Weronika

niedziela, 8 grudnia 2013

Idę w komercję - ale tylko na chwilę

Sporo czasu zajęło mi zastanawianie się nad tym, co dalej - jak pogodzić chęć zapewniania jak najlepszych (przynajmniej technicznie) nagrań z kosztami, które to za sobą pociąga.
Hobby pozostaje hobby, i każdy kto hobby ma, wie, że pochłania ono albo czas, albo pieniądze, a najczęściej i to, i to. Nie inaczej jest z nagraniami.
Wszystkie nagrane przeze mnie dotychczas pozycje udostępniam Wam bezwzględnie darmowo, jako moim znajomym, nie wnikając, jakim znajomym i jakimi drogami Wy udostępniacie je dalej, pod warunkiem, że nikt nie czerpie z tego żadnych korzyści. Odejście od tej zasady stanowiło by bezpośrednie i nie do "wykręcenia się" naruszenie praw autorskich. Z tego względu, także w przyszłości moje nagrania będą miały taki sam charakter.
Są jednak kategorie nagrań, w których prawa autorskie nie stanowią przeszkody. Tak jest w przypadku ich udzielenia przez właściciela (np. autora lub spadkobiercę) oraz w przypadku dzieł autorów, których dorobek przeszedł już do domeny publicznej.
Można więc nagrywać klasyków, bo Mickiewicz, Sienkiewicz czy Kraszewski o prawa się nie upomną. Z tego względu większość dzieł poczytnych klasyków jest już dostępnych w wersji audio.
Jest jednak autor, którego dzieła należą już do domeny publicznej, a który został nieco zapomniany. A niesłusznie. Jest nim Stefan Grabiński - "polski Poe", lub "polski Lovercraft".
Na rynku audiobooków znajdują się już dwie z pięciu jego powieści. Ja rozpocząłem pracę nad trzecią. Ponieważ nagranie nie będzie posiadało żadnych "wad prawnych", wydawnictwo będzie miało numer ISBN, nie będzie żadnych przeszkód, aby znalazło się w obiegu komercyjnym. Oczywiście jego cena będzie niestety musiała zawierać VAT, a ja będę się także musiał podzielić z fiskusem pieniędzmi z tytułu podatku dochodowego. Niemniej jednak cena - choćby z powodu trzeźwego spojrzenia na własne umiejętności - będzie zdecydowanie niższa, niż w przypadku zdecydowanej większości (jeśli nie wszystkich) komercyjnych audiobooków.
Nad sposobem sprzedaży muszę się jeszcze zastanowić, ale w tej chwili najprawdopodobniejszym wydaje się sklep internetowy, powołany do życia wyłącznie w tym celu i zapewniający każdemu, kto zdecyduje się dokonać zakupu, pewność, że wiąże go ze mną umowa, z której obie strony muszą się wywiązać.
Nie mam pojęcia, na jakiego rzędu zainteresowanie moją pierwszą komercyjną produkcją mogę liczyć. Nie wiem, ile przedsięwzięcie to przyniesie pieniędzy. Każdą złotówkę poświęcę natomiast na zakup materiałów wygłuszeniowych i wykończeniowych do studia.
O dalszym rozwoju sytuacji będę informował.
Mam nadzieję, że się na mnie nie obrazicie. Być może kilkoro z Was zechce kupić coś, co przecież - prędzej, czy później - trafi i tak do Internetu. Projekt ten nie powinien wydłużyć oczekiwania na kolejną pozycję "dla znajomych" o więcej niż tydzień.
Z niecierpliwością czekam na Wasze odczucia, rady i opinie. Liczę także na Waszą przyszłą pomoc w "promocji", bo poza gronem dotychczasowych słuchaczy, którzy wiedzą, czego można się po mnie spodziewać, nie ośmielę się "reklamować".

23 komentarze:

  1. witaj mako
    bardzo dobry pomysl
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Także uważam że w dobrą stronę ruch to będzie. Korzyść to wielką przynieść nam może, bo moc w Tobie wielką wyczuwam.
    A tak ogólnie to wielki szacunek za styl. " Fantastycznie " się Ciebie słucha.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pomysł moim zdaniem bardzo dobry. Popieram i trzymam kciuki. Mam nadzieję, że na tym jednym eksperymencie się to nie skończy.

