Są takie książki, które każde pokolenie odczytuje inaczej. Ba! inaczej odczytuje je pojedynczy człowiek, wracając do lektury po latach, z bagażem nowych doświadczeń i przemyśleń.
Nie było mnie na świecie, kiedy Ray Bradbury miał wizję, której efektem jest książka "451 stopni Fahrenheita". Kopałem dopiero błony płodowe, kiedy książka ta została już zekranizowana przez innego wizjonera - François Truffauta.
Sam poznawałem ją właściwie w odwrotnej kolejności - najpierw ekranizację, potem dopiero samą książkę. Czytałem ją w mrokach komunistycznej Polski, gdzieś między Wojną Polsko-Jaruzelską a Okrągłym Stołem. Wszystko kojarzyło mi się z totalitaryzmem, esbecją i konspirą. Ale wtedy prawie wszystko tak się kojarzyło, nawet pamiętniki Juliusza Cezara zdawały się mieć żywe odniesienia do naszej ówczesnej sytuacji...
Teraz czytam ją ponownie - dla siebie i dla Was (chyba jednak bardziej dla siebie - nie obraźcie się) - i znów wszystko jest aktualne i pełne odniesień do naszej współczesności. Ludzie wiecznie przyklejeni do telewizorów serwujących pozbawioną sensu papę, z uszami wiecznie zaklejonymi ciasno dopasowanymi słuchawkami (sam do nich należę), i rządzący (tacy czy inni) cały czas mówiący nam, że to co robią, robią dla naszego dobra, a my jesteśmy po prostu za głupi, żeby to zrozumieć, docenić, a już w żadnym razie, aby móc za coś wziąć odpowiedzialność. Dziś przeczytałem pierwszą część, i choć nie jestem szczególnie uczuciowy, kiedy przetrawiłem monolog Beatty'ego, tłumaczącego Montagowi, dlaczego jest tak, jak jest, i dlaczego strażacy zajmują się paleniem książek, a nie gaszeniem pożarów, łzy stanęły mi w oczach. Gorzkie, palące...
Ray Bradbury był wizjonerem. Szlag by to trafił! To cały ten "postęp" był tak łatwy do przewidzenia już dobre pół wieku temu?!?
Przeczytajcie "451 stopni Fahrenheita", a jak nie macie czasu przeczytać, to posłuchajcie (może nawet w tym tygodniu uda mi się skończyć nagranie). Weselej nie będzie, ale warto.
Nie było mnie na świecie, kiedy Ray Bradbury miał wizję, której efektem jest książka "451 stopni Fahrenheita". Kopałem dopiero błony płodowe, kiedy książka ta została już zekranizowana przez innego wizjonera - François Truffauta.
Sam poznawałem ją właściwie w odwrotnej kolejności - najpierw ekranizację, potem dopiero samą książkę. Czytałem ją w mrokach komunistycznej Polski, gdzieś między Wojną Polsko-Jaruzelską a Okrągłym Stołem. Wszystko kojarzyło mi się z totalitaryzmem, esbecją i konspirą. Ale wtedy prawie wszystko tak się kojarzyło, nawet pamiętniki Juliusza Cezara zdawały się mieć żywe odniesienia do naszej ówczesnej sytuacji...
Teraz czytam ją ponownie - dla siebie i dla Was (chyba jednak bardziej dla siebie - nie obraźcie się) - i znów wszystko jest aktualne i pełne odniesień do naszej współczesności. Ludzie wiecznie przyklejeni do telewizorów serwujących pozbawioną sensu papę, z uszami wiecznie zaklejonymi ciasno dopasowanymi słuchawkami (sam do nich należę), i rządzący (tacy czy inni) cały czas mówiący nam, że to co robią, robią dla naszego dobra, a my jesteśmy po prostu za głupi, żeby to zrozumieć, docenić, a już w żadnym razie, aby móc za coś wziąć odpowiedzialność. Dziś przeczytałem pierwszą część, i choć nie jestem szczególnie uczuciowy, kiedy przetrawiłem monolog Beatty'ego, tłumaczącego Montagowi, dlaczego jest tak, jak jest, i dlaczego strażacy zajmują się paleniem książek, a nie gaszeniem pożarów, łzy stanęły mi w oczach. Gorzkie, palące...
Ray Bradbury był wizjonerem. Szlag by to trafił! To cały ten "postęp" był tak łatwy do przewidzenia już dobre pół wieku temu?!?
Przeczytajcie "451 stopni Fahrenheita", a jak nie macie czasu przeczytać, to posłuchajcie (może nawet w tym tygodniu uda mi się skończyć nagranie). Weselej nie będzie, ale warto.
Z prawdziwą przyjemnością:) Miałam tę książkę w planach czytelniczych jako zadawniony wyrzut sumienia. Dzięki mako, że czytasz obok czysto rozrywkowej sf także tę bardziej refleksyjną.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że wydawca Lema jest taki restrykcyjny bo marzę o posłuchaniu Głosu Pana w Twoim brzmieniu. Pozdrawiam i dzięki:)
Czesc, Doskonala robota Mako. Jezdzac Tirem naprawde nie ma sie wiele czasu by poczytac ksiazke ale wysluchac w formie audio mozna. Super ksiazki dobierasz naprawde.
OdpowiedzUsuń1. nawalnica mieczy - jak najbardziej prosze poczytaj nam:)
2. Czy dasz rade poczytac nam cykl "Zwiadowcy" Johna Flanagana? super pozycja wartka akcja co sadzisz o tej seri maco?
3.moze poczytasz nam cykl Starship Mike Resnick a? naprawde dobra space opera tzn mnie sie bardzo podobal glowny bohater.
4.moze mi pomozesz Maco byla taka ksiazka ktora kiedys czytalem byla swietna.
moze znasz tytul? krol zostaje zamordowany a mlody ksiaze ucieka, ksiaze jest drobny niby chory, trafia pod opieke starego kolesia ktory sei okazuje byc jego dziadkiem uczy go , w koncu ksiaze odnajduje zaginiony 9 legion zaginiony w mgle sciaga go na pole bitwy by wygrac wojne i pokonac wroga ksiecia oczywiscie siaze sie ga tez po exkalibur. Jak nazywa sei ta ksiazka weisz moze?
Nie pamiętam w pełni fabuły, ale może chodzić o cykl Videssos.
Usuńhttp://www.biblionetka.pl/bookSerie.aspx?id=3931
Czytałem dość dawno, więc nie jestem pewien, ale tak mi się skojarzyło :)
Widac, ze pisane w kabinie:) Ale o to chodzi. Na gorąco. Jestes wszedzie Mako ;> Zapewnie niedlugo czas na ankiete. Najdziwniejsze lub najdalsze miejsce gdzie mnie sluchaliscie ? Gory, morza...caly krwiobieg transportowy ? A moze kola podbiegunowe (Norwegia), albo i jakis gornik kilkaset metrow pod ziemia ?
OdpowiedzUsuń