Jest. Tymczasem na serwerze Maćka, po weekendzie także na serwerze Artura.
Ci, którzy interesują się twórczością Gaimana wiedzą, że jest to w zasadzie jego debiutancka powieść. Co prawda dorobek twórczy miał już Gaiman spory w chwili pisania tej powieści, ale dotyczył on albo graphic novels, albo prac tworzonych we współpracy z innymi autorami. Nigdziebądź jest pierwszym dziełem solowym.
Moja osobista kolejność poznawania Gaimana, to: "Gwiezdny pył" (miła, zabawna, młodzieżowa książka), "Koralina" (ale w adaptacji filmowej - dziwaczna, i chyba nie do końca skumałem klimat), a następnie "Amerykańscy bogowie" (nagranie) i "Chłopaki Anansiego" (słuchanie). Na tym tle Nigdziebądź wypada troszkę średnio, szczególnie dla czytelnika nie będącego Brytyjczykiem, czy nawet konkretniej Londyńczykiem. To powieść, którą Gaiman napisał o własnych, dobrze znanych śmieciach, o zdeptanych wielokrotnie i zwąchanych zakątkach własnego miasta. Nie-Londyńczyk musi poświęcić chwilę (najlepiej nad mapą Londynu i Wikipedią), aby ulokować tę historię i zrozumieć, jak wiele z niej jest zniekształceniem i przekształceniem rzeczywistych miejsc. Dla przykładu, zanim nie zadacie sobie trudu, aby sprawdzić co ma wspólnego Angel i Islington w rzeczywistym Londynie, nie uchwycicie w pełni anioła Islingtona w powieści.
W Amerykańskich bogach, Gaiman patrzy na Stany Zjednoczone okiem przyjezdnego, okiem skłonnym do zdziwienia i zauważenia rzeczy, które miejscowym dawno się opatrzyły. W Nigdziebądź tego właśnie spojrzenia mi brakuje. Czytając tę książkę czuję się jak intruz wpuszczony do cudzego sekretnego kącika zainteresowań.
Natomiast pod koniec książki znalazłem przepyszny cytat. Kilka słów otwierających inną, przełomową powieść fantastyczną, którą mam zamiar niedługo Wam przeczytać. Czytajcie więc/słuchajcie Nigdziebądź uważnie, bo tam się roi od cytatów, odniesień, zapożyczeń i parafraz. Śledzenie ich pochodzenia jest osobną zabawą, jaką można mieć z tą książką.
Okładka od Darka, gdyby ktoś chciał sobie "spersonalizować"
Ci, którzy interesują się twórczością Gaimana wiedzą, że jest to w zasadzie jego debiutancka powieść. Co prawda dorobek twórczy miał już Gaiman spory w chwili pisania tej powieści, ale dotyczył on albo graphic novels, albo prac tworzonych we współpracy z innymi autorami. Nigdziebądź jest pierwszym dziełem solowym.
Moja osobista kolejność poznawania Gaimana, to: "Gwiezdny pył" (miła, zabawna, młodzieżowa książka), "Koralina" (ale w adaptacji filmowej - dziwaczna, i chyba nie do końca skumałem klimat), a następnie "Amerykańscy bogowie" (nagranie) i "Chłopaki Anansiego" (słuchanie). Na tym tle Nigdziebądź wypada troszkę średnio, szczególnie dla czytelnika nie będącego Brytyjczykiem, czy nawet konkretniej Londyńczykiem. To powieść, którą Gaiman napisał o własnych, dobrze znanych śmieciach, o zdeptanych wielokrotnie i zwąchanych zakątkach własnego miasta. Nie-Londyńczyk musi poświęcić chwilę (najlepiej nad mapą Londynu i Wikipedią), aby ulokować tę historię i zrozumieć, jak wiele z niej jest zniekształceniem i przekształceniem rzeczywistych miejsc. Dla przykładu, zanim nie zadacie sobie trudu, aby sprawdzić co ma wspólnego Angel i Islington w rzeczywistym Londynie, nie uchwycicie w pełni anioła Islingtona w powieści.
W Amerykańskich bogach, Gaiman patrzy na Stany Zjednoczone okiem przyjezdnego, okiem skłonnym do zdziwienia i zauważenia rzeczy, które miejscowym dawno się opatrzyły. W Nigdziebądź tego właśnie spojrzenia mi brakuje. Czytając tę książkę czuję się jak intruz wpuszczony do cudzego sekretnego kącika zainteresowań.
Natomiast pod koniec książki znalazłem przepyszny cytat. Kilka słów otwierających inną, przełomową powieść fantastyczną, którą mam zamiar niedługo Wam przeczytać. Czytajcie więc/słuchajcie Nigdziebądź uważnie, bo tam się roi od cytatów, odniesień, zapożyczeń i parafraz. Śledzenie ich pochodzenia jest osobną zabawą, jaką można mieć z tą książką.
