej przyszłości, nieliczne poczekają latami, a zdecydowana większość nie doczeka się nigdy.
Nawet takie oczywiste hity jak Martin, Sanderson, Steven Erikson czy Hamilton nie mają co liczyć na audiobooka, bo albo wydawnictwo za małe albo zdobycie praw to zbyt dużo zachodu nawet dla tych większych. Ostatnio od wydawca Martina wprost rozwiał wszelkie nadzieje, że nie ma co liczyć na Wichry Zimy.
Tak więc trzymaj się, za cokolwiek chwycisz i tak będzie to zbawienie ;)
Ogromne dzięki za to co robisz! Tak bardzo podobają mi się twoje interpretacje, że słucham książek, do których normalnie bym się nie zbliżył. Na przykład Atlas Zbuntowany - absolutnie genialny! :)
OdpowiedzUsuńA co do propozycji, to moja, jest już na ścianie płaczu, ale gorąco polecam abyś chociaż zerknął na serię Bena Bovy. Trzy razy przeczytałem, a chętnie bym teraz wysłuchał w Twoim wykonaniu.
Pozdrawiam gorąco.
Hagios
Mako jak dla mnie to Jetes najlepszym lektorem jakiego słuchałem. Nagrywać takie pozycje które są obecnie nie dostępne wogole albo bardzo ograniczone. Roboty przy nagrywaniu musi być ogrom. Dlatego jakbyśmy się kiwdys spotkali to masz duże piwo ;)
OdpowiedzUsuńKuba
A ja wierzę, że dobre, klasyczne SF zwycięży. :)
OdpowiedzUsuńPisanie pod notką sprzed tygodnie, po której nastąpiły 3 dalsze, mija się z celem, zatem, jeśli pozwolicie, wrócę na moment do Kmicica i Wałęsy.
OdpowiedzUsuń"powodem komentarza była wypowiedź p. Bartłomieja Sienkiewicza sprowadzająca postać Andrzeja Kmicica do poziomu udeptanego gnoju polskiej polityki. Bronię więc pana Andrzeja"
A czy bronić go warto? I czy z porównania z Wałęsą Kmicic rzeczywiście wychodzi obronną ręką? Wbrew pozorom nie chcę stawiać Lechowi pomników, jego działalność po '89 żadną miarą mnie nie zachwyca. Nawet jednak jeśli był on Bolkiem, to wszelkiego zła, które wyrządził, nie da się porównać z Jędrusiem. Z warchołem, zdrajcą, mordercą niewinnych i gwałcicielem. Mówi on, że "z tej piekielnej drogi dawno nawrócił". Dobrze, wart on zatem tego, by miast na pal go nawlec, w łeb mu strzelić, jak to Wołodyjowski pierwotnie zamiarował.
Mea culpa! woła Kmicic i dobrze, że woła, ale przebaczenia doczekać się nie powinien. I źle się stało, że Sienkiewicz mu przebaczył, i że przebaczyli mu czytelnicy, biorąc go za "model do naśladowania, wzór patriotyzmu". Niby jak Babinicz był Kmicicem, tak Paweł był Szawłem, ale jednak są - czy raczej: być powinny - granice, zza których nie ma powrotu. Oleńka, zamiast bezrozumnie wołać "jam ran Twych niegodna całować!", zapominając o spalonych Wołmontowiczach, w twarz mu napluć powinna. I kogoś takiego Ty chcesz bronić przed porównaniem z Wałęsą? Pff...
A chcę! I to zupełnie na poważnie. Bo jak postąpił "wymiar sprawiedliwości", tak postąpił - można dyskutować, czy słusznie i sprawiedliwie. Ale z postaci Kmicica wynika, że po swoim katharsis (a było ono czymś więcej niż jedno proste wyznanie winy przez kimkolwiek), gdyby ów wymiar sprawiedliwości zadecydował, że nowe zasługi starych win (szczególnie owych kryminalnych) nie zmywają, to pan Andrzej skłoniłby głowę pokornie przed katem. W Andrzeju Kmicicu jest wszystko, czego oczekujemy od skruszonego penitenta: wyznanie win, szczery zamiar poprawy i naprawa wyrządzonego zła. A i abstrahując od wyroków religijnych, państwo świeckie także określa pomyślną resocjalizację według tych samych zasad.
