Weronika

piątek, 7 września 2012

Daniel Silva - portret szpiega. Rozdział 13 - tłum. Piotrka



(tłumaczenie Piotrka)
Rozdział 13

Georgetown, Washington, D.C.

 ADRIAN CARTER BYŁ DOKTRYNEREM gdy chodziło o kwestie zawodowe, znaczyło to, że nie mógł rozmawiać zbyt długo bezpiecznym domu, nawet gdy była to jeden z jego własnych.  Zeszli po zakręconych frontowych schodach, mając na ogonie jednego ochroniarza CIA, kierując się na zachód wzdłuż ulicy N. Było kilka minut po dziewiątej. Mokasyny Cartera rytmicznie postukiwały na chodniku z czerwonej cegły, lecz Gabriel zdawał się poruszać bezdźwięcznie. Autobus Metro przejechał z hukiem, wypełniony po brzegi. Gabriel wyobraził sobie taki sam autobus rozdarty na pół i pochłonięty przez płomienie.

- Gdzie się udał po opuszczeniu Mekki?

- Wierzymy, że żyje pod ochroną plemion w Dolinie Rafadh w Jemenie. Panuje tam pełne bezprawie, bez szkół, brukowanych ulic, a nawet bez przyzwoitego wodociągu. Prawdę powiedziawszy, cały kraj jest wyschnięty na kość. Sana może być pierwszą stolicą na ziemi, w której faktycznie zabraknie wody.

- Ale nie islamskich bojowników- powiedział Gabriel.

- Och, nie, -  Carter przytaknął. - Yemen jest na dobrej drodze do zostania kolejnym Afganistanem. Na razie zadowalamy się okazjonalnym odpalaniem rakiet Hellfire zza granicy. Ale to tylko kwestia czasu zanim będziemy musieli wkroczyć i wysuszyć to bagno. - Rzucił okiem na Gabriela i dodał, - Prawdę mówiąc to naprawdę w Jemenie są bagna, ciąg mokradeł wzdłuż linii brzegowej, produkujących malaryczne moskity wielkości myszołowów. Mój Boże, co za koszmarne miejsce.

Carter przez chwilę szedł w ciszy z rękoma założonymi za plecami i opuszczona głową. Gabriel zręcznie ominął korzeń wyrastający z chodnika i zapytał jak Rashid komunikuje się ze swoją siatką z takiej dziury zabitej dechami.

- Nie zdołaliśmy tego rozszyfrować, - odparł Carter. - Zakładamy, że używa członków lokalnych plemion do przenoszenia wiadomości do Sany albo może przez zatokę adeńską do Somalii, gdzie nawiżał kontakty z grupą terrorystyczną al-Shabaab. Jednak jednej rzeczy  jesteśmy pewni. Rashid nie korzysta z telefonu, satelitarnego ani innego. Nauczył się wiele o możliwościach Amerykanów gdy był na naszej liście płac. I teraz kiedy przeszedł na drugą stronę, robi dobry użytek z tej wiedzy.

- Zapewnie również nauczyliście go jak zaplanować i wykonać zsynchronizowaną serię ataków w trzech europejskich krajach.

- Rashid jest utalentowanym obserwatorem i źródłem inspiracji, - powiedział Carter, - ale nie jest geniuszem operacyjnym. Jest jasne, że pracuje z kimś dobrym. Jeśli miałbym zgadywać, trzy ataki w Europie zostały zrealizowane przez kogoś kto zjadł zęby na…

- Bagdadzie,- powiedział Gabriel, kończąc za Cartera jego myśl. 
- Alma Mater terroryzmu,- dodał Carter, potakując. - Jego absolwenci są doktorami, odbywającymi staż na konkurowaniu z Agencją i Amerykańską armią.

- Tym bardziej powinieneś się nimi zająć.

Carter nie odpowiedział.

- Adrian, dlaczego my?

- Dlatego, że Amerykański aparat wali z terrorem  rozrósł się aż tak bardzo, że nie jesteśmy wstanie schodzić sobie nawzajem z drogi. Ostatnio mieliśmy ponad osiemset tysięcy ludzi ze ściśle tajnymi uprawnieniami. Osiemset tysięcy,- Carter powtórzył z niedowierzaniem, - i jeszcze nie byliśmy w stanie powstrzymać pojedynczego Islamskiego bojówkarza przed podłożeniem bomby w sercu Times Square. Nasze zdolności do zdobywania informacji są niezrównane, ale jesteśmy zbyt duzi i zbyt nieruchawi, aby być efektywnymi. Przede wszystkim jesteśmy Amerykanami, i kiedy przeciwstawiamy się zagrożeniu, rzucamy w nie dużymi ilościami pieniędzy. Czasami, lepiej być małym i bezwzględnym. Jak Wy.

