Taka scenka ze spaceru z psami: przechodzę koło boiska (pierwszy prawie wiosenny dzień, warunki idealne do inauguracji sezonu osiedlowej piłki kopanej). Dramatis personae: osobniki płci męskiej, wiek około 7-8 lat w liczbie około 10. Pada niecelne podanie. Podający wrzeszczy: "Co tak kurwa stoisz, jak ten pierdolony lamus." (Celowo unikam wykropkowywania, bo i w oryginale żadnego skrępowania otaczającymi ludźmi nie zaobserwowałem).
To, że stajemy się cywilizacją analfabetów, wiem od dawna. Przecież z tego względu trzeba było na maturze (niezorientowanym przypomnę, że w zamierzchłych czasach określano ten egzamin mianem "egzaminu DOJRZAŁOŚCI") wprowadzić ocenę z czytania ze zrozumieniem. Bo to w końcu nie jest już oczywiste, czy 18-latek kończący szkołę średnią i (statystycznie najczęściej) wybierający się na studia wyższe, potrafi zrozumieć coś, co jest napisane w jego ojczystym języku.
Moja działalność nagraniowa jest poniekąd przyznaniem i usankcjonowaniem tego analfabetyzmu (przepraszam wszystkich tych, którzy słuchają, bo w przeciwnym razie w ogóle nie mieliby szans zetknąć się z literaturą, a mają takie potrzeby). Ale czarno widzę przydatność audiobooków, czy innych technologii udźwiękawiania tekstu pisanego, które z pewnością za chwilę powstaną i zaleją rynek, skoro tu już nie tylko o czytanie ze zrozumieniem, ale o samą znajomość języka chodzi.
Za parę lat - kiedy moi osiedlowi piłkarze zostaną "dorosłymi ludźmi" - byle pismo z administracji wywieszone na klatce schodowej będzie im sprawiało trudność porównywalną z kłopotami dzisiejszego nowoczesnego Amerykanina z czytaniem Szekspira w oryginale (bez adaptacji języka). I to nawet jeśli usłużna babcia-sąsiadka odczyta im owo pisemko na głos.
A może jestem czarnowidzem - może za parę lat sięgną nie tylko po Gwiezdne Wojny, ale nawet po Jamesa Joyce'a... Coś mi się nie wydaje...
To, że stajemy się cywilizacją analfabetów, wiem od dawna. Przecież z tego względu trzeba było na maturze (niezorientowanym przypomnę, że w zamierzchłych czasach określano ten egzamin mianem "egzaminu DOJRZAŁOŚCI") wprowadzić ocenę z czytania ze zrozumieniem. Bo to w końcu nie jest już oczywiste, czy 18-latek kończący szkołę średnią i (statystycznie najczęściej) wybierający się na studia wyższe, potrafi zrozumieć coś, co jest napisane w jego ojczystym języku.
Moja działalność nagraniowa jest poniekąd przyznaniem i usankcjonowaniem tego analfabetyzmu (przepraszam wszystkich tych, którzy słuchają, bo w przeciwnym razie w ogóle nie mieliby szans zetknąć się z literaturą, a mają takie potrzeby). Ale czarno widzę przydatność audiobooków, czy innych technologii udźwiękawiania tekstu pisanego, które z pewnością za chwilę powstaną i zaleją rynek, skoro tu już nie tylko o czytanie ze zrozumieniem, ale o samą znajomość języka chodzi.
Za parę lat - kiedy moi osiedlowi piłkarze zostaną "dorosłymi ludźmi" - byle pismo z administracji wywieszone na klatce schodowej będzie im sprawiało trudność porównywalną z kłopotami dzisiejszego nowoczesnego Amerykanina z czytaniem Szekspira w oryginale (bez adaptacji języka). I to nawet jeśli usłużna babcia-sąsiadka odczyta im owo pisemko na głos.
A może jestem czarnowidzem - może za parę lat sięgną nie tylko po Gwiezdne Wojny, ale nawet po Jamesa Joyce'a... Coś mi się nie wydaje...
Poczytaj mi Mako Joyce'a:)
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością :) "Ulissesa" przeczytał znakomity Zapasiewicz. "Dublińczyków" chciał(a)byś w moim wykonaniu?!? - chyba żeby porównać i powiedzieć: tak właśnie nie należy tego czytać. :)
OdpowiedzUsuńPróbowałem słuchać Ulissesa ale niestety jak dla mnie za ciężki kaliber by próbować strawić inaczej niż w formie paierowej
OdpowiedzUsuń