UsuńNie mam zamiaru porównywać niczyich win, ani zasług, a już szczególnie człowieka z krwi i kości z postacią fikcyjną. Nie poczuwam się do roli prokuratora ani sędziego. Ale jeśli (idąc za tokiem myśli p. Bartłomieja Sienkiewicza, przywołującego takie akurat porównanie) człowiek zawinił i idzie w zaparte, to go z postawą skruszonego i starającego się naprawić krzywdy Kmicica porównać nie można.
Ale ten niefikcyjny wymiar sprawiedliwości Wałęsę z zarzutów swojego czasu oczyścił. Nawet, jeśli przyjąć, że pojawiły się nowe okoliczności, to jednak niech ten wymiar się najpierw znowu wypowie, bo wyroki wydawane przez vox populi nie są jednak wiążące dla nikogo...
UsuńAdamie, To nie ja cokolwiek zakładam ani wyrokuję, ale p. Bartłomiej, przywołując takie, a nie inne porównania. To p. Sienkiewicz chce widzieć Wałęsę nawróconym zdrajcą.
UsuńOk, rozumiem że bronisz czystości analogii (tzn. pełnej zgodności nie ma, to jest fakt). Pytanie jak daleko idące odejścia (były) Minister mógł sobie pozwolić w ramach licentia poetica. No cóż, tutaj to kwestia gustu.
UsuńMoim zdaniem mógł na tyle, na ile to zrobił. Pełną historię Kmicica już znamy, ta Wałęsy nadal się tworzy. Twierdzi, że jest niewinny, nikt mu winy nie udowodnił. Trudno, żeby w takiej sytuacji wymagać od niego samopołajnaki. Jeżeli wina mu udowodniona zostanie - wtedy będzie to się przeciwko niemu obróci. Jeśli jednak nie... no cóż, Bartłomiej Sienkiewicz wyjdzie z sytuacji już w pełni zwycięski a wszelkie uproszczenia będą mu zapomniane ;)
Logika, Adamie! Jeśli Wałęsa kolaborował i idzie w zaparte, to analogia z Kmicicem, który kolaborował, ale się pokajał i winy naprawiał, jest nieuprawniona. Jeśli Wałęsa nie kolaborował, to porównanie z Kmicicem jest całkowicie chybione. Tak, czy inaczej, pan Bartłomiej bzdury opowiada.
UsuńA jednak pisząc o obronie Kmicica przed sprowadzaniem go "do poziomu udeptanego gnoju polskiej polityki" zdajesz się wywyższać go ponad Wałęsę. A ja, choć Trylogię kocham od czasów pacholęcych, "zawsze" uważałem ocenę Kmicica jako tego, który odkupił swe winy, za aberrację i przykład szkodliwych kalek myślowych funkcjonujących w naszym narodzie (Trylogia jako dzieło kształtujące ducha narodu grzeszy zresztą nie tylko na tym polu). Kmicic jako bohater literacki z pewnością ciekawszy jest niż rycerze bez skazy: Skrzetuski i Wołodyjowski, ale Kmicic wzorem do naśladowania? Wolne żarty.
UsuńNadto irytuje mnie hipokryzja atakujących Wałęsę za to, co czynił w latach 70 jako 30-letni nikt. Tak jakby lata PRL-u nie były pełne takich, co szli na współpracę z władzą, takich, którym nie przeszkadzało bycie prokuratorem w stanie wojennym, i takich, którzy 13 grudnia spali do południa. A którzy nie dokonali tego, co dokonał Wałęsa.
A że Wałęsa pokajać się nie chce i się zapiera. Ja Wałęsie pomników nigdy stawiać nie chciałem, wystarczy poczytać o jego relacjach z kapciowym, by zdać sobie sprawę, jakim jest on człowiekiem. Ale naiwnym jest oczekiwanie, by ludzie o wielkich zasługach byli kryształowi niczym postacie literackie. Spójrzmy jakimi ludźmi byli - czy też bywali - np. Piłsudski czy Jeziorański. Rzadko kiedy autorytety i postacie prawdziwie pomnikowe są bez skazy.