- Ostrzegaliśmy  was przed niebezpieczeństwami reorganizacji.

- I byłoby mądrze gdybyśmy was posłuchali, - powiedział Carter. - Ale nasz nieporęczny rozmiar to tylko cześć problemu. Po jedenastym września, zdjęliśmy rękawiczki, i zaadoptowaliśmy podejście "wszystkie chwyty dozwolone" przy rozprawianiu się z wrogiem. Dziś, staramy się nie wspominać wroga po imieniu, żeby go nie urazić. W Langley, praca w antyterroryzmie jest uznawana za politycznie niebezpieczną. Wszyscy najlepsi oficerowie tajnych służb uczą się mówić po Mandaryńsku.

- Chińczycy nie knują aby zabić Amerykanów.

- Ale Rashid tak,- powiedział Carter, - i nasz wywiad sugeruje że planuje coś spektakularnego w niedalekiej przyszłości. Musimy zniszczyć jego siatkę, i musimy to zrobić szybko. Ale nie możemy tego zrobić jeśli jesteśmy zmuszani działać według nowych zasad ustanowionych przez prezydenta Hope i jego pełnego dobrych intencji wspólnika Jamesa McKenna.

- Dlatego chcesz abyśmy to my odwalili za was brudną robotę.

- Zrobiłbym to samo dla Cebie,- powiedział Carter. - I nawet nie próbuj mi wmówić że brak Ci możliwości. Biuro było pierwszą zorientowaną na zachód agencją wywiadowczą która utworzyła jednostkę analityczną poświęconą globalnemu ruchowi dżihadystów. Byliście także pierwszymi, którzy zidentyfikowali Osamę Bin Ladena jako głównego terrorystę, i pierwszymi którzy mieli szansę go zabić. Gdyby wam się udało, jest bardzo prawdopodobne że jedenasty września nigdy by się nie wydarzył.

Przybyli na róg trzydziestej piątej ulicy. Następna przecznica była zamknięta dla ruchu barykadą. Po przeciwnej stronie, dzieci ze szkoły Świętej Trójcy skakały na skakance i podawały sobie piłki, ich radosne krzyki odbijały się od fasad okolicznych budynków. To była idylliczna scena, pełna gracji i życia, ale sprawiła, że Carter poczuł się nieswojo.

- Bezpieczeństwo wewnętrzne to mit, -  powiedział, zerkając na dzieci. - To jest bajka na dobranoc, którą opowiadamy naszym ludziom aby w nocy mogli czuć się bezpiecznie. Pomimo  naszych najlepszych starań i wydanych miliardów dolarów, Stany Zjednoczone są w dużej mierze nie do obronienia. Jedynym sposobem aby zapobiec atakom na Amerykańskiej ziemi jest wywąchanie ich zanim dotrą do naszych brzegów. Musimy rozerwać na strzępy ich siatki i zabić ich agentów.

- Zabicie Rashida al-Husseini też może być niezłym pomysłem.

- Bardzo byśmy chcieli, - powiedział Carter. - Ale to nie będzie możliwe dopóki nie znajdziemy jakiegoś dojścia do jego wewnętrznego kręgu.

Carter prowadził Gabriela na północ wzdłuż trzydziestej piątej ulicy. Wyjął fajkę z kieszeni swego płaszcza i zaczął z roztargnieniem nabijać ją tytoniem.

- Walczysz z terrorystami dłużej niż ktokolwiek inny w branży, Gabrielu, oczywiście nie licząc Shamrona. Wiesz jak przeniknąć do ich struktur, a to jest coś w czym my nigdy nie byliśmy dobrzy, i wiesz jak je wywrócić do góry nogami. Chcę abyś dostał się do wnętrza siatki Rashida i ją zniszczył. Chcę abyś sprawił, aby zniknęła.

- Penetracja siatek terrorystycznych dżihadystów to nie to samo co penetracja Organizacji Wyzwolenia Palestyny. Oni są zbyt zamknięci aby przyjmować obcych, i ich członkowie są w dużym stopniu odporni na ziemskie pokusy.

- Róża, która jest różą, jest różą. I siatka, która jest siatką, jest siatką.

- Co masz na myśli?

- Zapewniam Cię, że są różnice między siatkami terrorystycznymi dżihadystów i Palestyńczyków, ale podstawowa struktura jest taka sama. Są tam planiści i żołnierze, skarbnicy i kwatermistrze, kurierzy i kryjówki. I w miejscach gdzie te wszystkie części się przecinają, jest słaby punkt, który tylko czeka aż wykorzysta go ktoś tak sprytny jak Ty.

Powiew wiatru poniósł dym z fajki na twarz Gabriela. Wymieszany specjalnie dla Cartera przez nowojorskiego blendera, śmierdział spalonymi liści i mokrym psem. Gabriel odgonił go ręką i pytał, - Jak to niby ma wyglądać?

- Czy to znaczy, że to zrobisz?

- Nie, odrzekł Gabriel, - to znaczy, że chcę wiedzieć jak to wszystko ma działać.

- Będziesz funkcjonował jako wirtualny oddział Ośrodka Antyterrorystycznego CTC, praktycznie tak samo jak jednostka zajmująca się Bin Ladenem przed jedenastym września, ale z jedna znaczną różnicą.”

- Reszta CTC nie będzie wiedziała, że tam jestem.

Carter przytaknął. - Wszystkie zamówienia na dokumenty będą realizowane przez mój zespół i mnie. A kiedy przyjdzie czas, abyś wkroczył do akcji, będę działał jako policjant od zarządzania ruchem tajniaków, aby upewnić się, że nie  potkniesz się o żadną trwającą operację Agencji, ani oni o Ciebie.”

- Będę musiał zobaczyć wszystko co masz. Wszystko, Adrian.

- Dostaniesz dostęp do najbardziej wrażliwych danych wywiadu dostępnych dla rządu Stanów Zjednoczonych, włączając w to akta sprawy Rashida i wszystkich zatrzymań NSA. Po za tym pozwolimy Ci zobaczyć wszystkie dane o trzech atakach, które napływają do nas od naszych siostrzanych służb w Europie. - Carter przerwał. - Myślałem, że jedynie te dane będą wystarczającą pokusą do wzięcia tego zadania. W końcu, Twoja współpraca z Europejczykami w tej chwili nie jest wygląda kwitnąco.

Gabriel nie odpowiedział bezpośrednio. - To zbyt dużo materiału abym mógł go sam przejrzeć. Będę potrzebował pomocy.

- Możesz sprowadzić tylu pomocników ilu będziesz potrzebował, oczywiście w granicach rozsądku. Biorąc pod uwagę delikatną naturę danych, ja również będę potrzebował kogoś aby spoglądał Ci przez ramię. Kogoś, kto zna Twoje zwodnicze metody. Już mam nawet kandydata.

- Gdzie ona jest?

- Czeka w kawiarni na Wisconsin Avenue.

- Jesteś bardzo pewny siebie, Adrian.

Carter zatrzymał się i sprawdził swoja fajkę. - Gdybym skłaniał się ku zbytniemu sentymentalizmowi, - powiedział po chwili, - przypomniał bym Ci o masakrze, której byłeś świadkiem w popołudnie ostatniego piątku w Covent Garden i poprosiłbym, abyś wyobraził sobie, że to się odgrywa raz za razem. Ale tego nie zrobię, bo to by było nieprofesjonalne. Zamiast tego powiem Ci, że Rashid ma armię męczenników, takich Farid Khan, czekających na jego polecenia. Armię, którą zwerbował z moja pomocą. Stworzyłem Rashida. On jest moja pomyłką. I musisz go zniszczć zanim ktoś inny będzie musiał zginąć.

- Możesz mi nie uwierzyć, ale nie mam uprawnień aby powiedzieć Ci "tak". Uzi będzie musiał najpierw się pod tym podpisać.

- Już to zrobił. Tak samo jak wasz premier.

- Zakładam, że odbyłeś również prywatną pogawędkę z Grahamem Seymourem.

Carter przytaknął. - Z oczywistych przyczyn, Graham chciałby być na bieżąco informowany o Twoich postępach. Poza tym, chciałby zostać ostrzeżony, jeśli Twoja operacja trafi przez przpadek na brytyjską ziemię.

- Zwiodłeś mnie, Adrianie.

- Jestem szpiegiem, - odparł Carter, zapalając znowu swoja fajkę. – Kłamstwo jest nieodłącznie ze mną związane. Tak jak z Tobą. Teraz musisz tylko wymyślić jak nakłamać Rashidowi. Ale bądź przy tym ostrożny. Nasz Rashid jest bardzo dobry w swoim fachu. Mam blizny, które to potwierdzają.

To pierwszy rozdział, którego tłumaczenia podjął się Piotr. Być może zdecyduje się na więcej. Zachęcam także następnych, do spróbowania swoich sił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz