Weronika

piątek, 10 października 2014

Proof of life, czyli dowód życia

Drodzy,
Wychodziłem z, być może mylnego, założenia, że blog ten jest tylko dodatkiem informacyjnym do zasadniczego powodu zainteresowania moją osobą, czyli nagrań. Jednak z pojawiających się komentarzy wynika, że nawet gdy nowych nagrań nie ma, bywacie spragnieni wiadomości.
Oto one.
Mieszkam na nowych śmieciach, robię co mogę, aby móc wrócić do nagrań. Tymczasem jednak nie mogę się pozbyć różnego rodzaju robotników, będących nieustannym źródłem hałasów (ostatnio ocieplanie domu). Natomiast w niewyjaśnionych okolicznościach opuścił swój posterunek mój "pan kierownik", czyli ktoś, kto robił niemal wszystko od samego początku. Tymczasem postawiło mnie to w sytuacji bliskiej czarnej d**pie, bo fajnie byłoby, żeby robotę kończył ten, kto ją zaczął.
Doznaję natomiast odkryć natury naukowej. Wczoraj, zgodnie z harmonogramem ustalonym na cały rok z góry, podjechał do mnie samochód firmy wywożącej śmieci, aby odebrać "frakcję tworzywa sztuczne". Przygotowałem się pilnie na tę zapowiedzianą wizytę, zbierając w domu i wokół niego wszystko, co - wedle mojej opinii - należy do "frakcji tworzywa sztuczne". Pokaźną część przygotowanych przeze mnie do wywiezienia odpadów stanowiły ścinki styropianu. Wyczekiwany pojazd zatrzymał się przed moją posesją, wykwalifikowany pracownik zaczął załadunek, ale - ku mojemu zdziwieniu - połączony z segregacją. W końcu rozległ się dzwonek, który wywabił mnie ku furtce, na osobiste spotkanie ze specjalistą. "Tego nie bierzemy" - usłyszałem. "Czego?" - zdziwiłem się uprzejmie. "No, styropianu." - padła odpowiedź - "Bo to nie jest tworzywo sztuczne". Wryło mnie w nadgryzioną zębem czasu betonową ścieżkę prowadzącą od furtki ku drzwiom domu. "Jak to? Przecież to spieniany polimer styrenu, będącego tworzywem jak najbardziej sztucznym". Po twarzy specjalisty nie przemknął nawet cień zastanowienia. "Nie bierzemy, bo styropian nie jest tworzywem sztucznym." Nie ukrywam, że ciśnienie mi z lekka podskoczyło, więc zapytałem podstępnie: "Więc co, może jest naturalny? Wydobywa się go ziemi, czy może rośnie na drzewach styropianowych?" Odpowiedź trafiła mnie w splot słoneczny: "W d**ie to mam, gdzie rośnie, ale nie bierzemy."

Zawsze podejrzewałem, że wykształcenie uniwersyteckie jest jednak fikcją, a opowieść tę dedykuję moim wykładowcom chemii - teraz wyszło szydło z worka. Styren nie jest tworzywem sztucznym. Przynajmniej w zderzeniu z firmą Remondis.

A jak dam radę rozstawić mikrofon i komputer, to wrócę do tego, po co rzeczywiście czytujecie tego bloga :)