Jeszcze raz powtórzę (i będę powtarzał do znudzenia). Pan Wałęsa mnie mnie obchodzi. Jego ostateczną rolę kiedyś będą oceniać historycy. Oby z budowaniem pomników albo skazywaniem na infamię zechciano poczekać na odrobinę dłuższą perspektywę, na odtajnienie akt radzieckich, itp. Pisałem także, że o porównywaniu (w sensie kto lepszy, kto gorszy) kogokolwiek z krwi i kości z wytworem fantazji nie może być mowy. Natomiast kiedy ktoś (akurat padło na Bartłomieja Sienkiewicza) zabiera się za korzystanie z analogii, byłoby miło, gdyby robił to w sposób nie manipulacyjny.
UsuńJa się z Twoją oceną Kmicica nie zgadzam, i o tym możemy sobie porozmawiać, pospierać się i w ostatecznym wyniku z obopólnym zadowoleniem pozostać przy swoich opiniach.
Z kolei, nie czuję się na siłach wykazywania panu B. Sienkiewiczowi, że także porównanie z Wallenrodem jest wielce kulawe, bo nie czuję się dostatecznie mocny w temacie. A zdaje mi się, z tego co jeszcze pamiętam ze szkoły, że jest.
Na każdym, kto bierze udział w dyskursie publicznym spoczywa odpowiedzialność za słowa. Jeśli, z braku rzeczywistych argumentów, sięga po wykoślawione analogie, to - moim zdaniem - należy na to zwracać uwagę. Szczególnie, że za nami i przed nami są szeregi pokoleń, które dzieł, na które powołują się dyskutanci, nie znają. (Taka smutna prawda - jeśli o wiedzy o Trylogii dziś można mówić, to częściej w znaczeniu trylogii Hoffmana niż Sienkiewicza.) I kolejne szeregi powielają następnie głupoty pozyskane z dyskursu publicznego prowadzonego przez nieuków lub manipulatorów (nie wiem, co gorsze).
Mnie z kolei nie interesuje Bartłomiej Sienkiewicz, o którym wiem tyle tylko, że jest wnukiem Henryka (co samo w sobie jest wiadomością żadną), i że stołował się u Sowy. Dyskutuję dla przyjemności dyskutowania :)
UsuńA co do oceny Kmicica, to przypomina mi on rekolekcje w szkole, na które ktoś zaprosił jakiegoś zapoznanego artystę, muzyka bodajże, który opowiadał, jak to w młodości chlał, ćpał, a na starość się nawrócił i teraz go księża zapraszają, by nowym pokoleniom mówił o zaletach cnotliwego życia. Idea odkupienia win poprzez skruchę i żal za grzechy mierzi mnie zarówno u Kmicica, jak i w realnym życiu. A pomysł, że grzechy mogą zostać odpuszczone w wyniku spowiedzi uważam za zupełnie szalony. No i proszę, znowu wychodzi na wierzch moja areligijność.
Cóż, ja również nie jestem, w tradycyjnym sensie tego słowa, religijny, ale jeśli już musimy posługiwać się pojęciem grzechu, to w tradycji chrześcijańskiej (bo w niej istnieje spowiedź) sama spowiedź nie wystarcza do uzyskania odpuszczenia. O ile mi wiadomo, konieczna jest świadomość winy, prawdziwy żal i mocne postanowienie poprawy. No i odpuszczenie win nie powoduje zdjęcia odpowiedzialności przed trybunałami świeckimi.
UsuńA co do "żartownisiów" marnych lotów, udzielających się pod poprzednią notką, to myślę, że bez ich twórczości komentarze tylko by zyskały. Tolerowanie świni w domu do niczego dobrego nie prowadzi; świni manier nie nauczysz, a ona Ci dom w chlew zamieni.
OdpowiedzUsuńPrzypomnę jeszcze taki oto cytat:
OdpowiedzUsuń"Społeczeństwo ówczesne, szlachty nie wyłączając, dalekie jeszcze było od mniemania, że wielmożnemu panu wszystko wolno. Doświadczył tego na sobie Wincenty z Szamotuł. Łokietek mu przebaczył i pozwolił swobodnie przebywać w kraju, ale rycerstwo nie darowało i rozniosło go na mieczach. Dopiero w XVII stuleciu zdrajcy mieli u nas chadzać bezkarnie."