    Mam tylko jedną uwagę czysto techniczną. Mianowicie chodzi mi o sposób płatności. Proszę zwróć na to uwagę. Np. karty kredytowe sprawdzają się u nas średnio jak na razie.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że w przelewy zwykłe, sklep oferuje także bodaj mTransfer.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem jak najbardziej za !! Bo i tak i tak muszę zapłacić za pobranie audiobooka gryzoniowi.. Teraz będę wiedział że pieniądze otrzyma osoba której to się należy

    OdpowiedzUsuń
  7. Chomik na szczęście nie jest obowiązkowy :) Wszystkie pozycje udostępniane są na torrentach (w wielu serwisach) a także na licznych hostingach.

    OdpowiedzUsuń
  8. Brawo. Pomysł świetny. Ciekaw jestem czy przeprowadziłeś już wstępne kalkulacje i czy możesz podać przybliżoną kwotę?
    Mam też pewne obawy, zakładam, że zakupię tego audiobooka (niech to będzie wsparciem i motywacją dla autora) a nawet gdy nie mógł bym go kupić to deklaruję uroczyście, że go nie ukradnę.
    Niestety obawiam się, że będziesz regularnie okradany i jest to bardzo przykre. Niestety nie wierzę, że straszenie kogokolwiek przez instytucje zajmujące się ochroną własności intelektualnej cokolwiek da. Dla tego jest coś co sami możemy zrobić a mianowicie uświadamiać naszych znajomych, że warto zapłacić autorowi za jego pracę a nie okradać go bo dzięki temu będzie szansa na jego dalszą pracę.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. A jeszcze jedno pytanko. Czy mógłbyś na blogu odpalić kanał RSS?

    OdpowiedzUsuń
  10. Proszę o zignorowanie poprzedniego posta dot. RSS znalazłem Subskrybuj: Komentarze do posta (Atom). i działa

    OdpowiedzUsuń
  11. Pomysł chwalebny, tylko przyklasnąć. Udało się znaleźć odpowiednie tło muzyczne?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Udało, ale muzyka potrzebna była i jest do kolejnego projektu, o którym informacjami podzielę się już wkrótce :)

      Usuń
  12. Wiesz - akurat moje użalanie się nad tym, że ktoś coś "kradnie" byłoby szczytem hipokryzji :) Uważam, że połowę winy za to, że większość twórczości elektronicznej rozchodzi się piracko, ponosi konstrukcja praw autorskich. Bo, o ile rozumiem, że jeśli ktoś jest czegoś twórcą, to powinien móc z tego wyżyć, jeśli jego twórczość znajduje odbiorców, to nie bardzo rozumiem, że powinny z tego samego wyżyć także jego dzieci i wnuki (obowiązywanie praw autorskich to w naszym przypadku 75 lat). A już szczególnie nie rozumiem, dlaczego mają z tego wyżyć obligatoryjne gremia czuwające nad ochroną praw autorskich (toż to klasyczne rakietierstwo), a także producenci, wydawcy, pośrednicy et companes. Kiedy człowiek zaczyna sobie zdawać sprawę z tego, ile procent ceny dzieła (elektronicznego, często pozbawionego nośnika, nie wymagającego fizycznej produkcji, poligrafii, etc.) trafia do twórcy, nóż się w kieszeni otwiera. W rezultacie mamy sytuację, w której audiobook średniej długości kosztuje 30 zł sztuka, i wszyscy użalają się, że Kowalski woli ściągnąć za darmo niż kupić. Jestem szczerze przekonany, że odbiorca usatysfakcjonowany oferowanym mu dziełem zawsze (no, może prawie zawsze) będzie skłonny wynagrodzić jego twórcę, pod warunkiem, że będzie miał poczucie, że właśnie twórcę, a nie pośrednika, czy rakietiera wynagradza.

    OdpowiedzUsuń
  13. ........ AAAAAAA mako jest w mojej głowie!
    to co piszesz to "oczywista oczywistość"
    Przykładem tej patologii może być sytuacja z "światem Tolkiena" .....

    OdpowiedzUsuń
  14. z radością odwdzięczę Ci się za dotychczasową pracę

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak dla mnie pomysł ciekawy godny uwagi i wsparcia za dotychczasową twórczość :).
    A i takie małe pytanko nie myślałeś kiedyś może w przyszłości nagrać jakiś pozycji z twórczości Webera?

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie znam. Jeśli poznam, to być może.

    OdpowiedzUsuń
  17. Super ;] Choć zaliczam się do świeżaków jeżeli chodzi o "twoich znajomych" to bardzo podoba mi się to co robisz . To dzięki Tobie usłyszałem kilka dobrych książek z uniwersum SW a pierwsza komercyjna pozycja da okazję do podziękowania i przy okazji poszerzenia horyzontów .

    OdpowiedzUsuń