Okładka od Darka, gdyby ktoś chciał sobie "spersonalizować"
nie masz komentarzy więc pora napisać jakiś. Nie wiem czy utrzymujesz kontakt z jakimś Wojtkiem (bo chyba tak ma na imię), który czytał książki serii Stalker i Metro. On w którymś wpisie coś pisał o próbkach głosu i oczekiwaniem na to czy spodoba im się jego głos, wtedy może miałby pracę profesjonalnego lektora audiobooków? Chyba nawet życzyłeś mu powodzenia na jego blogu. Jak przeleciałem tytuły jego nowszych wpisów, to nie zauważyłem by chwalił się jaką decyzję podjęli wobec jego głosu. Czy wiesz coś może na ten temat? Odrzucili jego głos, nadal nie mogą się zdecydować, czy coś innego? Jak nie wiesz to trudno, to może tam zapytam go w komentarzu (najpierw wolałem tutaj zapytać, bo ty odpisujesz na komentarze każdego, a na jego blogu nigdy wpisów nie zostawiałem jak na razie).
OdpowiedzUsuńA jeśli wiesz coś na jego temat, ale domyślasz się, że nie chce się tym chwalić (np. z powodu porażki), to prostu olej ten komentarz mój, nie akceptuj go w ogóle ;). A tak w ogóle to byłoby fajnie gdyby on został profesjonalnym lektorem, a później ty, bo byłoby więcej audiobooków z waszymi głosami (niekoniecznie tych, które lubicie) i dzięki temu zwiększyłoby to szansę, że ktoś przeczytałby książkę np: Zielone piekło.
Rany jeża! Od jego castingu upłynął tydzień! A ty oczekujesz decyzji, albo już nagranych książek. Zresztą sam na swoim blogu wszystko opisał: http://czytawojtek.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńMako, lubisz gdy ludzie używają słów "popełniłem książkę"? Bo gdy ja czytam takie słowa, to wkurzam się, brzmi to jak popełnić samobójstwo, albo przestępstwo, tak trudno ludziom używać słów "napisałem książkę", brzmi to tysiąckroć lepiej! Nie wiem skąd ta moda "popełniłem książkę", to tak jakby programista mówił "popełniłem osiem programów", a malarz "popełniłem 26 obrazów", zamiast "napisałem osiem programów" i "namalowałem 26 obrazów".
OdpowiedzUsuńTo takie krygowanie się. Że niby ta książka taka mało warta. Rzeczywiście denerwująca maniera.
UsuńCiekawe zagadnienie na poły filozoficzne - czy używanie anachronizmów jest pretensjonalne ;)
UsuńMako, masz może zamiar w niedługim czasie wrócić do Westeros? Cichego spokojnego, z królewski pokojem Targaryenów w pełni, na 100 lat przed wojną ;)
Nie wydaje mi się, aby to akurat był anachronizm.
UsuńA co z Westeros masz na myśli?
W mojej głowie "popełnić utwór" funkcjonowało jako bardziej anachronizm niż (właściwie w ogóle) drwina. Ale faktycznie, chyba na wyrost, przynajmniej google na nic takiego nie wskazuje. Skąd to się u mnie więc wzięło...?
UsuńWesteros - dużo (póki co) nie zostało, Martin dał sobie trochę czasu na Wichry Zimy. Polskiego tłumaczenia doczekał się zbiór opowiadań "Rycerz siedmiu królestw" oraz dwa inne samodzielne opowiadania, niestety wydane u nas w sposób zbójecki, czyli jako drobne składniki w ramach dwóch oddzielnych tomiszczy zbiorów opowiadań: "Książę Łotrzyk albo Królewski Brat" ze zbioru "Łotrzyki", oraz "Księżniczka i królowa" ze zbioru "Niebezpieczne kobiety".
Swoją drogą Martin w wywiadach zapowiedział, że pomysłów na opowiadania ma bez liku. I w pełnej wiary w swoją nieśmiertelność twierdzi, że chce je sukcesywnie realizować.
Popatrzymy, moja lokalna biblioteka to ma (choć aktualnie u ludzi)
Usuńbtw. na youtube jest jakieś bardzo stare słuchowisko o Sherlocku
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=9_ko-z3rffs
więcej linków gość dał w tym wpisie http://www.wykop.pl/wpis/16092221/lapcie-darmo-jak-kremowki-sluchowiska-ze-fronczews/
dziękuję!
OdpowiedzUsuńGdzie można znaleźć tego audiobooka?
OdpowiedzUsuń