A Wincenty z Szamotuł także zawrócił z drogi zdrady, "usilnie odkupując dawne grzechy". I jakże pedagogicznie słusznym by było, jakiż byłby to przykład, że zbrodnia nie pozostaje bez kary, gdyby na zakończenie Potopu Józwa Beznogi i inni szaraczkowie laudańscy na mieczach roznieśli Jędrusia...
Jak napisałem powyżej - o słuszności i sprawiedliwości "wymiaru sprawiedliwości" można dyskutować. O odmiennych losach fikcyjnej postaci już nie bardzo, bo tak Sienkiewicz napisał i tak jest.
UsuńJakie dobre audiobooki zapadły w wam pamięć (wykluczając te od Mako, bo je znam)? Pytam, bo szukam tytułów, a przejrzenie 100 opisów w audiotece może nic nie dać, trudno znaleźć coś, nie wiedząc czego szukamy, ale wiemy, że gdy to znajdziemy, to będzie właśnie to.
OdpowiedzUsuńTak sobie myślę, że Mako powinien zostać sklonowany, albo mieć choć trzy głowy, mózgi i aparaty mowy, by przeczytać choć część tego, co pojawia się w propozycjach do przeczytania.
OdpowiedzUsuńSam ładnych dzieł kilka tam dorzuciłem i trochę mnie sumienie ruszyło, by autorowi nagrań nie zepsuć przyjemności z czytania, by go nie przytloczyć. Widać, że popularność serwisu rośnie.
Ilość propozycji pokazuje, że jest zapotrzebowanie na rzeczy czytane i to jakiś pozytyw jest. Sam kiedyś uważałem, że słuchanie to nie czytanie. Ale większość ludzi podporządkowuje życie pracy i nie mając czasu na czytanie ważne, że chcą słuchać w drodze do/z, podczas wykonywania rutynowych czynności, przed snem itd. Poza tym wielu ludzi pracuje przed monitorami i na dłuższą metę łączenie takiej pracy z pasją czytania źle wpływa na regenerację wzroku. Audiobooki są więc praktyczne. Słowem kiedyś były błogosławieństwem dla osób, które widzą słabo, albo są niewidome. Dziś wszyscy jesteśmy zaślepieni pogonią za mamoną i celami. Więc dobrze, że mamy pliki audio. "Z Ameryka" pewnie taka moda przyszła.
Współczuję Mako. Ten obrazeczek z załzawionym ludzikiem otwierający wrota do listy próśb niezwykle celnie odzwierciedla to co chcę powiedzieć w tym komentarzu.
Wierzę w Mako, bo przyjął dobre kryteria odnośnie tego co zostanie przeczytane. Rzeczy czytane mają sprawiać przyjemność mu i nam. To dobry trzon, którym się kieruje.
A tak na marginesie, teraz dzięki mediom społecznościowym można poprosić samych wydawców, albo autorów książek (tych co bawią się FB, insta itp.), żeby dzieła na których nam zależy zostały nagrane. Audioteka też co jakiś czas zbiera propozycje, bada potencjał na nagrania. Ja wpisałem na listę Mako dzieło młodego polskiego pisarza, potem zapytałem samego autora książki, czy wie coś/czy jest szansa, by konkretny jego tytuł wyszedł w plikach dźwiękowych. Widocznie zapytał wydawcę, bo dwa miesiące potem audiobook się pojawił. To jest pieniądz.
może żonę nauczyć czytania audiobooków, a później rodziców, synów, córki, sąsiadów, znajomych i będziemy mieli armię do dyspozycji, która nagra każdego audiobooka o jakiego poprosimy :) (taki żarcik)
UsuńAutorze bloga, chcę napisać, że niedawno pobrałem dla kogoś Nawałnicę Mieczy czytaną przez Ciebie, ale z forum pirackiego, nie wiedziałem wtedy o Twoim blogu. Chcę tylko napisać, że słuchała go osoba schorowana, bezrobotna i przeżywająca ciężkie chwile i głos Twój, wykonanie przydały jej do gustu, trudno tej osobie było uwierzyć, że ktoś to bezinteresownie nagrywa. Wyrazy szacunku. Uznałemn, że powinieneś to wiedzieć. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMała dygresja od tematu: gorąco polecam Tobie Mako powieśc "Warunek" Eustachego Rylskiego. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWITAM :)
OdpowiedzUsuńMako czy teraz czytasz “Neuromancer” Williama Gibsona ??
