(tłumaczenie Piotrka)
Rozdział 13
Georgetown, Washington, D.C.
ADRIAN CARTER BYŁ DOKTRYNEREM gdy chodziło o kwestie
zawodowe, znaczyło to, że nie mógł rozmawiać zbyt długo bezpiecznym domu,
nawet gdy była to jeden z jego własnych. Zeszli po zakręconych frontowych
schodach, mając na ogonie jednego ochroniarza CIA, kierując się na zachód
wzdłuż ulicy N. Było kilka minut po dziewiątej. Mokasyny Cartera
rytmicznie postukiwały na chodniku z czerwonej cegły, lecz Gabriel zdawał
się poruszać bezdźwięcznie. Autobus Metro przejechał z hukiem, wypełniony
po brzegi. Gabriel wyobraził sobie taki sam autobus rozdarty na pół i pochłonięty
przez płomienie.
- Gdzie się udał po opuszczeniu Mekki?
- Wierzymy, że żyje pod ochroną plemion w Dolinie
Rafadh w Jemenie. Panuje tam pełne bezprawie, bez szkół, brukowanych ulic,
a nawet bez przyzwoitego wodociągu. Prawdę powiedziawszy, cały kraj jest wyschnięty
na kość. Sana może być pierwszą stolicą na ziemi, w której faktycznie
zabraknie wody.
- Ale nie islamskich bojowników- powiedział Gabriel.
- Och, nie, - Carter przytaknął. - Yemen jest na
dobrej drodze do zostania kolejnym Afganistanem. Na
razie zadowalamy się okazjonalnym odpalaniem rakiet Hellfire zza
granicy. Ale to tylko kwestia czasu zanim będziemy musieli wkroczyć i wysuszyć
to bagno. - Rzucił okiem na Gabriela i dodał, - Prawdę mówiąc to naprawdę w
Jemenie są bagna, ciąg mokradeł wzdłuż linii brzegowej, produkujących
malaryczne moskity wielkości myszołowów. Mój Boże, co za
koszmarne miejsce.
Carter przez chwilę szedł w ciszy z rękoma założonymi
za plecami i opuszczona głową. Gabriel zręcznie ominął korzeń wyrastający
z chodnika i zapytał jak Rashid komunikuje się ze swoją siatką z takiej
dziury zabitej dechami.
- Nie zdołaliśmy tego rozszyfrować, - odparł Carter. -
Zakładamy, że używa członków lokalnych plemion do przenoszenia wiadomości
do Sany albo może przez zatokę adeńską do Somalii, gdzie nawiżał kontakty
z grupą terrorystyczną al-Shabaab. Jednak jednej rzeczy jesteśmy pewni. Rashid nie korzysta z
telefonu, satelitarnego ani innego. Nauczył się wiele o
możliwościach Amerykanów gdy był na naszej liście płac. I teraz kiedy
przeszedł na drugą stronę, robi dobry użytek z tej wiedzy.
- Zapewnie również nauczyliście go jak zaplanować i
wykonać zsynchronizowaną serię ataków w trzech europejskich krajach.
- Rashid jest utalentowanym obserwatorem i źródłem
inspiracji, - powiedział Carter, - ale nie jest geniuszem operacyjnym. Jest
jasne, że pracuje z kimś dobrym. Jeśli miałbym zgadywać, trzy ataki w
Europie zostały zrealizowane przez kogoś kto zjadł zęby na…
- Bagdadzie,- powiedział Gabriel, kończąc za Cartera
jego myśl.
- Alma Mater terroryzmu,- dodał Carter, potakując. -
Jego absolwenci są doktorami, odbywającymi staż na konkurowaniu z Agencją
i Amerykańską armią.
- Tym bardziej powinieneś się nimi zająć.
Carter nie odpowiedział.
- Adrian, dlaczego my?
- Dlatego, że Amerykański aparat wali z terrorem rozrósł się aż tak bardzo, że nie
jesteśmy wstanie schodzić sobie nawzajem z drogi. Ostatnio mieliśmy ponad
osiemset tysięcy ludzi ze ściśle tajnymi uprawnieniami. Osiemset tysięcy,-
Carter powtórzył z niedowierzaniem, - i jeszcze nie byliśmy w stanie
powstrzymać pojedynczego Islamskiego bojówkarza przed podłożeniem bomby
w sercu Times Square. Nasze zdolności do zdobywania informacji są
niezrównane, ale jesteśmy zbyt duzi i zbyt nieruchawi, aby być
efektywnymi. Przede wszystkim jesteśmy Amerykanami, i
kiedy przeciwstawiamy się zagrożeniu, rzucamy w nie dużymi ilościami
pieniędzy. Czasami, lepiej być małym i bezwzględnym. Jak Wy.
- Ostrzegaliśmy was przed niebezpieczeństwami
reorganizacji.
- I byłoby mądrze gdybyśmy was posłuchali, -
powiedział Carter. - Ale nasz nieporęczny rozmiar to tylko cześć problemu.
Po jedenastym września, zdjęliśmy rękawiczki, i zaadoptowaliśmy
podejście "wszystkie chwyty dozwolone" przy rozprawianiu się z
wrogiem. Dziś, staramy się nie wspominać wroga po imieniu, żeby go nie
urazić. W Langley, praca w antyterroryzmie jest uznawana za politycznie
niebezpieczną. Wszyscy najlepsi oficerowie tajnych służb uczą się mówić
po Mandaryńsku.
- Chińczycy nie knują aby zabić Amerykanów.
- Ale Rashid tak,- powiedział Carter, - i nasz wywiad
sugeruje że planuje coś spektakularnego w niedalekiej przyszłości. Musimy
zniszczyć jego siatkę, i musimy to zrobić szybko. Ale nie możemy tego
zrobić jeśli jesteśmy zmuszani działać według nowych zasad ustanowionych
przez prezydenta Hope i jego pełnego dobrych intencji wspólnika Jamesa
McKenna.
- Dlatego chcesz abyśmy to my odwalili za was brudną
robotę.
- Zrobiłbym to samo dla Cebie,- powiedział Carter. - I
nawet nie próbuj mi wmówić że brak Ci możliwości. Biuro było pierwszą
zorientowaną na zachód agencją wywiadowczą która utworzyła jednostkę
analityczną poświęconą globalnemu ruchowi dżihadystów. Byliście także
pierwszymi, którzy zidentyfikowali Osamę Bin Ladena jako głównego
terrorystę, i pierwszymi którzy mieli szansę go zabić. Gdyby wam się
udało, jest bardzo prawdopodobne że jedenasty września nigdy by się nie
wydarzył.
Przybyli na róg trzydziestej piątej ulicy. Następna
przecznica była zamknięta dla ruchu barykadą. Po przeciwnej stronie,
dzieci ze szkoły Świętej Trójcy skakały na skakance i podawały sobie
piłki, ich radosne krzyki odbijały się od fasad okolicznych budynków. To była
idylliczna scena, pełna gracji i życia, ale sprawiła, że Carter poczuł się
nieswojo.
- Bezpieczeństwo wewnętrzne to mit, -
powiedział, zerkając na dzieci. - To jest bajka na dobranoc, którą
opowiadamy naszym ludziom aby w nocy mogli czuć się bezpiecznie. Pomimo
naszych najlepszych starań i wydanych miliardów dolarów, Stany Zjednoczone są w
dużej mierze nie do obronienia. Jedynym sposobem aby zapobiec atakom na
Amerykańskiej ziemi jest wywąchanie ich zanim dotrą do naszych brzegów.
Musimy rozerwać na strzępy ich siatki i zabić ich agentów.
- Zabicie Rashida al-Husseini też może być niezłym
pomysłem.
- Bardzo byśmy chcieli, - powiedział Carter. - Ale to
nie będzie możliwe dopóki nie znajdziemy jakiegoś dojścia do jego
wewnętrznego kręgu.
Carter prowadził Gabriela na północ wzdłuż
trzydziestej piątej ulicy. Wyjął fajkę z kieszeni swego płaszcza i zaczął
z roztargnieniem nabijać ją tytoniem.
- Walczysz z terrorystami dłużej niż ktokolwiek inny w
branży, Gabrielu, oczywiście nie licząc Shamrona. Wiesz jak przeniknąć do
ich struktur, a to jest coś w czym my nigdy nie byliśmy dobrzy, i
wiesz jak je wywrócić do góry nogami. Chcę abyś dostał się do wnętrza
siatki Rashida i ją zniszczył. Chcę abyś sprawił, aby zniknęła.
- Penetracja siatek terrorystycznych dżihadystów to
nie to samo co penetracja Organizacji Wyzwolenia Palestyny. Oni są zbyt
zamknięci aby przyjmować obcych, i ich członkowie są w dużym stopniu
odporni na ziemskie pokusy.
- Róża, która jest różą, jest różą. I siatka, która
jest siatką, jest siatką.
- Co masz na myśli?
- Zapewniam Cię, że są różnice między siatkami
terrorystycznymi dżihadystów i Palestyńczyków, ale podstawowa struktura
jest taka sama. Są tam planiści i żołnierze, skarbnicy i kwatermistrze,
kurierzy i kryjówki. I w miejscach gdzie te wszystkie części się
przecinają, jest słaby punkt, który tylko czeka aż wykorzysta go ktoś tak
sprytny jak Ty.
Powiew wiatru poniósł dym z fajki na twarz Gabriela.
Wymieszany specjalnie dla Cartera przez nowojorskiego blendera, śmierdział
spalonymi liści i mokrym psem. Gabriel odgonił go ręką i pytał, - Jak to
niby ma wyglądać?
- Czy to znaczy, że to zrobisz?
- Nie, odrzekł Gabriel, - to znaczy, że chcę wiedzieć
jak to wszystko ma działać.
- Będziesz funkcjonował jako wirtualny oddział Ośrodka
Antyterrorystycznego CTC, praktycznie tak samo jak jednostka zajmująca się
Bin Ladenem przed jedenastym września, ale z jedna znaczną różnicą.”
- Reszta CTC nie będzie wiedziała, że tam jestem.
Carter przytaknął. - Wszystkie zamówienia na dokumenty
będą realizowane przez mój zespół i mnie. A kiedy przyjdzie czas, abyś
wkroczył do akcji, będę działał jako policjant od zarządzania
ruchem tajniaków, aby upewnić się, że nie potkniesz się o żadną
trwającą operację Agencji, ani oni o Ciebie.”
- Będę musiał zobaczyć wszystko co masz. Wszystko,
Adrian.
- Dostaniesz dostęp do najbardziej wrażliwych danych
wywiadu dostępnych dla rządu Stanów Zjednoczonych, włączając w to akta
sprawy Rashida i wszystkich zatrzymań NSA. Po za tym pozwolimy Ci zobaczyć
wszystkie dane o trzech atakach, które napływają do nas od
naszych siostrzanych służb w Europie. - Carter przerwał. - Myślałem, że
jedynie te dane będą wystarczającą pokusą do wzięcia tego zadania. W końcu,
Twoja współpraca z Europejczykami w tej chwili nie jest wygląda kwitnąco.
Gabriel nie odpowiedział bezpośrednio. - To zbyt dużo
materiału abym mógł go sam przejrzeć. Będę potrzebował pomocy.
- Możesz sprowadzić tylu pomocników ilu będziesz
potrzebował, oczywiście w granicach rozsądku. Biorąc pod uwagę delikatną
naturę danych, ja również będę potrzebował kogoś aby spoglądał Ci przez ramię. Kogoś,
kto zna Twoje zwodnicze metody. Już mam nawet kandydata.
- Gdzie ona jest?
- Czeka w kawiarni na Wisconsin Avenue.
- Jesteś bardzo pewny siebie, Adrian.
Carter zatrzymał się i sprawdził swoja fajkę. - Gdybym
skłaniał się ku zbytniemu sentymentalizmowi, - powiedział po chwili, - przypomniał
bym Ci o masakrze, której byłeś świadkiem w popołudnie ostatniego piątku w
Covent Garden i poprosiłbym, abyś wyobraził sobie, że to się odgrywa raz
za razem. Ale tego nie zrobię, bo to by było nieprofesjonalne. Zamiast
tego powiem Ci, że Rashid ma armię męczenników, takich Farid Khan,
czekających na jego polecenia. Armię, którą zwerbował z moja pomocą.
Stworzyłem Rashida. On jest moja pomyłką. I musisz go zniszczć zanim ktoś inny
będzie musiał zginąć.
- Możesz mi nie uwierzyć, ale nie mam uprawnień aby
powiedzieć Ci "tak". Uzi będzie musiał najpierw się pod tym
podpisać.
- Już to zrobił. Tak samo jak wasz premier.
- Zakładam, że odbyłeś również prywatną pogawędkę z
Grahamem Seymourem.
Carter przytaknął. - Z oczywistych przyczyn, Graham
chciałby być na bieżąco informowany o Twoich postępach. Poza tym, chciałby zostać
ostrzeżony, jeśli Twoja operacja trafi przez przpadek na brytyjską ziemię.
- Zwiodłeś mnie, Adrianie.
- Jestem szpiegiem, - odparł Carter, zapalając znowu swoja fajkę.
– Kłamstwo jest nieodłącznie ze mną związane. Tak jak z Tobą. Teraz musisz
tylko wymyślić jak nakłamać Rashidowi. Ale bądź przy tym ostrożny. Nasz
Rashid jest bardzo dobry w swoim fachu. Mam blizny, które to potwierdzają.
To pierwszy rozdział, którego tłumaczenia podjął się Piotr. Być może zdecyduje się na więcej. Zachęcam także następnych, do spróbowania swoich sił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz