Jak pewnie wielu z Was, dostaję większą bądź mniejszą ilość spamu. Jak pewnie u większości z Was, dobre 99% tych wiadomości ląduje w koszu bez czytania. Ja natomiast, z powodów poniekąd zawodowych, czytam spam dotyczący najogólniej mówiąc medycyny. Zwykle są to śmieci nie zasługujące na uwagę. Czasami trafia się perła.
Dostałem wiadomość o firmie Proteus Digital Health. Firma produkuje "inteligentne leki" zawierające mikrochipy uaktywniające się pod wpływem soków trawiennych. Zażywasz tabletkę i jakieś urządzenie elektroniczne (np. smartfon) odbiera informację, że zażyłeś lek, w jakiej dawce i o jakiej porze.
Autor wiadomości roztaczał w niej apokaliptyczne wizje takiej elektronicznej kontroli. Można się z nimi zgadzać, lub nie. Mnie natomiast przyszła do głowy bardzo nieprzyjemna myśl: a jeśli dane o tym, co określa się z angielska "compliance", czyli o przestrzeganiu zaleceń lekarza w zakresie stosowania przepisanych leków i procedur, będą dostępne dla ubezpieczyciela, który uzależni od nich refundację świadczeń lub wypłatę odszkodowań? "Panie Kowalski, nie zrefundujemy panu operacji bajpasów w ramach Pańskiego ubezpieczenia zdrowotnego, bo z naszych danych wynika, że lekarz przepisywał Panu Aspirynę, a Pan zamiast 15 tabletek zażył tylko 14."
Myślicie sobie pewnie - gdzie tam! u nas? My przecież i tak jeśli chodzi o wdrażanie technologii informatycznych w zakresie ochrony zdrowia jesteśmy na poziomie przechodzenia z dyskietek na płyty CD!
A ja - z głębokiego doświadczenia - mówię Wam, jeśli stanie się dostępna technologia pozwalająca na nie zapłacenie pieniędzy za coś, za co bez tej technologii trzeba by było obywatelowi zapłacić, to wdrożenie tej technologii odbędzie się błyskawicznie.
Do "oszołomskich" i "alarmistycznych" źródeł Was nie odsyłam. Ale zachęcam do poszukania jak najbardziej oficjalnych i z dumą publikowanych danych dotyczących Proteus Digital Health z Kalifornii.
Dostałem wiadomość o firmie Proteus Digital Health. Firma produkuje "inteligentne leki" zawierające mikrochipy uaktywniające się pod wpływem soków trawiennych. Zażywasz tabletkę i jakieś urządzenie elektroniczne (np. smartfon) odbiera informację, że zażyłeś lek, w jakiej dawce i o jakiej porze.
Autor wiadomości roztaczał w niej apokaliptyczne wizje takiej elektronicznej kontroli. Można się z nimi zgadzać, lub nie. Mnie natomiast przyszła do głowy bardzo nieprzyjemna myśl: a jeśli dane o tym, co określa się z angielska "compliance", czyli o przestrzeganiu zaleceń lekarza w zakresie stosowania przepisanych leków i procedur, będą dostępne dla ubezpieczyciela, który uzależni od nich refundację świadczeń lub wypłatę odszkodowań? "Panie Kowalski, nie zrefundujemy panu operacji bajpasów w ramach Pańskiego ubezpieczenia zdrowotnego, bo z naszych danych wynika, że lekarz przepisywał Panu Aspirynę, a Pan zamiast 15 tabletek zażył tylko 14."
Myślicie sobie pewnie - gdzie tam! u nas? My przecież i tak jeśli chodzi o wdrażanie technologii informatycznych w zakresie ochrony zdrowia jesteśmy na poziomie przechodzenia z dyskietek na płyty CD!
A ja - z głębokiego doświadczenia - mówię Wam, jeśli stanie się dostępna technologia pozwalająca na nie zapłacenie pieniędzy za coś, za co bez tej technologii trzeba by było obywatelowi zapłacić, to wdrożenie tej technologii odbędzie się błyskawicznie.
Do "oszołomskich" i "alarmistycznych" źródeł Was nie odsyłam. Ale zachęcam do poszukania jak najbardziej oficjalnych i z dumą publikowanych danych dotyczących Proteus Digital Health z Kalifornii.