,bo z obrazka bez tytułu ??? to nie jestem pewien :)
Ok z innej beczki
Jestem oficjalnie bez partyjny i staram się nie okazywać mojego politycznego poparcia ;)
Robię to tylko ze znajomymi których naprawdę znam ,lub w sytuacji gdy próbuję ( a uwielbiam to ;) )udowodnić że ktoś gó.....zik wie o polityce ,i to niezależnie po której opowiada się stronie.Tak jestem podły ;)))))))))
Mako BŁAGAM nie rób tu politycznej zawieruchy nawet zahaczając o prehistorię ,bo okaże się że któryś REX to protoplasta kogoś znanego ;) :)
Kocham to co robisz,tego bloga i całą otoczkę ale nienawidzę POLITYKI lub polityki.Ilu będzie ludzi (Polaków) tyle będzie zdań i tylko na tak miłej i przyjemnej stronie , w/g mnie to nie potrzebne
Pozdrawiam :)
Piotr S.
Tak jest. Neuromancer.
UsuńA może dałoby się na tej "ścianie płaczu" oznaczyć w jakiś sposób propozycje które zostały definitywnie przez "Naszego Lektora" odrzucone, np przez zmianę tła na czerwony, postawienie jakiegoś "iksa" lub "minusa" przy propozycji albo po prostu jej przekreślenie. Dałoby to pojęcie proponującym, że w konkretnym przypadku - nie ma na co liczyć, a pozostałe propozycje znajdują się w szerokiej puli potencjalnych możliwości tj - "może kiedyś będzie", a może nie :).
OdpowiedzUsuńAneta
Jest trochę trudności. Najprostsze do pokonania są te techniczne. W formularzu pewnie da się zrobić kolejną kolumnę, do które uprawnienia będę miał tylko ja. Większy problem z tym, że w wielu przypadkach ja muszę sięgnąć do samej proponowanej pozycji, żeby zobaczyć co to jest, czy się nadaje do czytania na głos, czy ja potrafiłbym to przeczytać na głos, czy ja chciałbym to przeczytać na głos, etc. A ja wolę sięgnąć do tej tabeli jako źródła inspiracji co jakiś czas, zamiast z jej obsługi robić sobie dodatkowy etat.
UsuńNie miałam na myśli generowania dodatkowych zajęć, a już na pewno tworzenia całego etatu, raczej skreślanie tych pozycji, które od razu wiadomo, że nie zostaną zrealizowane. Moja sugestia, miała na celu pokazanie czytelnikom oraz oczekującym co przyniesie przyszłość w materii nowych nagrań, że jednak czasem zaglądasz na "listę życzeń " zwaną też "ścianą płaczu" (a tym samym czego się na pewno nie doczekają - są na pewno takie propozycje, które odrzucasz bez mrugnięcia okiem).
UsuńAbstrachując od tematu modernizacji niektórych elementów technicznych tego bloga, naprawdę podziwiam "Nasz Lektorze" Twoją pasję, zaangażowanie, wytrwałość itd. ... zdaję sobie sprawę, że to tylko Twoje hobby, z którego wielu korzysta, dlatego potraktuj ten komentarz jako źródło inspiracji :).
Aneta
Słuchaliście audiobooka "Byłem Człowiekiem Arafata" (na audiotece jest)? Zacząłem go słuchać i na razie jest dość w porządku, nie wiem jak dalej. (raczej jedynie dla ludzi interesujących się bliskim wschodem itd). Jeśli znacie coś innego w tej tematyce to dajcie znać w komentarzu.
OdpowiedzUsuńhmm może warto skonstruować jakąś ankietę smsową z której kasa będzie szła dla Weroniki, a głosujący będą mogli zdecydować jaką pozycję z listy planowanych przez Ciebie do przeczytania książek przeczytać jako pierwszą
OdpowiedzUsuńProblem z takimi rozwiązaniami polega na tym, że najwięcej zarabia operator komórkowy.
Usuń