Myślę, że to może nie jest wizja jutra, ale trochę dalszej przyszłości. I to raczej nieodwracalnie, nanotechnologia jako taka już funkcjonuje, kwestią czasu będzie zastosowanie jej w medycynie na powszechną skalę.
OdpowiedzUsuńChcę wierzyć, że przyszłością medycyny będzie inteligentnie wykorzystana nanotechnologia do eliminowania, opisana choćby w cyklu Droga przez Układ Słoneczny Bena Bovy...
Przy okazji zareklamuję ten cykl jako wart uwagi, może nasz Wielki Głos zechce go przeczytać? :)
Ben Bova - to dla mnie nowe nazwisko. Zobaczę :-)
UsuńJa bardzo miło wspominam cały cykl, został wydany przez wyd. Solaris, w razie czego służę książkami :)
UsuńNie wiem jak z medycyną, ale ogólnie to Polska jeśli chodzi o wdrażanie nowych technologii dobrze sobie radzi. Jestem w Hiszpanii i w mojej okolicy przynajmniej mało kto słyszał o zbliżeniowym płaceniu, o terminalach już nie wspominając. Internet jest drogi, a mobilny to już w ogóle. Wbrew powszechnym opiniom Polska nie jest takim złym krajem.
OdpowiedzUsuńPewnie że nie :-). Słabo się robi tylko tam, gdzie za coś odpowiada administracja państwowa. Informatyzacja ZUSu jest już legendarna, a ostatnio moja żona nie mogła dostać nowego dowodu osobistego, bo świeżo wdrożony system ewidencji nie przewidywał możliwości wprowadzenia dwojga nazwisk :-). EWUŚ także zbiera niezbyt przychylne opinie.
UsuńPrzedmówca napisał odpowiedź, która jak ulał pasuje do miłościwie nam panującej i jedynie słusznej "Partyji". ZAWSZE i WSZĘDZIE znajdzie się coś na poparcie tezy,że w Polsce jest lepiej i pewno jest - bo czy na Syberii mają karty płatnicze? Nie. No widzicie? A my mamy.... Na Saharze nie ma wody - a u nas jest itd... Ciekawe,że mityczni ONI nie podają przykładów w tzw drugą stronę... No nie, bo do czego by to doprowadziło? Prawda?
UsuńJesteś niesprawiedliwy. Człowiek, który dostrzega same negatywy jest równie ślepy, jak ten, który widzi tylko pozytywy. Jest u nas mnóstwo rzeczy niedobrych i niegodnych, ale jeśli zaczniemy uważać, że nie ma dla nich żadnej przeciwwagi, pozostanie jedyna logiczna decyzja: wyemigrować, zrzec się obywatelstwa i sprawdzić, czy gdzie indziej świat składa się z samych pozytywów.
UsuńWtedy zmiejszą się kolejki do operacji. Kolejny sukces. ;)
OdpowiedzUsuńŚwięte słowa.... niestety.
OdpowiedzUsuńDobry przyczynek do dyskusji o cyberpunkowej wizji przyszłości w książkach Dicka ;) I w ogóle korpokracja podparta rozległą wiedzą o obywatelu była dominującym tematem w sf lat 70/80-tych. Wizja się nie sprawdziła, tak samo wg mnie nie sprawdzą się te obawy dotyczące ubezpieczeń medycznych. Z tej prostej przyczyny, że ludzie tego nie chcą, więc rządy prędzej czy później tego zakażą.
OdpowiedzUsuńCo innego czy w pełni słusznie, bo jednak facet, któremu się nie chce brać leków, ale koszty leczenia ściąga, generuje straty, które ktoś musi pokryć. Ktoś, czyli wszyscy klienci systemu. To jak z brakiem liczników na ogrzewaniu w bloku.
Jakkolwiek nadal powinna być to kwestia zdrowego rozsądku, czyli karać dopiero przy znaczącym odbiegnięciu od harmonogramu dawkowania. Oczywiście firmy ubezpieczeniowe nie podejrzewam o cokolwiek innego niż próbę wykorzystania sytuacji na swoją korzyść. W ogóle jest to branża, do której mam najmniejsze zaufanie. W kwestii wypłacania należności współcześnie jest jak w kwejkowskim kawale o austrowęgierskich celnikach - są najgorsi dla przemytników, bo o pruskim wiadomo, że nie weźmie, o rosyjskim, że weźmie, a co zrobi ten z Austro-Węgier to przewidzieć się nie da.